Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Prezydent Lublina uniewinniony w „aferze biurowcowej”

Prezydent miasta został uniewinniony w głośnej sprawie wynajęcia przez Ratusz biur w nieistniejącym wówczas budynku przy ul. Wieniawskiej. Z zarzutu oczyszczony został też sekretarz miasta. To kończy trwający dwa lata spór o legalność umowy między miastem a deweloperem.
Prezydent Lublina uniewinniony w „aferze biurowcowej”
Fot. Maciej Kaczanowski

– Trudno mówić tutaj o naruszeniu przepisów – stwierdził w ustnym uzasadnieniu Piotr Prystupa, przewodniczący Regionalnej Komisji Orzekającej.

– Od początku byłem przekonany, że w tej sprawie Urząd Miasta nie popełnił błędu – podkreśla prezydent Krzysztof Żuk w oświadczeniu wydanym zaraz po poniedziałkowym werdykcie komisji. Dla niego to wygrana.

Sprawa dotyczyła umowy zawartej przez władze Lublina w sierpniu 2014 r. z deweloperską firmą Orion. Dokument został podpisany przez sekretarza miasta, Andrzeja Wojewódzkiego na podstawie pełnomocnictwa, którego dwa dni wcześniej udzielił mu prezydent Żuk.

Umowa dotyczyła wynajęcia na potrzeby Urzędu Miasta biur o powierzchni 14 tys. mkw. w gmachu, którego budowa wówczas nawet się nie zaczęła. Mowa o biurowcu powstającym przy ul. Wieniawskiej na gruncie, który wcześniej firma Orion kupiła od miasta wygrywając otwarty dla wszystkich chętnych przetarg.

Sposób na scalenie

Właśnie w taki sposób, wynajmując biura w jednym budynku, władze miasta zamierzały skupić urząd rozrzucony po 26 lokalizacjach. – Jest to dużym utrudnieniem – mówił Żuk podczas rozprawy.

Jego poprzednik miał inny plan: wybudować na koszt miasta nowy biurowiec u zbiegu ul. Północnej i al. Kompozytorów Polskich. Żuk, zamiast budować biura, wolał je wynająć. Tłumaczył, że na nowy gmach miasto musiałoby jednorazowo wyłożyć blisko 100 milionów złotych, a pieniądze te lepiej było wykorzystać na wkład własny do inwestycji współfinansowanych przez Unię Europejską.

– Te 100 mln zł, które byśmy wydali na budowę biurowca pozwoliło nam na inwestycje 500-milionowe – wyliczał prezydent.

Gorączka kampanii

Kontrakt wzbudzał szczególnie wiele emocji w czasie samorządowej kampanii wyborczej jesienią 2014 r. Kontrkandydat Żuka, startujący pod szyldem PiS Grzegorz Muszyński zarzucał urzędującemu prezydentowi niegospodarność w związku z tym najmem. Wypowiedzi te skutkowały złożeniem przez Żuka pozwu w trybie wyborczym. Sąd Okręgowy w Lublinie przyznał rację Żukowi i nie doszukał się niczego złego w tej umowie nazywając ją „najmem rzeczy przyszłej”. Wyrok został później uchylony przez sąd wyższej instancji.

Słowo „obwinieni”

Już po kampanijnej gorączce kontrakt między miastem a Orionem prześwietlił Urząd Zamówień Publicznych, który uznał, że umowa najmu była de facto zleceniem przez miasto robót budowlanych bez wymaganego prawem przetargu. Od tej oceny władze miasta odwołały się do Krajowej Izby Odwoławczej, która była jednak tego samego zdania, co badający sprawę kontrolerzy. W efekcie Ratusz postanowił rozwiązać umowę.

Urząd Zamówień Publicznych powiadomił o swoich ustaleniach i wnioskach regionalnego rzecznika dyscypliny finansów publicznych będącego kimś w rodzaju oskarżyciela przed Regionalną Komisją Orzekającą. Żuk i Wojewódzki stanęli przed tą komisją w charakterze obwinionych. Rzecznik uznał, że działania miasta skutkowały naruszeniem ustawy i zleceniem budowy bez zachowania trybu konkurencyjnego.

– Czynem tym naruszono zasadę uczciwej konkurencji i równego traktowania wykonawców – oceniała na rozprawie Dorota Kozłowska, zastępca rzecznika. – Wnoszę o wymierzenie każdemu z obwinionych kary upomnienia.

Żuk w trakcie rozprawy tłumaczył, że firma Orion została wybrana w trybie publicznym, bo miasto ogłosiło w prasie, że chce wynająć biura blisko urzędu przy Wieniawskiej 14. – Oferty złożyły trzy firmy, komisja oceniała je i zaprosiła firmy do negocjacji – tłumaczył Żuk odpowiadając na zarzut. Ostatecznie umowa została zawarta z firmą Orion. – W umowie zapisano, że do czasu rozpoczęcia najmu miasto nie będzie ponosić żadnych kosztów.

Słowo „istniejący”

Główną linią obrony obu obwinionych samorządowców było to, że w chwili zawarcia umowy polskie prawo nie wymagało, by wynajmowany budynek fizycznie istniał.

– Nie obowiązywał w czasie zawarcia umowy przepis powszechnie obowiązującego prawa w Polsce, który by zabraniał zawarcia umowy – podkreślał mecenas Tomasz Stolat, prawnik prezydenta. Przepis owszem, był, ale tylko w unijnej dyrektywie, zaś do polskiej ustawy został wprowadzony dopiero w czerwcu 2016 r. – Konstytucja nie wskazuje, ze dyrektywy są źródłem prawa powszechnie obowiązującego w Polsce – zauważał Zbigniew Dubiel, prawnik reprezentujący sekretarza miasta.

Z taką oceną faktów zgodziła się Regionalna Komisja Orzekająca.

Prawo pozwalało

– Żeby dyrektywy były w jakikolwiek sposób wiążąca dla naszego prawodawstwa musi być inkorporowana do polskiego systemu prawnego – przyznał przewodniczący Prystupa. – Komisja doszła do przekonania, że w chwili zawierania umowy w formie aktu notarialnego spod reżimu ustawy Prawo zamówień publicznych wyłączone były umowy najmu. Przepis nie zawierał żadnych dodatkowych obostrzeń. Ani tego, czy umowa najmu dotyczy chwili teraźniejszej, czy chwili przyszłej, ani czy umowa dotyczy obiektów już istniejących, czy dopiero mających powstać.

Zarówno Żuk, jak też Wojewódzki, wnosili o uniewinnienie. I tak też brzmiał werdykt Regionalnej Komisji Orzekającej. Od niego przysługuje jeszcze odwołanie do Głównej Komisji Orzekającej działającej przy Ministerstwie Finansów. Wiadomo jednak, że takiego odwołania nie złożą uniewinnieni. Nie zanosi się też na to, by odwołanie złożył rzecznik dyscypliny finansów publicznych.

– Raczej nie – stwierdziła po wyjściu z sali posiedzeń Kozłowska.

Mogą znowu

Umowa najmu między władzami Lublina a firmą Orion już nie obowiązuje. Dzisiaj nie mogłaby już być zawarta w takim trybie, jaki w 2014 r. przyjęły władze miasta. Pod koniec lipca 2016 r. zaczął obowiązywać polski przepis powielający unijną dyrektywę. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, przynajmniej w obecnym stanie prawnym, by miasto poczekało aż budowa się zakończy, a potem wynajęło pomieszczenia. Te same biura, w tym samym gmachu. Prawo nie wymaga bowiem przetargu przy „nabyciu własności lub innych praw do istniejących budynków lub nieruchomości”.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama