• W zgodnej opinii krytyki jesteś najwybitniejszym poetą ukraińskim mieszkającym w Ameryce.
- Jednym z paru...
• Dlaczego wyjechałeś do Ameryki?
- Ten wyjazd był spontaniczny, ale oczywiście nie był prostym wkroczeniem w nowe życie. Taka decyzja w żaden sposób nie ma wyłącznie pozytywu lub negatywu, zawsze coś za coś. W życiu pisarza są takie momenty, które są dla niego bardzo ważne. Nie wiadomo, na przykład, jakby się potoczyło życie Witolda Gombrowicza, gdyby pozostał w Polsce po wybuchu II wojny? Jakie by napisał utwory? Czy by napisał? Prawda jest taka, że sam nie napisałbym wierszy czy opowiadań lub esejów o Ameryce i Nowym Jorku, jeżeli bym pozostał na Ukrainie. Ale, oczywiście, coś przegapiłem w codziennym życiu ukraińskim, coś się odbyło poza mną. Coś, co już nie wróci...
• Czy Ameryka jest twoją ojczyzną na zasadzie, że każdy człowiek ma dwie ojczyzny: swoją własną i Amerykę - jak powiedział kiedyś Milos Forman?
- Bardzo lubię to powiedzenie u Formana, często cytuję. Ale ojczyzna jest w środku nas i nie ważne, gdzie mieszkasz. Ważne jest kim jesteś i jakich słów używasz, żeby zrozumieć i opisać ten świat. Przywołując Juliana Tuwima, on z Polski wyjechał tylko na chwilę, którą była wojna, a potem zaraz wrócił, mimo że to już była inna Polska. Nie dał rady wyjechać i nie tylko z języka polskiego, ale i Polski.
• Czy z Ameryki inaczej widać twoje strony rodzinne?
- Nie odkrywam Ameryki, ale tak. Wierzę, że z daleka lepiej widać.
• Jak się zmieniło twoje pisarstwo po wyjeździe? Jak je zdefiniujesz?
- Najpierw ta zmiana stała się za pośrednictwem Nowego Jorku. Zrozumieć to miasto bardzo ciężko, ale jest do opisania, bo twoje życie i życie Nowego Jorku, w którym jesteście razem może być unikalnym doświadczeniem czegoś, czego być może przed tobą nikt nie próbował. Zrozumiałem w Nowym Jorku, że pisanie to jest oczyszczenie języka ze zbędnych słów.
• Jacy polscy literaci są Ci najbliżsi? Nigdy nie ukrywałeś związków z nasza literaturą.
- Kiedyś lubiłem bardzo wiersze Zbigniewa Herberta, ale dzisiaj czytam z ciekawością Bohdana Zadurę i Janusza Szubera. Odkrywam na nowo Juliana Kornhausera. Aktualnie tłumaczę na ukraiński jego wiersze i jest to dla mnie przeżycie. Polska literatura była dla mnie potężnym źródłem, z którego czerpałem. Przede wszystkim to, czego mi brakowało w ukraińskiej. Tego, że Polska kultura zawsze była bliżej Europy. Intrygowało mnie to zawsze i nic się nie zmieni.
• Ile książek masz w swoim dorobku? Ile w przekładach na polski?
- Wydałem do tej pory dziesięć tomików wierszy, dwa tomy eseistyki, książkę opowiadań. W Polsce ukazało się sześć książek. Moje książki ukazały się także w Rumunii, Serbii i USA. Jestem już przetłumaczony na 25 języków. Nawet na tak egzotyczne jak mongolski czy malajski.
• Książka, której promocja odbędzie się na Zamku Lubelskim, zawiera opowiadania pograniczne. Czy dlatego, że dotyczą one polsko-ukraińskiego pogranicza są dla nas ważniejsze? Jakie to jest pogranicze? Geograficzne? Historyczne? Mentalne?
- Kiedy pisałem te opowiadanie nie myślałem o pograniczu. Chciałem podzielić się swoją wizją czasu i przestrzeni, w których kiedyś funkcjonowałem. Urodziłem się w Czortkowie, ale dzieciństwo spędziłem w Bazarze (o tej wiosce pisze w „Kury nie latają” - przyp. aut.). Ta prywatna historia dzieciństwa staje się mitologią. Składa się z różnych źródeł: rodzinnych, legend, opowieści, dokumentów archiwalnych, a także rodzinnych zdjęć i papierów, które otrzymałem z Ottawy od Andrzeja Sozańskiego. Chciałem skonstruować ten utracony i zanikły świat, w taki sposób, żeby pokazać jak wszystko jest związane z tą ziemią. Niegdyś leżąca w Polsce, a dziś w Ukrainie. Inne pogranicze lokalne i globalne jest w opowiadaniach o Nowym Jorku. Oczywiście, nie chcę żeby czytelnik uważał, że opowiadam wyłącznie o pograniczu. Nie. Chodzi mi o uniwersalizm życia i historii. A jeżeli mówimy o pograniczu, to zawsze pytałem siebie. O to co dzieli, czy o to, co prowadzi do dialogu.
• Czy pogranicze polsko-ukraińskie różni się czymś od pogranicza rosyjsko-ukraińskiego?
- W obu tych pograniczach mamy doczynienia ze stereotypami, które mają ciągłą tradycje. Nie chcę się wypowiadać na ich temat, ale Ukraińcy w dzisiejszych czasach na pograniczu rosyjsko-ukraińskim doszli do wojny. Czyja to wina? Wiemy dobrze. Ale sąsiedztwo jest rzeczą bardzo delikatną, której polityka na ogół szkodzi, zatruwa. Pogranicze nigdy nie było idealnym miejscem do zamieszkania, zawsze wiązało się to z różnymi momentami; nawet tragicznymi. Co powiedzieć? Nigdy na pograniczu nie będzie pokoju. Zwłaszcza, jeżeli ktoś uważa swoją tam obecność za jedynie uprawnioną, a swe prawa za wyjątkowe. Taka jest rzeczywistość, której nie da się i nie ma powodu zaczarowywać. Dla mnie jako pisarza ważne jest nie podejście polityczne do problemu, ale psychologiczne. Jak ta czy inna osoba koresponduje z innymi ludźmi i inną kulturą.
• Jaka jest największa wartość stworzona przez polsko-ukraińskie pogranicze?
- Uważam, że jest to wartość dialogu. Jeżeli nie ma dialogu, nie ma nic.
• Czy z tego pogranicza wyrasta koncepcja o europejskości Ukrainy i jej przynależności do Europy?
- Ukraina to bardzo szczególny i osobliwy przypadek. Nie sądzę, że tak łatwo będzie jej dołączyć do Europy. Mamy długi okres życia w różnych imperiach, w tym w sowieckim... Napawa mnie nadzieją, że jednak takie państwa jak Rumunia czy Bułgaria znalazły swą drogę do Europy.
• Czym się różni Ukraina od Rosji? Trzy najważniejsze i decydujące czynniki?
- Ciężkie pytanie... Tych różnic jest wiele, ale spróbuję. Po pierwsze: jesteśmy bliżej do Europy, niż Rosja. Nam się ten dystans skraca, a im wydłuża. Po drugie: Ukraińcy na Majdanie pokazali całemu światu, że cena życia i cena niepodległości jest dla nas synonimem. Tak samo jak dla Polaków. Po trzecie: nie mieliśmy nigdy i nie mamy takich agresywnych i imperialnych planów politycznych jak Rosja. Ale Rosja graniczy z Ukrainą. Co mamy robić? I co musimy robić? To pytania, na które nie ma jasnej odpowiedzi. Wciąż w całej historii walczymy o tożsamość. Taki nasz los i może przeznaczenie.
• Czy wierzysz, że Ukraina wejdzie kiedyś do struktur europejskich?
- Uważam, że tak będzie, ale musimy zrozumieć, że to bardzo długa i nieprosta droga. Do europejskiego pociągu wskoczyliśmy w ostatniej chwili i w ostatni wagon. Mamy tyle problemów na Ukrainie, że już nie możemy sobie pozwolić na nowe błędy.
• Powiesz mi na koniec, do czego ci jest potrzebna poezja, a do czego proza?
- Powiem, ale cię rozczaruję. Jedno i drugie tylko do... czytania. Zazwyczaj po cichu, czasem tylko na głos...
• W zgodnej opinii krytyki jesteś najwybitniejszym poetą ukraińskim mieszkającym w Ameryce.
- Jednym z paru...
• Dlaczego wyjechałeś do Ameryki?
- Ten wyjazd był spontaniczny, ale oczywiście nie był prostym wkroczeniem w nowe życie. Taka decyzja w żaden sposób nie ma wyłącznie pozytywu lub negatywu, zawsze coś za coś. W życiu pisarza są takie momenty, które są dla niego bardzo ważne. Nie wiadomo, na przykład, jakby się potoczyło życie Witolda Gombrowicza, gdyby pozostał w Polsce po wybuchu II wojny? Jakie by napisał utwory? Czy by napisał? Prawda jest taka, że sam nie napisałbym wierszy czy opowiadań lub esejów o Ameryce i Nowym Jorku, jeżeli bym pozostał na Ukrainie. Ale, oczywiście, coś przegapiłem w codziennym życiu ukraińskim, coś się odbyło poza mną. Coś, co już nie wróci...















Komentarze