– Nie możemy pozwolić na to, aby te mełgiewskie psy pojechały do schroniska w Radysach – mówi Maria Ferens, prezes Świdnickiego Stowarzyszenia Opieki Nad Zwierzętami, które od 2007 roku prowadzi w Krzesimowie schronisko dla bezdomnych zwierząt.
– Nie chcemy, żeby te psy zabierano od nas i przewożono do tego schroniska – dodaje Maria Gulanowska ze Świdnickiego Stowarzyszenia Opieki Nad Zwierzętami.
– Żadne psy do Radys nie pojadą. Wszystkie znalazły nowe domy. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że psy, dla których udało się znaleźć domy, dalej zostają w schronisku – przyznaje Magdalena Narodowiec z Urzędu Gminy w Mełgwi.
Tylko hotelowanie
Świdnickie Stowarzyszenie Opieki Nad Zwierzętami współpracuje z kilkoma gminami, m.in. Mełgwią, Piaskami, Poniatową i Świdnikiem. Wcześniej zawierane umowy z samorządowcami dotyczyły zarówno odłowu bezdomnych zwierząt jak też hotelowania, czyli opieki nad psami w schronisku. Obecnie chodzi wyłącznie o opiekę. Powód? Schronisko w Krzesimowie jest wygaszane. Stowarzyszenie ma podpisaną umowę dzierżawy z Nadleśnictwem Świdnik jedynie do kwietnia 2018 roku. Z tych też powodów „nowe” psy do schroniska w Krzesimowie już nie są przywożone. Obecnie np. z terenu gminy Piaski odłowione bezdomne psy trafiają do schroniska w województwie świętokrzyskim. Zaś gmina Mełgiew rozpoczęła współpracę z dwoma schroniskami.
– Mełgiew zrobiła oddzielne przetargi: jeden na odławianie, drugi na hotelowanie – opowiada Maria Gulanowska. – Te odłowione psy trafiają do Nowodworu, te od nas mają jechać do Radys.
– Przetarg był ogłaszany kilka razy. W pierwszym my też startowaliśmy – dodaje Maria Ferens. – Wtedy jednak przetarg został unieważniony. W drugim już nie wystartowaliśmy, bo skończyła nam się umowa dzierżawy.
– Chcieliśmy podnieść stawkę dzienną za psa z 5,50 zł na 6 zł dlatego, że psów z terenu gminy Mełgiew jest najwięcej w schronisku – dodaje Gulanowska.
– Stowarzyszenie nie wywiązywało się z umowy i podniosło stawkę, dlatego przetarg został unieważniony – tłumaczy Narodowiec.
Mełgiew zabiera psy
Gmina Mełgiew chce jak najszybciej zabrać psy ze schroniska w Krzesimowie. Trwa akcja adopcyjna. – Do schroniska w Radysach pojechałyby tylko i wyłącznie psy ze schroniska w Krzesimowie, natomiast Nowodwór zajmuje się obecnie odłowem bezdomnych psów – wyjaśnia Narodowiec. – Ponieważ z tym schroniskiem współpracuje wielu wolontariuszy, to te zwierzęta, które nie mają właścicieli, trafiają od razu do adopcji.
Prowadzący Schronisko w Krzesimowie mają żal, że gmina chce psy zabrać. – Mełgiew miała ok. 130 psów. Teraz jest ich 85 – wylicza Ferens. – My tak naprawdę nic nie wiemy na temat organizowanych przez gminę adopcji, bo nikt nie udostępnia nam podpisywanych umów.
– Absolutnie to nie jest prawda. To pani Ferens nie przekazywała gminie wcześniej informacji na temat psów, ani tego gdzie one trafiały. Psy nie były szczepione przeciwko chorobom zakaźnym, nie były sterylizowane ani kastrowane. To, że my tych umów adopcyjnych nie ujawniamy, jest nieprawdą. Każdą z nich przekazujemy. Panie wszystkie informacje mają. To one stwarzają problemy.
Przedstawicielka gminy Mełgiew zapewnia, że żaden z psów do Radys nie trafi, bo praktycznie wszystkie mają już nowe domy. – My cały tydzień zbieramy informacje od osób, spisujemy umowy adopcyjne – mówi Narodowiec. – Cała Polska się w tę akcję adopcyjną zaangażowała. To jest wstyd, że ludzie na własną rękę organizują sobie busy, samochody, fundacje się skrzykują, aby na przykład wspólnie sobie transport zorganizować. A na miejscu pani Ferens nie chce psa wydać, mimo spisanej umowy adopcyjnej.
Konflikt narasta
Atmosfera wokół schroniska w Krzesimowie staje się coraz gęstsza. Oskarżenia pod adresem prowadzących to schronisko padają m.in. w Internecie. – Jesteśmy zaszczute – żali się prezes Stowarzyszania.
– Poza tym nasyłane są na nas kontrole. Była już z ZUS–u, Powiatowego i Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii – wylicza Gulanowska. – Prawdopodobnie będziemy mieć również kontrolę z NIK.
Są też zawiadomienia na policji. – Od początku tego roku mieliśmy pięć interwencji związanych ze schroniskiem w Krzesimowie – podlicza nadkom. Dariusz Kułaj, naczelnik Wydziału Prewencji Komendy Powiatowej Policji w Świdniku. – Ostatnie zgłoszenie z 20 marca dotyczyło tego, że pracownicy schroniska znęcają się nad psem nieokreślonej rasy o imieniu Strupek. Postępowanie zostało umorzone.
Inne zawiadomienia nie dotyczyły bezpośrednio przebywających w schronisku zwierząt. – Np. ktoś zadzwonił, że nieuprawniona osoba weszła na teren schroniska – wyjaśnia nadkom. Kułaj. – Ktoś inny zaś zgłosił, że do schroniska nie został wpuszczony. Te interwencje nie są bezpośrednio związane z psami, że coś złego się ze zwierzętami dzieje.
Jak podaje policja nie są to zgłoszenia np. od urzędników, tylko od prywatnych osób.
Tymczasem szans na polubowne rozwiązanie konfliktu związanego z relacjami na linii schronisko – gmina Mełgiew póki co nie widać.
– Myślę, że to się skończy prokuraturą – podejrzewa Narodowiec. – Osoby, które działają w organizacjach prozwierzęcych na pewno tej sprawy tak nie zostawią. Jak już znalazły się domy adopcyjne, to schronisko teraz robi problemy, żeby wydać psy, które mieszkają ze szczurami – przedstawicielka gminy Mełgiew nie rozumie dlaczego tak się dzieje.
– Jako opiekunowie tych zwierząt chcemy wiedzieć, co z psami będzie się dalej działo. Mamy przykłady, że zwierząt nie ma na miejscu gdzie miały być po adopcji. Te wszystkie adopcje są robione bardzo szybko. Po co ten pośpiech? – mówi Ferens.
– Chcemy, aby psy były szczepione, odrobaczone, wysterylizowane – mówi Narodowiec. – Pani Ferens nie chce tego robić. Proszę porozmawiać z wolontariuszami i byłymi pracownikami o tym, co się w tym schronisku działo.
I dodaje: To, że w tak krótkim czasie udało się znaleźć domy dla psów to jest ogromny sukces. Ale też ten ogromny sukces przerodzi się w ogromną wojnę, jeśli ta pani nie wyda nam psów, których właścicielem jest gmina.
Rozbiórka
Konflikt z gminą Mełgiew to nie jedyny problem Schroniska w Krzesimowie. Do końca kwietnia świdnickie Stowarzyszenie ma uprzątnąć teren, który został zabudowany niegodnie z prawem. – Nie wiedzieliśmy, że nie możemy tam nic stawiać – tłumaczy się Ferens.
– W Polsce nieznajomość prawa szkodzi. Jeśli ktoś łamie prawo i nie przestrzega ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych, przekształca te grunty i nielegalnie stawia budynek, to my musimy interweniować – mówi Adam Kot, nadleśniczy w Nadleśnictwie Świdnik. I dodaje: To chodzi o niecałe 2 ary, niemniej jednak do złamania prawa doszło.
Nadleśniczy przyznaje, że wcześniej współpraca ze stowarzyszeniem układała się dość dobrze. – Nie było większych problemów. Stowarzyszenie płaciło za dzierżawę (57–arowej działki – przyp. aut.) na czas. Zaniedbane było nieco otoczenie. Były szczury. To udało się rozwiązać.
Problemy pojawiły się 3 lata temu. – Kiedy zaczęto stawiać samowolnie budynek – wyjaśnia nadleśniczy w Nadleśnictwie Świdnik. – Stowarzyszanie złamało warunki umowy, jak też zapisy ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych w dwóch miejscach. Chodziło o utwardzenie, jak też zabudowę tych gruntów.
Prezes Stowarzyszenia zapewnia, że do końca miesiąca z zobowiązania się wywiążą. Będzie rozbiórka. – Chcemy żyć z nadleśnictwem w zgodzie, wszystko co mamy zrobić zrobimy – zapewnia Ferens.
Jeśli tak się nie stanie, umowa z Nadleśnictwem zostanie rozwiązana natychmiast. A wtedy problem może być dużo większy. Obecnie w schronisku w Krzesimowie przebywa ok. 540 psów.














Komentarze