331
tyle dni trwała nasza podróż dookoła świata. Wyruszyliśmy 10 września 2015, do Polski wróciliśmy 27 lipca 2016. Atutem długiej podróży jest to, że można sobie pozwolić, by zwolnić. Nie trzeba ciągle gonić za kolejnym pomnikiem, zamkiem czy muzeum. Często jest tak, że po wielu intensywnych tygodniach, kiedy codziennie poznajesz nowych ludzi i śpisz w innych miejscach, musisz sobie zrobić przerwę na naładowanie baterii. Okazuje się, że podróżowanie bywa męczące – opowiadają Basia i Michał Świderscy z Leśniowic koło Chełma.
134
z tylu metrów Baśka skoczyła na bungee w Nowej Zelandii. Queenstown to miasto często uznawane za adrenalinową stolicę świata. To właśnie tu AJ Hackett otworzył swoje pierwsze bungee, z czasem powiększając arsenał atrakcji o kolejne. Skok z gondoli zawieszonej nad rzeką Nevis to nie lada wyzwanie dla każdego.
331
tyle dni trwała nasza podróż dookoła świata. Wyruszyliśmy 10 września 2015, do Polski wróciliśmy 27 lipca 2016. Atutem długiej podróży jest to, że można sobie pozwolić, by zwolnić. Nie trzeba ciągle gonić za kolejnym pomnikiem, zamkiem czy muzeum. Często jest tak, że po wielu intensywnych tygodniach, kiedy codziennie poznajesz nowych ludzi i śpisz w innych miejscach, musisz sobie zrobić przerwę na naładowanie baterii. Okazuje się, że podróżowanie bywa męczące – opowiadają Basia i Michał Świderscy z Leśniowic koło Chełma.
134
z tylu metrów Baśka skoczyła na bungee w Nowej Zelandii. Queenstown to miasto często uznawane za adrenalinową stolicę świata. To właśnie tu AJ Hackett otworzył swoje pierwsze bungee, z czasem powiększając arsenał atrakcji o kolejne. Skok z gondoli zawieszonej nad rzeką Nevis to nie lada wyzwanie dla każdego.
331
tyle dni trwała nasza podróż dookoła świata. Wyruszyliśmy 10 września 2015, do Polski wróciliśmy 27 lipca 2016. Atutem długiej podróży jest to, że można sobie pozwolić, by zwolnić. Nie trzeba ciągle gonić za kolejnym pomnikiem, zamkiem czy muzeum. Często jest tak, że po wielu intensywnych tygodniach, kiedy codziennie poznajesz nowych ludzi i śpisz w innych miejscach, musisz sobie zrobić przerwę na naładowanie baterii. Okazuje się, że podróżowanie bywa męczące – opowiadają Basia i Michał Świderscy z Leśniowic koło Chełma.
134
z tylu metrów Baśka skoczyła na bungee w Nowej Zelandii. Queenstown to miasto często uznawane za adrenalinową stolicę świata. To właśnie tu AJ Hackett otworzył swoje pierwsze bungee, z czasem powiększając arsenał atrakcji o kolejne. Skok z gondoli zawieszonej nad rzeką Nevis to nie lada wyzwanie dla każdego.
331
tyle dni trwała nasza podróż dookoła świata. Wyruszyliśmy 10 września 2015, do Polski wróciliśmy 27 lipca 2016. Atutem długiej podróży jest to, że można sobie pozwolić, by zwolnić. Nie trzeba ciągle gonić za kolejnym pomnikiem, zamkiem czy muzeum. Często jest tak, że po wielu intensywnych tygodniach, kiedy codziennie poznajesz nowych ludzi i śpisz w innych miejscach, musisz sobie zrobić przerwę na naładowanie baterii. Okazuje się, że podróżowanie bywa męczące – opowiadają Basia i Michał Świderscy z Leśniowic koło Chełma.
134
z tylu metrów Baśka skoczyła na bungee w Nowej Zelandii. Queenstown to miasto często uznawane za adrenalinową stolicę świata. To właśnie tu AJ Hackett otworzył swoje pierwsze bungee, z czasem powiększając arsenał atrakcji o kolejne. Skok z gondoli zawieszonej nad rzeką Nevis to nie lada wyzwanie dla każdego.
331
tyle dni trwała nasza podróż dookoła świata. Wyruszyliśmy 10 września 2014, do Polski wróciliśmy 27 lipca 2015. Atutem długiej podróży jest to, że można sobie pozwolić, by zwolnić. Nie trzeba ciągle gonić za kolejnym pomnikiem, zamkiem czy muzeum. Często jest tak, że po wielu intensywnych tygodniach, kiedy codziennie poznajesz nowych ludzi i śpisz w innych miejscach, musisz sobie zrobić przerwę na naładowanie baterii. Okazuje się, że podróżowanie bywa męczące – opowiadają Basia i Michał Świderscy z Leśniowic koło Chełma.
134
z tylu metrów Baśka skoczyła na bungee w Nowej Zelandii. Queenstown to miasto często uznawane za adrenalinową stolicę świata. To właśnie tu AJ Hackett otworzył swoje pierwsze bungee, z czasem powiększając arsenał atrakcji o kolejne. Skok z gondoli zawieszonej nad rzeką Nevis to nie lada wyzwanie dla każdego.

17
dni spędziliśmy na wolontariacie w Indonezji. W tym czasie uczyliśmy tamtejsze dzieci języka angielskiego. Lepiej poznaliśmy też kulturę i obyczaje muzułmańskiej Jawy. Na miejsce wolontariatu wybraliśmy miasto jeszcze nie tknięte przez przemysł turystyczny. Dzięki temu mogliśmy żyć jak prawdziwi Indonezyjczycy: jeść na lokalnych straganach, robić codzienne zakupy, pójść do fryzjera, wspólnie obejrzeć mecz piłki nożnej. Przy okazji poznaliśmy wielu wspaniałych ludzi, dla których nauczanie było powołaniem, a nie tylko zawodem.
19
dni spędziliśmy w milczeniu, ucząc się medytacji Vipassana w buddyjskim klasztorze. Medytacje kojarzyły nam się zawsze ze spokojem i wewnętrznym wyciszeniem. Pobyt w świątyni Wat Ram Poeng w Tajlandii szybka zweryfikował naszą osobistą definicję medytacji. Trzy tygodnie, jakie spędziliśmy w klasztorze, to przede wszystkim ciężka praca z ciałem i umysłem. Pomogło nam to bliżej poznać samych siebie i nauczyło nas jeszcze większego doceniania życia.

Wyspy Togian
To jedno z ostatnich miejsc na ziemi, gdzie naprawdę możesz odciąć się od cywilizacji. Żeby się tam dostać musisz poświęcić przynajmniej dwa dni, dzięki czemu dociera tam stosunkowo niewiele osób. Na miejscu nie ma zasięgu w telefonie, internetu czy telewizji. Można zapomnieć też o sklepach czy restauracjach. Posiłki są serwowane przez znajdujące się tam kwatery i są wliczone w cenę pobytu. Te kwatery to w większości proste, drewniane chatki, zlokalizowane tuż przy plaży.
Udogodnienia? Łóżko z moskitierą, elektryczność przez co najwyżej cztery godziny dziennie, zimna woda (na szczęście słodka) w łazience. Najważniejsze wyposażenie znajduje się jednak na balkonie. To hamak. To tu spędzasz większość czasu, podziwiając piękne widoki, rozmawiając z innymi podróżnikami lub po prostu odpoczywając. W międzyczasie możesz wybrać się na spacer plażą, popływać w oceanie czy też spożyć świeżego kokosa.
Bardziej aktywni mogą wybrać się na pobliskie rafy koralowe, odwiedzić wioskę morskich cyganów Bajau lub przejść się po dżungli w poszukiwaniu dzioborożców. Ciekawym miejscem jest też jezioro z meduzami, które na drodze ewolucji utraciły zdolność parzenia. Szybko można tu stracić poczucie czasu. Początkowo planowaliśmy spędzić tam cztery dni, skończyło się na prawie dwóch tygodniach.

Patagonia
Naszą przygodę z Patagonią zaczęliśmy na półwyspie Valdés. Nigdy nie zapomnę chwili, kiedy w łódź, którą wybraliśmy się na obserwację zwierząt, uderzył rozbawiony, młody wieloryb. Całe szczęście był to - jak twierdził nasz przewodnik - jeszcze dzieciak, bo gdyby była to jego matka, po łodzi nie zostałoby zbyt wiele. Okolice półwyspu Valdés to również doskonałe miejsce do obserwacji pingwinów magellańskich oraz słoni i lwów morskich.
Następnie udaliśmy się na trekking do parku Torres del Paine. Szlak W, czyli jedną z najpopularniejszych tras, przeszliśmy w cztery dni. To spore wyzwanie, bo szlak jest wymagający. Do tego bardzo zmienna pogoda i niebezpieczny wiatr. W ciągu kilku dni można doświadczyć wszystkich pór roku. Było ciężko, ale widoków jakie tam zobaczyliśmy nie zapomnimy nigdy.
Kolejny obowiązkowy punkt to położony w Parku Narodowym Los Glaciares lodowiec Perito Moreno. Ciężko znaleźć słowa, które oddałyby jego piękno. Jeśli chodzi o powierzchnię, to jest większy niż Buenos Aires. Do tego cały czas się powiększa. Ogromne wrażenie robi widok odłamujących się od niego nawet kilkusettonowych brył lodu, a przy tym huk, jak w czasie burzy. Wśród pozostałych atrakcji parku na szczególną uwagę zasługują Cerro Torre oraz Fitz Roy. Tutaj także natura uczy pokory: pogoda potrafi być bardzo kapryśna, pół dnia możesz walczyć ze śniegiem i wiatrem, by pod koniec dnia podziwiać widok na tle bezchmurnego nieba. To tylko wybrane atrakcje Patagonii, bez wątpienia jednego z najpiękniejszych miejsc na świecie.














Komentarze