Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Ciąg dalszy zamieszania w bialskim pogotowiu. W środę zwolniony, w czwartek przywrócony do pracy

W środę, dzień po Marszu Godności ratownik bialskiego pogotowia dostał wypowiedzenie z pracy. A w czwartek nowy dyrektor placówki je wycofał
Ciąg dalszy zamieszania w bialskim pogotowiu. W środę zwolniony, w czwartek przywrócony do pracy
Andrzej Kielak (pierwszy z lewej) w środę dostał wypowiedzenie z pracy. W czwartek dyrektor Michał Jedliński je wycofał/ fot.E.Burda

Kielak od 16 lat pracuje w bialskim pogotowiu, wychowuje niepełnosprawną córkę. Wielokrotnie reprezentował bialską jednostkę w zawodach ratownictwa medycznego. Zwolnieniem groził mu kilka miesięcy temu dyrektor Roman Filip. To jemu pracownicy bialskiego pogotowia zarzucają mobbing.

Obecnie został wysłany na kilkumiesięczny urlop, a 13 lipca do kierowania stacją na zastępstwo oddelegowany został przez marszałka Michał Jedliński. I to on wręczył w środę Andrzejowi Kielakowi rozwiązanie umowy o pracę z 3-miesięcznym okresem wypowiedzenia. Do tego pismo z uzasadnieniem sporządzone jeszcze przez Romana Filipa.

- Chodziło o to, że na profilu społecznościowym Facebook zamieściłem zdjęcie kartki z rozpoznaniem bólu zęba u pacjenta, bez danych osobowych. Wkleiłem to w ramach kampanii przeciwko nieuzasadnionym wezwaniom karetek  - opowiada Kielak.

Przełożony kazał to ratownikowi usunąć i napisać wyjaśnienie w tej sprawie. - Zarzucił mi że zdradziłem tajemnicę służbową. Tymczasem radziłem się prawnika, który  stwierdził, że w polskim prawie takie coś już nie istnieje. Niemniej jednak po kilku tygodniach dyrektor Roman Filip napisał do związków zawodowych, że zamierza mi wypowiedzieć umowę - relacjonuje ratownik.

Sprawa ucichła na kilka tygodni, aż do środy, kiedy Kielak dostał wypowiedzenie.  - Chodzi o to aby zastraszyć resztę pracowników, którzy brali udział w marszu godności. Odwołam się do sądu pracy - tak jeszcze w czwartek rano zapowiadał zwolniony ratownik.

Kilka godzin później, nastąpił zwrot akcji. - W związku z tym że w całej Polsce zarządzeniem pani premier został wprowadzony podwyższony stopień gotowości w ochronie zdrowia, musimy funkcjonować w pierwszym stopniu alarmowym. Dlatego wycofałem wypowiedzenie umowy o pracę. Bo groziłoby to paraliżem jednostki. Jest to decyzja wiążąca, drugi raz tej umowy nie można wypowiedzieć - poinformował nas Michał Jedliński obecny dyrektor stacji pogotowia w Białej Podlaskiej. Zapewnił też, że innych wypowiedzeń nie przekazał.

- Ucieszyłem się, bo odbyłem kulturalną rozmowę z panem dyrektorem, mogłem wszystko wyjaśnić. Mogę dalej pracować na dotychczasowych zasadach. Dobrze, że pan Jedliński przejrzał na oczy i zorientował się, że nie może iść drogą dyrektora Filipa- uważa Kielak.

Za kolegą murem stanęli inni ratownicy, którzy w czwartek, najpierw rano spotkali się z Michałem Jedlińskim, a popołudniu pojechali opowiedzieć o tym na sesji sejmiku wojewódzkiego. - Pan Jedliński daje nam nadzieję, przez te kilka dni wprowadził spokój. A te wypowiedzenie traktujemy jako niedopatrzenie. Cieszymy się, że dyrektor rozumie, że człowiek jest tu najważniejszy. Ma od nas kredyt zaufania- przyznaje ratownik Waldemar Zdańkowski, który zabierał głos podczas obrad sejmiku.

Ratownicy liczą że Roman Filip już nie wróci z urlopu, a pogotowiem na stałe pokieruje Michał Jedliński. We wtorek wysłali  dokumenty - dowody na mobbing ze strony dyrektora Romana Filipa do  Rzecznika Praw Obywatelskich, Prokuratury Generalnej i inspekcji pracy.-  Są tu nagrania, zdjęcia, pisemne oświadczenia pracowników, relacje świadków. Do tego lista z podpisami w sprawie odwołania dyrektora- precyzuje  ratownik Mariusz Fidura.  W piątek w pogotowiu kończy się też kontrola zlecona przez marszałka.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama