Jerzy Wojtasiewicz pokazuje przez siatkę rozległe pole namiotowe w Resorcie Piaseczno. – To wszystko dostał mój ojciec za zasługi wojenne. To było nasze. W 1973 r. zabrali nam to, bo miał tu powstać duży ośrodek wypoczynkowy. Ziemię potracili także nasi sąsiedzi. Niektórzy to klęczeli i płakali, gdy dowiedzieli się o wywłaszczeniu. To była słaba ziemia, ale nasza. Do dziś nie ma tu ośrodka, a ja na ojcowiznę patrzę się przez ogrodzenie – mówi Jerzy Wojtasiewicz, dziś mieszkaniec Łęcznej. Państwo wypłaciło odszkodowania za zabrane działki, ale Wojtasiewiczowie czuli się oszukani.
Kiedy zmienił się ustrój Stanisław Wojtasiewicz, ojciec Jerzego, w 1991 wystąpił z wnioskiem się zwrot działki. I tak zaczęła się wieloletnia batalia o odzyskanie majątku. – Zgodnie w prawem w ciągu siedmiu lat od wywłaszczenia miał być osiągnięty jego cel, czyli, jak napisano w orzeczeniu z 1973 roku, wybudowany „ogólnodostępny ośrodek wypoczynkowy nad j. Piaseczno”. W tym czasie ośrodek nie powstał – mówi mecenas reprezentujący Wojtasiewicza w postępowaniu administracyjnym. – Na ten fakt cały czas zwracają uwagę sądy administracyjne wszystkich szczebli, uchylając decyzje organów samorządowych i nakazując ponowne rozpatrywanie tej sprawy przez gminę Ludwin. Gmina odmawia, a jej decyzję podtrzymują starosta i dalej wojewoda. Po naszych skargach sprawa ponownie wraca do sądu administracyjnego. I tak zamyka się te błędne koło, które trwa już ćwierć wieku. Na razie nie widać końca tej sprawy – dodaje mecenas.
– Decyzje w sprawie zwrotu działki nr 285 we wsi Rozpłucie Pierwsze podejmowały wszystkie organy, tj. Urząd Rejonowy, Urząd Wojewódzki i Starostwo Powiatowe w Łęcznej. We wszystkich decyzjach odmawiano zwrotu wywłaszczonej nieruchomości – mówi Andrzej Chabros, wójt Ludwina. – Gmina stoi na stanowisku, że wywłaszczona nieruchomość wchodzi w skład zorganizowanego ośrodka wypoczynkowego i w takim stanie to funkcjonuje od lat 70. minionego wieku – dodaje wójt. Gminie prawdopodobnie chodzi o pole namiotowe, które rzeczywiście działało tu, mniej lub bardziej formalnie, w latach 70. i 80. minionego wieku. – Była to bardziej łąka, gdzie ludzie rozbijali namioty, bez alejek, wyznaczonych miejsc, toalet. Trudno to nazwać „ogólnodostępnym ośrodkiem wypoczynkowym” – dodaje mecenas.
Argumentacja gminy nie przekonuje też Wojtasiewicza. – Jak mam wierzyć w sprawiedliwość. Próbowałem dogadać się z wójtem Chabrosem, ale w zamian zaoferował mi około 30-arową parcelę, gdzieś na uboczu. O odszkodowaniu nie ma nawet mowy. Sądy wydają wyroki, a gmina nic sobie z nich nie robi. Ja już chyba nie dożyję sprawiedliwości. Moje dzieci będą musiały dalej walczyć o nasze – dodaje Jerzy Wojtasiewicz.
Ostatni wyrok w tej sprawie został wydany przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie 28 kwietnia 2015 r. Sąd uchylił wtedy decyzję wojewody lubelskiego i starosty łęczyńskiego odmawiającą zwrotu wywłaszczonej nieruchomości. Od wyroku gmina Ludwin wniosła skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Strony czekają na wyrok.
Nieruchomości przy jeziorze Piaseczno są drogie. Hektar po podzieleniu na 5-arowe działki rekreacyjne jest wart kilkaset tysięcy złotych.
Jerzy Wojtasiewicz pokazuje przez siatkę rozległe pole namiotowe w Resorcie Piaseczno. – To wszystko dostał mój ojciec za zasługi wojenne. To było nasze. W 1973 r. zabrali nam to, bo miał tu powstać duży ośrodek wypoczynkowy. Ziemię potracili także nasi sąsiedzi. Niektórzy to klęczeli i płakali, gdy dowiedzieli się o wywłaszczeniu. To była słaba ziemia, ale nasza. Do dziś nie ma tu ośrodka, a ja na ojcowiznę patrzę się przez ogrodzenie – mówi Jerzy Wojtasiewicz, dziś mieszkaniec Łęcznej.
Państwo wypłaciło odszkodowania za zabrane działki, ale Wojtasiewiczowie czuli się oszukani.
Jerzy Wojtasiewicz pokazuje przez siatkę rozległe pole namiotowe w Resorcie Piaseczno. – To wszystko dostał mój ojciec za zasługi wojenne. To było nasze. W 1973 r. zabrali nam to, bo miał tu powstać duży ośrodek wypoczynkowy. Ziemię potracili także nasi sąsiedzi. Niektórzy to klęczeli i płakali, gdy dowiedzieli się o wywłaszczeniu. To była słaba ziemia, ale nasza. Do dziś nie ma tu ośrodka, a ja na ojcowiznę patrzę się przez ogrodzenie – mówi Jerzy Wojtasiewicz, dziś mieszkaniec Łęcznej.
Państwo wypłaciło odszkodowania za zabrane działki, ale Wojtasiewiczowie czuli się oszukani.














Komentarze