Wczoraj MON zaskoczyło niespodziewanym oświadczeniem o ogłoszeniu nowego przetargu.
– Minister Obrony Narodowej zaprosił trzy podmioty, które brały udział w poprzednim postępowaniu na wybór śmigłowców wielozadaniowych – mówi Beata Perkowska, zastępca dyrektora Centrum Operacyjnego MON. – Zaproszenie do rozmów zostało wystosowane do PZL Mielec, PZL Świdnik i koncernu Airbus. Jest to nowe postępowanie w ramach pilnej potrzeby operacyjnej zgłoszonej przez siły zbrojne.
– Rozmowy prowadzone przez zarząd spółki PZL-Świdnik z MON są bardzo konkretne. Ministerstwo analizuje potrzeby, a Świdnik ma potencjał aby na różne oczekiwania armii odpowiedzieć. Wierzę, że przed Świdnikiem dobra przyszłość – mówi poseł Artur Soboń (PiS). – Świdnik może wystawić produkty własne, czyli śmigłowiec Głuszec. A także maszyny z rodziny AW, czyli AW 149 i AW 101 – dodaje parlamentarzysta ze Świdnika.
Przedstawiciele załogi PZL-Świdnik do obietnic resortu obrony podchodzą jednak ze sporą rezerwą.
– Te komunikaty są mocno ogólne – mówi Piotr Sadowski ze Związku Zawodowego Inżynierów i Techników PZL-Świdnik. – Można je traktować w kategoriach propagandy sukcesu. My czekamy na konkrety.

Związkowcy z PZL od ponad roku próbowali doprowadzić do unieważnienia poprzedniego przetargu. Chcieli ogłoszenia nowego postępowania „na zdrowych zasadach”. – Bez wskazywania, kto ma wygrać – zastrzegali.
– Jesteśmy w stanie przedstawić znacznie lepszą ofertę od francuskiej – zapewnia Sadowski. – To m.in. cała gama maszyn produkowanych przez naszego właściciela - Leonardo Helicopters.
W wydanym wczoraj przez MON oświadczeniu czytamy m.in.:, że „rząd PO-PSL od początku stawiał w pozycji uprzywilejowanej śmigłowce Caracal, do tego stopnia, że ówczesny minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak, dokonał bezprawnej zmiany wstępnych założeń techniczno-taktycznych”.
W poprzednim przetargu MON zamawiał jeden model śmigłowca, który miał służyć do bardzo zróżnicowanych zadań. Zamówienie warte ponad 13 mld zł wygrał francuski Airbus. Zaoferował 50 maszyn typu Caracal. W przetargu startowali również Amerykanie, dysponujący fabryką w Mielcu. Proponowali śmigłowiec Black Hawk. Z kolei PZL-Świdnik wystawił model AW149.
– Od początku mówiliśmy, że bazują na jednej platformie nie można zaspokoić wszyscy potrzeb armii – mówi Sadowski. – To muszą być śmigłowce o różnych klasach. Co najmniej trzy typy. My wiemy, czego armia potrzebuje – zapewnia.
Po ostatniej wizycie premier Beaty Szydło w świdnickiej fabryce związkowcy już tak łatwo nie wierzą w rządowe obietnice.
– Rozmawialiśmy wtedy o ewentualnych zamówieniach, a dwie godziny później dowiedzieliśmy się z mediów, że szef MON kupi dla sił specjalnych śmigłowce Black Hawk. Nie będzie tu przestrzegał żadnych procedur, bo uważa, że są najlepsze – mówi Sadowski. – Trudno przewidzieć co minister Macierewicz wymyśli. Zaskoczył nas choćby pomysłem budowy nowego śmigłowca w oparciu o ukraiński napęd i włoską skorupę.
Unieważnienie poprzedniego przetargu nie zmieniło trudnej sytuacji świdnickiej fabryki. Jak informują związkowcy, w PZL-Świdnik trwają zwolnienia grupowe. Realizowany jest też program dobrowolnych odejść.

Wideo: TVN 24 / x-news














Komentarze