• Po sezonie 2013 zapowiadał pan koniec przygody z żużlem. Teraz udało się pana namówić do powrotu i w nadchodzącym sezonie znowu będzie pan kierownikiem KMŻ Motoru Lublin.
– Nazwijmy to tak, że będę pomagał podczas meczów ligowych i starał się służyć swoja radą. Za namową prezesa Andrzeja Zająca i trenera Jurka Głogowskiego zgodziłem się na taką pomoc, choć w tej chwili czas nie bardzo pozwala mi na to, żeby poświęcić się żużlowi tak, jak przez ostatnie 30 lat. Powiedziałem, że na pewno będę na wszystkich meczach ligowych u siebie i w miarę możliwości postaram się "obskoczyć” wszystkie spotkania wyjazdowe. Jak czas pozwoli, to może wyjdzie z tego coś więcej...
• To prezes i trener mają taki dar przekonywania, czy po prostu ciągnęło pana do żużla?
– To przede wszystkim zasługa Andrzeja i Jurka. Jurka znam jeszcze czasów, kiedy był w szkółce żużlowej, pamiętam jego ligowy debiut w 1982 roku w Grudziądzu. Powiedział, że chciałby, żebyśmy pracowali razem, więc postanowiłem spróbować. Jeśli nikomu nie przeszkadza to, że postarzałem się o 20 kilogramów i moje słowo może w czymś pomóc, to czemu nie. Kiedy poprzednim razem wróciłem do Lublina po sześciu latach spędzonych w Rzeszowie, to drużyna awansowała do pierwszej ligi. Nie mam nic przeciwko, żeby teraz sytuacja się powtórzyła.
• Teraz zarząd nie mówi głośno o awansie. A pana zdaniem na co stać tę drużynę?
– Uważam, że jeżeli bawimy się w sport, to trzeba mówić o zwycięstwach. Nie można stawiać sobie celu, że będziemy w środku tabeli. W każdym meczu chcemy jechać o zwycięstwo. Taki jest cel na cały sezon.
• Drużyna została skompletowana niemal w ostatniej chwili. Na kogo z zakontraktowanych zawodników będzie pan szczególnie liczył?
– O tym, kiedy się zaczyna transfery decyduje kieszeń. Tak to wygląda w dzisiejszym sporcie. Ale jest paru zawodników, na których liczę mocno: Ales Dryml, Ronnie Jamroży, czy Patryk Malitowski. Moim cichym faworytem jest Sam Masters. Widziałem go w kilku meczach ligi angielskiej. To bardzo waleczny chłopak i jego forma może okazać się miłą niespodzianką. Mam nadzieję, że młodzież będzie mocniejszym punktem drużyny, niż w ubiegłym roku i tu nie będziemy tracić punktów. Tę drużynę stać na to, żeby powalczyć o zwycięstwo. Na pewno dość groźny będzie KSM Krosno, ale my też nie jesteśmy słabi.
• Ostatnio dużo mówiło się o złym stanie lubelskiego toru. Doglądał pan prac, jakie są prowadzone przy Al. Zygmuntowskich?
– Z tego, co wiem, dowieziono tam ponad 200 ton sjenitu i w najbliższych dniach będzie on mieszany ze starą nawierzchnią. To wymaga sporo pracy, ale liczę, że przez najbliższe 3-4 tygodnie uporamy się z tym, żeby koło 15-20 marca rozpocząć treningi.
Reklama
Jacek Ziółkowski, KMŻ Motor: Nie mam nic przeciwko powtórce
ROZMOWA Z Jackiem Ziółkowskim, kierownikiem drużyny KMŻ Motor Lublin
- 23.02.2015 16:00

Reklama












Komentarze