Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Dlaczego na ulicę Romów nie chcą dowozić pizzy? "Nasz kierowca został tam pobity"

– Pizzy do tej części miasta nie dowozimy – słyszymy w jednej z pizzerii po telefonicznej próbie złożenia zamówienia z dowozem na ul. Romów w Puławach. Część właścicieli lokali tłumaczy, że boi się o bezpieczeństwo swoich kierowców. W przeszłości byli tam atakowani.
Dlaczego na ulicę Romów nie chcą dowozić pizzy? "Nasz kierowca został tam pobity"
Odmowa dostaw pizzy pod określony adres, to nowość dla instytucji strzegących praw konsumentów

Autor: Maciej Kaczanowski

O tym, że mieszkańcy ul. Romów i jej okolic, gdzie mieszkają głównie polscy i romscy lokatorzy mieszkań komunalnych, mają problem z zamawianiem pizzy, dowiedzieliśmy się od jednej z mieszkanek tej części miasta.

– Pani z pizzerii powiedziała mi, że nie przyjmują od nas zamówień, ponieważ mieli przykry incydent. Byłam głodna, proponowałam, że odbiorę tę pizzę osobiście przy innej ulicy, ale mi odmówiono – mówi pani Elżbieta. Nie udało się jej zamówić pizzy ani w Czarnym Piotrusiu, ani w pizzerii Desperado.

Dzwoniąc do Desperado z pytaniem o możliwość zamówienia pizzy na ul. Romów dowiedzieliśmy się, że w tej części miasta firma nie świadczy takich usług. – Nasz kierowca pół roku temu został tam pobity – wyjaśnia właściciel lokalu.

Podobnie jest w Czarnym Piotrusiu, którego pracownicy również boją się zapuszczać na ul. Romów. – Przyznaję, że ulice Romów i Wólka Profecka traktujemy trochę inaczej. Nasi kierowcy, a często są to kobiety, nie wchodzą tam do budynków. Szanuję swoich pracowników, a przede wszystkim ich zdrowie. Dlatego jeśli ktoś stamtąd zamówi u nas pizzę, musi po nią wyjść do samochodu – mówi Piotr Woźny, właściciel pizzerii i dodaje: Urywano nam lusterka w samochodach, wyłamywano wycieraczki, nie mówiąc już o „żartach” polegających na tym, że ktoś zamawia pizzę, po czym okazuje się, że nie ma nikogo do jej odbioru.

Pani Elżbieta mówi nam, że poczuła się dyskryminowana z powodu „niewłaściwego” miejsca zamieszkania.

– Akurat w tym przypadku nie chodziło o ulicę, tylko o to, że ta pani była niegrzeczna dla naszego pracownika. To tak na marginesie. Ja wiem, że zaraz mogą przypiąć nam łatkę ksenofobów, rasistów, ale dla mnie najważniejsze jest bezpieczeństwo pracowników i ochrona mienia firmy – wyjaśnia restaurator.

– Szczerze mówiąc, jestem zaskoczona, że takie zasady obowiązują w niektórych lokalach w naszym mieście – dziwi się Wioletta Próchniak, powiatowy rzecznik konsumentów. – Nigdy dotąd nie prowadziliśmy podobnej sprawy. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy prawa konsumenta zostały naruszone. Wydaje się, że jeśli w regulaminie firmy nie ma zapisu o tym, że dana lokalizacja nie jest obsługiwana, to taka obsługa powinna mieć miejsce – dodaje.

Napaści i akty wandalizmu, o których mówią właściciele lokali, najczęściej nie są zgłaszane na policję. – Miałem już sześć włamań, a policja do dzisiaj nie schwytała sprawców. Nie wierzę w skuteczność mundurowych – nie ukrywa Piotr Woźny.

Jednak nie wszyscy restauratorzy odmawiają dostawy mieszkańcom bloków przy ul. Romów. – Przez pewien czas, po pobiciu pracownika z naszej branży, prosiliśmy klientów z tej ulicy, żeby odbierali pizzę u kierowcy, przy samochodzie. Od dłuższego czasu jest tam już spokojnie i zamówienia realizujemy normalnie – mówi Justyna Garbacz, kierownik pizzerri Da Grasso.
To samo słyszymy w pizzerii „Atmosfera”. – Kierowcy jeżdżą na ul. Romów, wchodzą do bloków. Nigdy nic złego, odpukać, im się nie stało – mówi zaskoczony problemami swoich konkurentów właściciel lokalu, Adrian Pasieczny.

>>>

Jak jest w innych miastach woj. lubelskiego? Czy są osiedla lub ulice, gdzie mogą być problemy z zamówieniem jedzenia? Czekamy na Wasze komentarze.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama