86-letni Henryk Miszczuk przysiadł na ławeczce przed domem syna. Kosił łąkę. Kosą, jak pan Bóg nakazuje. – Oj, ciężko było. Stary już jestem. A o kopalnię pytajcie się synowej.
Wioletta Miszczuk prowadzi nas do pokoju na wysokim parterze. W obejściu i w domu widać rękę szefowej Koła Gospodyń Wiejskich. - No oczywiście, że cieszę się. W domu mam trzech górników. Mąż już nie chce zmieniać pracy, ale synowie mieliby do kopalni przez płot - mówi pani Wioletta Miszczuk. - My już od marca wiemy, że u nas będzie kopalnia. Australijczycy kupowali grunty. Kupili i nasze, bo kopalnia stanie za moją stodołą - dodaje Wioletta Miszczuk.
86-letni Henryk Miszczuk przysiadł na ławeczce przed domem syna. Kosił łąkę. Kosą, jak pan Bóg nakazuje. – Oj, ciężko było. Stary już jestem. A o kopalnię pytajcie się synowej.
Wioletta Miszczuk prowadzi nas do pokoju na wysokim parterze. W obejściu i w domu widać rękę szefowej Koła Gospodyń Wiejskich. - No oczywiście, że cieszę się. W domu mam trzech górników. Mąż już nie chce zmieniać pracy, ale synowie mieliby do kopalni przez płot - mówi pani Wioletta Miszczuk. - My już od marca wiemy, że u nas będzie kopalnia. Australijczycy kupowali grunty. Kupili i nasze, bo kopalnia stanie za moją stodołą - dodaje Wioletta Miszczuk.

Kopalnię widzę wielką
W miniony poniedziałek spółka PD Co ogłosiła lokalizację nowej kopalni Jan Karski.
- Wybór padł na wieś Kulik, w gminie Siedliszcze - oznajmił Benjamin Stoikovich, prezes Prairie Mining, spółki-matki PD Co.
- Prace budowlane powinny ruszyć w 2018 roku, zaraz po uzyskaniu przez nasz firmę koncesji wydobywczej - mówi Artur Kluczny, wiceprezes PD Co. A o tę koncesję spółka PD Co. wystąpi na wiosnę 2017.
Według wstępnych założeń budowa kopalni powinna zakończyć się w 2022 roku.
- Dajemy sobie jednak rok na ewentualne opóźnienia. Pierwszy węgiel przemysłowy najpóźniej wyjedzie na powierzchnię w 2023 roku - dodaje Artur Kluczny.
Przypomnijmy, że Australijczycy brali pod uwagę trzy lokalizacje: Siedliszcze, Cyców i Wierzbicę.
Dlaczego Kulik?
- Budowa zakładu w tym miejscu jest uzasadniona warunkami geologiczno-górniczycmi - tłumaczy Mirosław Taras, członek kadry menadżerskiej Prairie. A mówiąc prościej, tu zaczyna się złoże dobrego węgla. Jego „rozcinka”, czyli rozpoczęcie eksploatacji, ma sens na początku złoża, a nie w środku.

Na 24 lata
Australijczycy planują wyłożyć na kopalnię Jan Karski 632 miliony dolarów. Do czasu rozpoczęcia budowy kopalni Prairie ma zapewnione finansowanie, między innymi dzięki zaangażowaniu brytyjskiego funduszu CD Capital w wysokości 83 mln dolarów australijskich, tj. ok. 240 mln zł. Resztę środków inwestor chce pozyskać po uzyskaniu koncesji wydobywczej.
Kopalnia, według zapewnień inwestorów z Antypodów, budzi duże zainteresowanie odbiorców węgla w Europy Zachodniej. Urobek z Jana Karskiego ma być przede wszystkim eksportowany.
Żywotność nowej kopalni inwestor oblicza na 24 lata. Przez ćwierć wieku zostanie wyprodukowane 139,1 milionów ton węgla przemysłowego, gotowego do sprzedaży.
Średnio na rok Jan Karski ma produkować 6,34 mln ton. Koszt wydobycia tony węgla ma wynieść rekordowo niskie 24,90 dolara za tonę. A to oznacza, że Jan Karski będzie najbardziej efektywną kopalnią w Europie.
W kopalni ma być zatrudnionych 2 tysiące osób, kolejnych 8 tysięcy w firmach pracujących w otoczeniu nowego zakładu.

Duże nadzieje
Zofię Szczepan zabieramy na „stopa” z Siedliszcza.
- O kopalni to my już wiemy od dawna. Już w marcu kupowali ziemię - mówi Zofia Szczepan, od ponad 20 lat mieszkająca w Kuliku. - Każdy wiąże duże nadzieje z nową kopalnią. Tutaj nie ma pracy i może w końcu coś ruszy się. Ja już nie skorzystam, ale mój 17-letni syn uczy się na górnika. Może będzie pracować w tej kopalni? - dodaje z uśmiechem Zofia Szczepan.
Jerzy Kuczyński wita nas zza ogrodzenia. Schludne obejście lśni czystością i czerwonymi czapami metalowych muchomorów.
- Mój syn już sprzedał ziemię na kopalnię. Ale nie wszystkim to się podoba. Niektórzy starsi nie są zadowoleni, bo musieli też sprzedać swoją ziemię, na której pracowali przez cale życie - mówi Jerzy Kuczyński. - A kopalnia to będzie, tak od remizy, aż tam, het daleko - dodaje.
Australijczycy wykupili już prawie 50 hektarów ziemi w Kuliku pod budowę kopalni Jan Karski.
Klementyna Szczepańska od 1967 roku pracuje w miejscowym sklepie.
- Na początku był to „GS”. Od lat 80. to już mój sklepik - mówi Szczepańska. - Nie wiem, czy doczekam tej kopalni. Na razie zeszyt jest gęsto zapisany. Jedni płacą, drudzy nie płacą, jak to na wsi.

Kulik czeka na zebranie
Rodzina Miszczuków jest jedna z wielu, która sprzedała grunt inwestorom z Australii.
- Nam nie przeszkadza, że za miedzą będzie nowa kopalnia - pokazuje Wioletta Miszczuk wychodząc za stodołę. Wokół domu odcina się od podwórka nowa kostka, świeżo przesypana piachem. - U nas każdy mówi o kopalni, ale tak naprawdę nie wiemy nic konkretnego. Australijczycy mogliby w końcu zrobić zebranie z mieszkańcami i powiedzieć kilka słów o swoich planach.
Na Australijczyków czekają też w Cycowie.
- Chcemy dowiedzieć się, co będzie się działo z wyrobiskami po zakończeniu eksploatacji. PD Co. będzie fedrować węgiel pod naszą gminą. Jak będzie w przyszłości przebiegać osiadanie gruntów, jakie będą szkody górnicze. Nie chodzi nam tu o perspektywę kilku najbliższych lat, ale o okres 20-, 30-letni, po zakończeniu wydobycia - mówi Wiesław Pikuła, wójt gminy Cyców. - Oczywiście, popieram powstanie nowej kopalni, ale muszę dbać o interes mieszkańców gminy patrząc daleko w przód.
Zapowiedź zmian
Droga wiodąca do Siedliszcza od Woli Korybutowej wije się po malowniczych okolicach.
Powybrzuszany asfalt co chwilę testuje zawieszenie służbowego samochodu. Dopiero w samym Siedliszczu droga staje się równa, kieruje wprost do sennego centrum miasta, bo od 1 stycznia ponownie nadano mu prawa miejskie. A to zoboiwiązuje.
Schludne centrum usypia spokojem. Tylko sunąca przez główną ulicę elektryczna Tesla nie pasuje do spokojnego oblicza prowincji. Elektryczny samochód jest symboliczną zapowiedzią zmian, jakie czekają to miasto.
- Właśnie zmieniamy plan zagospodarowania przestrzennego gminy. W Kuliku przeznaczamy 100 hektarów pod działalność górniczą i przemysłową. Wprawdzie PD Co. potrzebuje tylko 50 hektarów, ale pod uwagę trzeba też brać biznes związany z obsługą kopalni - wyjaśnia Hieronim Zonik, burmistrz Siedliszcza.
Zmieniamy plan
Biedna gmina i miasto niebawem mogą zacząć doganiać Łęczną.
- Niektórzy już wyczuli pismo nosem. Pewien deweloper już nas pyta o działki pod wysokie budownictwo. Skoro jest takie zapotrzebowanie, to zmieniamy plan. W nowym są tereny przeznaczone pod budownictwo wielorodzinne - dodaj z uśmiechem burmistrz.
Burmistrz rozsądnie patrzy w przyszłość, ale liczy na zyski. - Z samego tylko podatku gruntowego do kasy miasta Siedliszcze wpłynie co roku 350 tysięcy złotych. A do tego trzeba doliczyć podatek od każdej tony wykopanego węgla, budynków, podziemnych budowli - wylicza.
Burmistrz Zonik w inwestycji upatruje także lekarstwa na kulejącą demografię. Wraz z kopalnią do Siedliszcza mogą przyjechać nowi obywatele. A to oznacza więcej dzieci w szkołach, ożywienie handlu, nowe miejsca pracy w firmach związanych z kopalnią.
Póki co okolicami Siedliszcza rządzą bociany. Nieśpiesznie krocząc za pługiem, łowią co tłustsze pędraki. Niebawem ten krajobraz rodem z Chełmońskiego może odejść w przeszłość.
Jak w Bogdance.















Komentarze