Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Dzień otwarty w ośrodku dla cudzoziemców pod Białą Podlaską. Kim są imigranci?

Podobnych placówek jak ta w Kolonii Horbów jest w Polsce jedenaście. Na co dzień nie są otwarte dla każdego. Aby tu wejść trzeba mieć zgodę szefa Urzędu do Spraw Cudzoziemców. Inaczej jest podczas Dni Otwartych.
Dzień otwarty w ośrodku dla cudzoziemców pod Białą Podlaską. Kim są imigranci?
We wtorek w ośrodku dla cudzoziemców w Kolonii Horbów odbył się Dzień Otwarty/ fot.E.Burda

Obecnie przebywa tu 125 osób, większość to obywatele Rosji narodowości czeczeńskiej.

– Nowością jest dla nas obecność ok. 20 osób z Tadżykistanu. Są bardzo kontaktowi. Wcześniej mało osób stamtąd do nas docierało – mówi Grzegorz Machno, kierownik ośrodka dla cudzoziemców w Kolonii Horbów pod Białą Podlaską.

We wtorek Urząd do Spraw Cudzoziemców oraz lubelskie Centrum Wolontariatu zorganizowały tu Dzień Otwarty. Podobnych placówek jak ta w Kolonii Horbów jest w Polsce jedenaście. Na co dzień nie są otwarte dla każdego. Aby tu wejść trzeba mieć zgodę szefa Urzędu do Spraw Cudzoziemców.

– Dni Otwarte są potrzebne – przekonuje Magdalena Przytuła z Centrum Wolontariatu. – Widzimy jak wiele jest do zdobienia, zwłaszcza w kwestii dialogu, bo rozmowy o cudzoziemcach trochę spłycamy do liczb. Musimy się zastanowić, co zrobić aby współistnieć w małej lokalnej przestrzeni.

W przypadku Kolonii Horbów integracja jest możliwa m.in. dzięki temu, że część dzieci chodzi do pobliskiej szkoły w Berezówce.

– Dzieci mają kontakt ze swoimi polskimi rówieśnikami, szkoła organizuje też różne imprezy, na które z kolei przychodzą rodzice. Dochodzi nawet do międzykulturowych przyjaźni. Później zapraszają się na imieniny – opowiada Machno.

Ok. 10 cudzoziemców pracuje w zakładach mięsnych i w pieczarkarni. – Są chwaleni. Niektórzy mają fach w reku – podkreśla kierownik placówki.

Ale dla większości rezydentów ośrodka Polska to kraj tranzytowy.

– Od początku czerwca z powodu samowolnych opuszczeń skreśliliśmy ponad 40 osób. Ale jest też u nas rodzina, która mieszka tu już 4 lata – opowiada Machno.

Larysa z rodziną jest tu od 8 miesięcy. – Musieliśmy opuścić Grozny, bo nie mogliśmy tam spokojnie żyć. Tutaj jest nam dobrze, chcielibyśmy tu zostać. Córka tańczy w zespole. Liczymy, że dostaniemy jakąś formę ochrony – mówi Czeczenka.

– Większość to migracja socjalna. Ludzie przyjeżdżają z bardzo biednych regionów, gdzie żyli w ciężkich warunkach. Ale niewielu z nich tutaj zostaje. A ci co zostają, dobrze sobie radzą – podkreśla Grzegorz Machno.

Lajla przyjechała do Polski w 2008 roku z Czeczenii. Obecnie pracuje przy bialskim Caritasie, jest mediatorem międzykulturowym.

– W 2008 roku trafiliśmy do ośrodka w Horbowie. Jak dostaliśmy ochronę, to w Caritasie zaproponowano mi pracę. Na początku odmówiłam, bo bałam się, że nie znam polskiego, ale mąż mnie namówił. Obecnie jesteśmy już na swoim, sami się utrzymujemy. A ja pomagam w tłumaczeniach, np. gdy cudzoziemcy muszą iść do szpitala, albo szukają mieszkania – opowiada Lajla.

– Możliwość pobytu w ośrodkach dla cudzoziemców jest jedną z form pomocy socjalnej przysługującej osobom ubiegającym się w Polsce o ochronę międzynarodową – status uchodźcy lub ochronę uzupełniającą. Przez cały czas trwania procedury otrzymują zakwaterowanie, wyżywienie, pomoc finansową oraz opiekę medyczną – tłumaczy Jakub Dudziak, rzecznik prasowy Urzędu do Spraw Cudzoziemców.

Dni Otwarte urząd organizuje jeszcze w ośrodku w Bezwoli (23 czerwca) oraz w Białej Podlaskiej (5 lipca).

Uchodźcy w liczbach

W 2015 roku o ochronę międzynarodową w Polsce (status uchodźcy lub ochronę uzupełniającą) ubiegało się ponad 12 tys. osób, najwięcej z Czeczenii (prawie 8 tys. osób). Drugą najliczniejszą grupą byli obywatele Ukrainy – ponad 2,3 tys. osób. Status uchodźcy przyznano 348 cudzoziemcom, w tym m.in. 203 Syryjczykom, 24 Irakijczykom czy 21 obywatelom Federacji Rosyjskiej. 8,7 tys. spraw dotyczących udzielenia ochrony międzynarodowej zostało umorzonych ze względu na opuszczenie Polski przez cudzoziemców.

Obecnie przebywa tu 125 osób, większość to obywatele Rosji narodowości czeczeńskiej.

– Nowością jest dla nas obecność ok. 20 osób z Tadżykistanu. Są bardzo kontaktowi. Wcześniej mało osób stamtąd do nas docierało – mówi Grzegorz Machno, kierownik ośrodka dla cudzoziemców w Kolonii Horbów pod Białą Podlaską.

We wtorek Urząd do Spraw Cudzoziemców oraz lubelskie Centrum Wolontariatu zorganizowały tu Dzień Otwarty. Podobnych placówek jak ta w Kolonii Horbów jest w Polsce jedenaście. Na co dzień nie są otwarte dla każdego. Aby tu wejść trzeba mieć zgodę szefa Urzędu do Spraw Cudzoziemców.

– Dni Otwarte są potrzebne – przekonuje Magdalena Przytuła z Centrum Wolontariatu. – Widzimy jak wiele jest do zdobienia, zwłaszcza w kwestii dialogu, bo rozmowy o cudzoziemcach trochę spłycamy do liczb. Musimy się zastanowić, co zrobić aby współistnieć w małej lokalnej przestrzeni.

W przypadku Kolonii Horbów integracja jest możliwa m.in. dzięki temu, że część dzieci chodzi do pobliskiej szkoły w Berezówce.

– Dzieci mają kontakt ze swoimi polskimi rówieśnikami, szkoła organizuje też różne imprezy, na które z kolei przychodzą rodzice. Dochodzi nawet do międzykulturowych przyjaźni. Później zapraszają się na imieniny – opowiada Machno.

Obecnie przebywa tu 125 osób, większość to obywatele Rosji narodowości czeczeńskiej.

– Nowością jest dla nas obecność ok. 20 osób z Tadżykistanu. Są bardzo kontaktowi. Wcześniej mało osób stamtąd do nas docierało – mówi Grzegorz Machno, kierownik ośrodka dla cudzoziemców w Kolonii Horbów pod Białą Podlaską.

We wtorek Urząd do Spraw Cudzoziemców oraz lubelskie Centrum Wolontariatu zorganizowały tu Dzień Otwarty. Podobnych placówek jak ta w Kolonii Horbów jest w Polsce jedenaście. Na co dzień nie są otwarte dla każdego. Aby tu wejść trzeba mieć zgodę szefa Urzędu do Spraw Cudzoziemców.

– Dni Otwarte są potrzebne – przekonuje Magdalena Przytuła z Centrum Wolontariatu. – Widzimy jak wiele jest do zdobienia, zwłaszcza w kwestii dialogu, bo rozmowy o cudzoziemcach trochę spłycamy do liczb. Musimy się zastanowić, co zrobić aby współistnieć w małej lokalnej przestrzeni.

W przypadku Kolonii Horbów integracja jest możliwa m.in. dzięki temu, że część dzieci chodzi do pobliskiej szkoły w Berezówce.

– Dzieci mają kontakt ze swoimi polskimi rówieśnikami, szkoła organizuje też różne imprezy, na które z kolei przychodzą rodzice. Dochodzi nawet do międzykulturowych przyjaźni. Później zapraszają się na imieniny – opowiada Machno.

Powiązane galerie zdjęć:

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama