Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Veljko Nikitović: Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść

ROZMOWA Z Veljko Nikitoviciem, żywą legendą Górnika Łęczna
Veljko Nikitović: Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść
fot. Przemysław Gąbka/gornik.leczna.pl

13 sezonów, 302 rozegrane mecze, 18 strzelonych goli. Gdy rozpoczynałeś piłkarską karierę planowałeś, że niemal całą spędzisz w jednym klubie?

– To ciężko zaplanować. Wyjeżdżałem z Serbii jako młody chłopak, w poszukiwaniu lepszego życia. U nas infrastruktura, płaca, możliwości do rozwoju, to wszystko nie było na najlepszym poziomie. Przyjechałem do Łęcznej, zobaczyłem znacznie lepsze warunki i zostałem.

Nie miałeś nigdy ambicji, żeby spróbować swoich sił w mocniejszej lidze, w silniejszym klubie?

– Raz wyjechałem do Rumunii. Przez pół roku w Vaslui przypomniałem sobie, jak to jest, gdy nie płacą ci regularnie, gdy nie szanują. Jestem niezwykle wdzięczny osobom związanym z Górnikiem, że pozwolono mi szybko wrócić do Łęcznej, że znalazło się dla mnie ponownie miejsce w zespole. Powiedziałem wtedy, jeśli będzie taka możliwość, chciałbym zakończyć tu karierę. Cieszę się, że się udało.

Co zdecydowało o tym, że na tak wiele lat związałeś się z Górnikiem?

– Niektórzy powiedzą, że to brak ambicji, ale ja jestem takim człowiekiem, który bardzo ceni sobie stabilizację. Założyłem rodzinę, urodziły mi się dzieci i Łęczna stała się moim jednym domem, Górnik drugim. A ja zawsze dbam i będę dbał, żeby w moim domu było czysto, było posprzątane.

Stałeś się też ikoną klubu dla kibiców. Wielu przychodziło na mecze dla Veljko Nikitovicia.

– Niewielu jest dziś piłkarzy, którzy zostają w jednym miejscu przez całą karierę. A jeśli zawodnik daje z siebie całego siebie na boisku – ja zawsze dawałem – to ludzie będą to szanować. Bardzo cenię sobie, że mam i zawsze miałem z fanami dobry kontakt. To też pewnie zdecydowało o tym, że zostałem tu tak długo i wciąż jestem.

Które momenty w tej swojej przygodzie z Górnikiem wspominasz najmilej?

– Dużo było takich chwil. Pamiętam przecież i czasy, gdy po raz pierwszy graliśmy w ekstraklasie i późniejsze kolejne awanse z trzeciej ligi do drugiej i z powrotem do ekstraklasy. Były też pojedyncze mecze, w których udawało się decydować o wyniku. Nigdy nie zapomnę, jak w ostatniej minucie doliczonego czasu gry strzeliłem zwycięską bramkę w meczu z Groclinem, a to był ten Groclin, który grał w Pucharze UEFA. Nie zapomnę też zwycięstw z Legią, przy Łazienkowskiej, i u nas, już za trenera Szatałowa.

Na gorąco, po zakończeniu sezonu, mówiłeś, że za największy sukces w swojej karierze uważasz jednak to ostatnie utrzymanie. Podtrzymujesz to zdanie?

– Na spokojnie, z perspektywy tych kilku tygodni myślę tak samo. Bo po 30 kolejkach byliśmy przecież w czerwonej strefie, spadaliśmy, a rywalizację w dolnej połówce zaczęliśmy od dwóch porażek. Była bardzo napięta sytuacja, nikt na nas nie stawiał, a jednak wspólnie z trenerem Rybarskim udało nam się tę ekstraklasę w Łęcznej utrzymać. Po meczu ze Śląskiem, gdy udało się zapewnić utrzymanie, to wszystko w nas wybuchło. To była chyba największa radość w moim piłkarskim życiu.

Mimo tego postanowiłeś zakończyć karierę. Nie czułeś się na siłach, żeby rozegrać kolejny sezon na poziomie ekstraklasy?

– Może i w jakiś sposób mógłbym pomóc i na boisku, ale nie dałbym rady rozegrać już 25 czy 30 meczów w sezonie. Jestem w takim wieku, że więcej czasu potrzebuję na regenerację organizmu, nie zawsze mógłbym trenować na sto procent, a to nie w moim stylu. Za bardzo szanuję ten klub, kibiców, wszystkich ludzi z nim związanych, żeby coś robić na siłę. Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść. Przyszła pora, żeby podać sobie ręce i powiedzieć: „dziękuję”. Jeden etap w moim życiu się kończy, ale zaczyna się kolejny. Mam nadzieję, że jako asystent Andrzeja Rybarskiego pomogę wynieść Górnika na jeszcze wyższy poziom.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama