• Kto i kiedy wymyślił, że kura będzie twarzą Jarmarku Jagiellońskiego?
- W 2007 roku poproszono mnie o projekt plakatu na pierwszą edycję Jarmarku Jagiellońskiego. Zaprojektowałam wtedy plakat z Kurą Trojańską zbudowaną z desek. W tej Kurze rzemieślnicy mieli dostać się do Lublina i podbić miasto. Organizatorom pomysł się spodobał. W kolejnym roku Kurę Trojańską podrasowałam. Dostała koła i elementy mechaniczne. Organizatorzy zbudowali wtedy blaszaną kurę, która bryłą przypominała Kurę z plakatu. To było niesamowite: zbudowali ją na podwoziu samochodu i powstał pojazd, do którego można wejść, jak do Kury Trojańskiej! Jest to wspaniały, bardzo mocny element promocyjny. Strasznie się cieszyłam z tej kury. W samej realizacji nie miałam żadnego udziału, ale to było urzeczywistnienie moich mrzonek. Myślę, że to był moment, w którym kura stała się symbolem jarmarku.
• Jak wygląda cykl produkcyjny kolejnej plakatowej bohaterki?
- W grudniu Piotr Zieniuk (dyrektor organizacyjny Jarmarku Jagiellońskiego - przyp. aut.) mówi, żebym myślała o Kurze. Co roku podczas jarmarku jest jakiś motyw przewodni: szkoła haftu, wycinanka, zabawka. Kura koresponduje zazwyczaj z tym motywem. Staram się, żeby co roku jej postać miała swój charakter, żeby można było powiedzieć o niej coś więcej niż „kura”. To sprawia, że Kura wydaje się bliska odbiorcy, że wchodzi się z Kurą w relację. Kura wywołuje konkretne emocje. I nie chodzi jedynie o język graficzny tylko o opowiadanie historii o kurze jarmarkowej. To są bardziej ilustracje niż plakaty. Kura pomimo, że wykluła się u mnie w głowie, że ją wysiaduję (dosłownie) od 10 lat (z przerwą) - nie należy już do mnie. Stała się postacią publiczną, jarmarkową, lubelską. To jest niesamowite, że myśl może tak zacząć żyć własnym życiem.
• Zdarza się, że widzi pani jakiś motyw albo obraz, przedmiot i myśli: O, to by było fajne dla Kury?
- Kura jest mi bardzo bliska, jak tylko mam okazję spotkać żywą, dokładnie się jej przyglądam. Myślę, że przy odpowiednim podejściu i swobodzie sam temat kury jest nie do wyczerpania. Przez cały rok, pracując nad innymi, zupełnie nie związanymi z nią projektami, przygotowuję się do Kury. Były dwa lata, kiedy ktoś inny nad nią pracował. To było trudne i dla mnie, i dla Kury, bo w mojej głowie to już nie jest tylko plakat. To bliska mi, abstrakcyjna istota.
• Papier, nożyczki, ołówek czy ekran i mysz? Jak powstaje Kura?
- Głowa. Długo tylko głowa, kartka i długopis. Przez kilka miesięcy Kura jest wszędzie, na każdym skrawku wolnego papieru. Ale raczej jako hasła, zapisy pomysłu niż rysunki. Potem komputer.
Powstaje kilka niedokończonych wersji, po próbach i konsultacjach z Piotrkiem wykluwa się jedna konkretna, która znów ma setki wersji. I tak do ostatecznego efektu. W tym roku to Kura Maszyna, która idąc haftuje. Inspirowana jest maszyną do szycia, stopy kury to stopki maszyny. Motywem przewodnim tegorocznego jarmarku jest haft.
• Czy jakaś kurza bohaterka jest pani specjalnie bliska?
- Najbardziej lubię korpulentnego pana Kurę z małym kogucikiem. Ma rozwiane loczki, bo pędzi w powozie ciągniętym przez małego drewnianego kogutka trojańskiego. Ilustracja przypomina starą fotografię. To bardzo złożony fotomontaż.
• Na jednych plakatach, zaproszeniach, ulotkach Kura biegnie w prawo, na innych w lewo. Od czego to zależy ?
- A to już proszę zapytać kurę, ja tego nie wiem. Ona chodzi jak chce i gdzie chce. Pewnie zależy czy idzie na jarmark czy wraca.
• Czy Kury jarmarkowe są ważne w pani dorobku?
- Plakat kojarzy się ludziom z konkretnym czasem i wydarzeniem. Promocja imprezy jest bardzo dobra, rozreklamowana w Polsce, więc i kura jest znana. Czasem w Internecie spotykam zdjęcia: ktoś oprawił plakat z jarmarku i powiesił sobie na ścianie w mieszkaniu. Więc ważna jest dla mnie, bo ważna jest dla ludzi. Wymaga dużo pracy i zajmuje sporo czasu w ciągu roku, więc też przeplata się z osobistymi, życiowymi przygodami. Podczas rozmowy z komisją przyznającą dotacje miałam udowodnić, że będę potrafiła prowadzić firmę zajmującą się projektami graficznymi. Strasznie się trzęsłam i jury zapytało jak sobie poradzę, skoro tak dygoczę podczas rozmowy. Odpowiedziałam, że podczas pracy nie dygoczę i pokazałam swoje portfolio gdzie był plakat z jarmarku. Jedna pani z komisji krzyknęła: O kura! Wisi u mnie w kuchni!
Więc chyba Kura zdobyła dla mnie tę dotację.
Not. agdy
Małgorzata Rybicka
rocznik 1981. Pochodzi z Lublina. Od 2009 roku prowadzi swoją Wytwórnię Projektów GRAFFISH gdzie jest specjalistą d/s projektów graficznych, a od 2001 roku tym samym zajmuje się w Ośrodku „Brama Grodzka - Teatr NN”.
W tym roku jej kalendarz dla Fundacji Alpha „O melomanie, który wyleczył zapominanie” dostał nagrodę Najpiękniejszej Książki Roku 2015 PTWK (w kategorii katalogi, wydawnictwa bibliofilskie i inne).
Projektowała m. in. dla wrocławskiego wydawnictwa Wartswy, Jewish Culture Centre w Warszawie, Ośrodka Książki Obrazkowej OKO i wielu innych. Współpracuje z Fundacją ALPHA i wydawnictwem Jacka Podsiadło Bez Napiwku.
Aktualnie pracuje nad książką Tomasza Pietrasiewicza dla Teatru NN, nad kolejną książką dla wydawnictwa Bez Napiwku, nad kalendarzem dla Fundacji Alpha i książką na temat autyzmu dr Anny Prokopiak (prezesa tej fundacji) oraz nad plakatem o Lublinie dla LUBLOV i tomikiem poezji Małgosi Skałbani. Jak tłumaczy lubi z nimi wszystkimi pracować, bo dają jej wolną rękę, a to wyzwala kreatywność.














Komentarze