Bochotnica
Najstarszym zamkiem jest zamek w Bochotnicy. Według legendy, zbudował go król Kazimierz Wielki, który miał go podarować swojej ukochanej Esterce. Według innych źródeł, zamek powstał dzięki Maciejowi Borkowiczowi.
– Jest to jak najbardziej autentyczna postać – podkreśla Robert Och, znany puławski historyk i regionalista. – Był przywódcą nieudanej konfederacji z 1352 r., kiedy szlachta wystąpiła przeciwko królowi. Został skazany na banicję, ale dalej spiskował przeciwko królowi, dlatego został w końcu skazany na okrutną śmierć – głodową.
Legenda głosi, że Borkowicz zmarł na zamku w Bochotnicy, ale tak naprawdę to zmarł - owszem - w zamku, ale w Kazimierzu. Przez 10 dni był przetrzymywany bez jedzenia w baszcie, w końcu został zamordowany. Niektórzy jednak twierdzą, że ostanie dni życia spędził jednak w lochach zamku bochotnickiego, a jego duch wciąż straszy w jego ruinach.
Sam zamek powstał po 1340 r. Ten okres był tragiczny dla Polski, po najazdach Tatarów na Lubelszczyznę, Kazimierz Wielki opracował plan budowy szeregu niewielkich zamków obronnych. Wtedy powstał m.in. zamek w Bochotnicy, Lublinie i Kazimierzu.
– Zamki miały wtedy podwójne pochodzenie – dodaje Robert Och. – Budował je albo król, albo rody szlacheckie. W tym drugim przypadku to król wydawał na nie pozwolenia, nietrudno zgadnąć że najchętniej taką zgodę otrzymywały rody przychylne królowi. W ten sposób powstał zamek w Bochotnicy, a jego budowę przypisuje się rodowi Firlejów.
W 1379 r. zamek od Firlejów kupili Kurowscy, z czasem odziedziczyły go córki Kurowskiego i ostatecznie dostała go ich córka Katarzyna, która wyszła za mąż za Zbąskiego. Była to niezwykła kobieta, która dała się poznać z jak najgorszej strony. Z zamku zrobiła gniazdo rozbójników, przebywały na nim podejrzane osoby. Razem z nimi jeździła po wioskach i grabiła je. Łupy zwozili potem do zamku. Według różnych przekazów i legend, Katarzyna miał początkowo pobierać haracze za ochronę, ale potem bez skrupułów napadała na pobliskie wsie.
Skarby natomiast zostały tak głęboko schowane, że mimo wielu prób nikomu nie udało się trafić na ich ślad. Podobno na przeszkodzie stoi duch Katarzyny, który odstrasza śmiałków-poszukiwaczy. Adolf Dygasiński, polski pisarz, który opisywał legendy związane z polskim zamkami ma z kolei inne wytłumaczenie: według niego skarby strzeże wielki biały kot, który przeraźliwym miauczeniem ma odstraszać kręcących się po zamku.
Bochotnica
Najstarszym zamkiem jest zamek w Bochotnicy. Według legendy, zbudował go król Kazimierz Wielki, który miał go podarować swojej ukochanej Esterce. Według innych źródeł, zamek powstał dzięki Maciejowi Borkowiczowi.
– Jest to jak najbardziej autentyczna postać – podkreśla Robert Och, znany puławski historyk i regionalista. – Był przywódcą nieudanej konfederacji z 1352 r., kiedy szlachta wystąpiła przeciwko królowi. Został skazany na banicję, ale dalej spiskował przeciwko królowi, dlatego został w końcu skazany na okrutną śmierć – głodową.
Legenda głosi, że Borkowicz zmarł na zamku w Bochotnicy, ale tak naprawdę to zmarł - owszem - w zamku, ale w Kazimierzu. Przez 10 dni był przetrzymywany bez jedzenia w baszcie, w końcu został zamordowany. Niektórzy jednak twierdzą, że ostanie dni życia spędził jednak w lochach zamku bochotnickiego, a jego duch wciąż straszy w jego ruinach.
Sam zamek powstał po 1340 r. Ten okres był tragiczny dla Polski, po najazdach Tatarów na Lubelszczyznę, Kazimierz Wielki opracował plan budowy szeregu niewielkich zamków obronnych. Wtedy powstał m.in. zamek w Bochotnicy, Lublinie i Kazimierzu.
– Zamki miały wtedy podwójne pochodzenie – dodaje Robert Och. – Budował je albo król, albo rody szlacheckie. W tym drugim przypadku to król wydawał na nie pozwolenia, nietrudno zgadnąć że najchętniej taką zgodę otrzymywały rody przychylne królowi. W ten sposób powstał zamek w Bochotnicy, a jego budowę przypisuje się rodowi Firlejów.

Kazimierz
Drugi zamek, w Kazimierzu, wybudował już sam król. To jeden z zamków tworzących pierścień ochronny przed najazdem wroga. Powstał w latach 40. XIV w. Po śmierci króla przeszedł w ręce rodziny Ostrowskich, później Borzęckich. Jego właścicielami byli także Firlejowie, Radziwiłłowie i Lubomirscy. Przez lata był wielokrotnie przebudowywany: ze stylu gotyckiego aż po renesansowe cechy. Kresem świetności był potop szwedzki; od tamtego czasu popadł w ruinę.
Z zamkiem wiąże się najbardziej znana legenda o Esterce. Król – według niej – miał zbudować pod ziemią tunel łączący dwa zamki: kazimierski i bochotnicki. W ten sposób, unikając ciekawskich spojrzeń, mógł się spotykać ze swoją ukochaną. Złośliwi jednak twierdzą, że po pokonaniu tej odległości dzielącej obydwa zamki – zamiast zająć się ukochaną – padał ze zmęczenia.
Ukochaną króla była piękna Esterka, którą spotkał wracając z polowania. Była to miłość od pierwszego wejrzenia i co najważniejsze – z wzajemnością. Według legendy, Esterka była nie tylko piękna i mądra, ale również skromna. Nigdy o nic nie prosiła króla, ale ponieważ za każdy podarunek z radością dziękowała, to nic dziwnego, że i prezenty dostawała nader często… Król odwiedzał ją w jej domu. To nie wszystkim się podobało, dlatego miał zbudować dla niej zamek w Bochotnicy, gdzie mogli się spotykać.
Otoczenie króla nie było przychylne Esterce. Początkowo sądzono, że jest to jedynie przelotny romans. Kiedy jednak Esterka urodziła królowi syna, postanowili działać: zmusili go do ślubu z księżniczką głogowską – Jadwigą. Esterka musiała się pogodzić z tym faktem, ale wciąż miała kontakt z królem. Kiedy ten leżał już na łożu śmierci, chciał po raz ostatni zobaczyć swoją ukochaną. Niestety, Esterki nie dopuszczono do umierającego.

Janowiec
Trzeci zamek – tym razem po drugiej stronie Wisły – jest dużo młodszy od pozostałych. Mowa o zamku w Janowcu, który został zbudowany przez Firlejów w pierwszej połowie XVI w. Budowę rozpoczął Mikołaj Firlej, potem kontynuował jego syn Piotr. Zamek przez 300 lat był często przebudowywany m.in. przez Tarłów i Lubomirskich. To ci drudzy doprowadzili go do rozkwitu.
Z zamkiem związane są również znane legendy:
Według pierwszej, na zamkowym dziedzińcu była głęboka studnia, której tafla wody znajdowała się na poziomie Wisły. Podobno jak wpuściło się do niej kaczkę, to wypływała na brzegu Wisły.
Drugą najbardziej znaną legendą jest postać czarnej damy, która straszy gości.
– Działo się to dawno temu w czasach Lubomirskich – mówi Robert Och. – Mieli córkę, Helenę, która zakochała się w młodym rybaku. W pobliżu zamku łowił ryby. Była to obustronna miłość, ale nie do zaakceptowania przez szlachecką rodzinę. Nie pomagały perswazje ani prośby. Wtedy postanowili zamknąć ją w baszcie, licząc że młoda Helena zapomni o ukochanym.
Ta jednak okazała się twardą dziewczyną i ani myślała ulec rodzicom. Na baszcie spędziła kilka miesięcy, w końcu popełniła samobójstwo. Według przekazów przebiła serce sztyletem, ale według innej wersji – wyskoczyła z wieży.
Po jej śmierci, rodzice ubrali zwłoki w czarną suknię i w szklanej trumnie pochowali ją w Kazimierzu. Jednak jej duch zaczął nawiedzać janowiecki zamek. Przenosiny trumny do kościoła w Janowcu niczego nie zmieniły. Do dziś na ruinach zamku wciąż można zobaczyć czarną damę i usłyszeć jej jęki cierpienia. Czarna dama wciąż jest obecna na zamku.
To nie jedyny duch w Janowcu. Inna legenda mówi o kucharzu, który przez pewien czas mieszkał na zamku. Było to za czasów Piotra Firleja, który chciał zaprosić na ucztę samego króla. W tym celu ściągnął z zagranicy kuchmistrza, który był odpowiedzialny za przygotowanie przyjęcia. Kuchmistrz miał jednak podły charakter. Gnębił podległych mu kucharzy i za każde przewinienie wtrącał ich do lochu. W końcu doszło do buntu. Kucharze upiekli go na ruszcie i uciekli z zamku. Firlej przyrzekł im na piśmie, że włos im z głowy nie spadnie. Mieli jednak wrócić do zamku i dokończyć przygotowania do uczty. Tak też zrobili. Przyjęcie się udało, ale jęki ducha kuchmistrza słychać wśród ruin do dziś…















Komentarze