Ojciec Święty, będący w latach 60. ub. w. arcybiskupem, a później kardynałem krakowskim, przyjeżdżał w odwiedziny do swojego dozgonnego przyjaciela mieszkającego w Nałęczowie – mówi Wiesława Dobrowolska-Łuszczyńska, regionalistka i przewodnik turystyczny. – Ksiądz T. Styczeń był bowiem najbliższym współpracownikiem arcybiskupa Krakowa, który związany z katedrą etyki na Wydziale Filozofii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego od 1954 r., kierował nią od 1956 r. aż do momentu „objęcia Katedry Świętego Piotra w Rzymie”.
1968 r.
Pierwsza wizyta u adiunkta ks. T. Stycznia miała miejsce 19/20 października 1968 r. Ksiądz kardynał przenocował z soboty na niedzielę w domu zakonnym Księży Salwatorianów przy ul. Różanej, a rankiem w domowej kaplicy zakonnej odprawił mszę św.
Po śniadaniu udał się do Lublina, by wziąć udział w uroczystościach jubileuszu 50-lecia KUL, połączonych z inauguracją nowego roku akademickiego 1968/1969. Pierwszy pobyt przyszłego papieża w Nałęczowie został upamiętniony tablicą umieszczoną na ścianie frontowej domu. Przełożonym wspólnoty salwatoriańskiej, do której należał ks. Styczeń, był wówczas ks. Rafal Celak, rodzony brat Rozalii Celakówny.
1969 r.
– Po raz drugi w domu na Różanej pojawił się kardynał Wojtyła w dniach 21-22 czerwca 1969 r – dodaje Wiesława Dobrowolska-Łuszczyńska. – W artykule „Gdyby modrzewie przemówiły”, ks. Styczeń przytacza anegdotę, która powstała, gdy osobiście usłyszał opowieści przewodnika zatrzymującego turystów pod domem zakonnym. Wynikało z niej, że zakonny przyjaciel przyszłego papieża, uradowany jego pierwszą wizytą, poprosił go o upamiętnienie tego faktu przez posadzenie trzech modrzewi. Ostatecznie kardynał posadził jeden, a pozostałe ks. Styczeń.
Według przewodnika, modrzew-olbrzym oglądany przez grupę wycieczkową był zasadzony ręką późniejszego papieża i - jak cytuje autor artykułu: „Państwo sami widzą, co to znaczy ręka Ojca Świętego. Księdzu Styczniowi nie wyszło… Bo i wyjść nie mogło. Co papież to papież”.
Komentarze zwiedzających artykułowane były jednak w podobnym duchu. Ale, gdyby modrzewie przemówiły, zweryfikowałyby tę legendę, bowiem ks. Styczeń przyznaje, że wszystkie posadził sam, a zrobił to dlatego, ponieważ je lubi. Mówił o sobie: „Kocham drzewa, lasy, ogrody, kwiaty. I kocham ludzi, których mogą uradować kwiaty i drzewa, gdy obok nich przechodzą ucieszeni lub ukojeni ich widokiem, ich pięknem”.
1976 r.
Pora więc na prawdziwą opowieść o krótkim pobycie kardynała Wojtyły w Nałęczowie, którą znamy z relacji siostry Marii Anuncjaty, Urszulanki Unii Rzymskiej, wówczas przełożonej zgromadzenia sióstr w domu zakonnym przy ul. Kościuszki. Miał on miejsce w dniu 18 maja 1976 r., a przerodził się w wielką wyprawę turystyczną.
W przeddzień wizyty ks. Andrzej Szostek, późniejszy rektor KUL, zadzwonił niespodziewanie z Lublina z wiadomością, że ks. kardynał zatrzyma się u sióstr w drodze powrotnej z Lublina do Krakowa. Pragnie bowiem odwiedzić przebywającego u nich na rekonwalescencji po przebytej operacji ks. T. Stycznia. Siostra Anuncjata znała już wcześniej księdza profesora jako studentka KUL. W 1972 r. otrzymała od niego w Krakowie specjalne błogosławieństwo na prace przełożonej w Nałęczowie. Po jego udzieleniu kardynał dodał, jak pisze siostra „figlarnie”: – No, to tam dobrze rządźcie z księdzem Styczniem.
Siostry starały się przygotować jak najlepiej na wizytę dostojnego gościa. Jako pierwszy przyjechał autobusem ks. Szostek, a pół godziny później kierowca p. Mucha przywiózł pozostałych gości. Kardynałowi Wojtyle towarzyszyli ks. Marian Jaworski, późniejszy kardynał Lwowa i prof. Jerzy Gałkowski. W refektarzu siostry podały im posiłek, kardynał porozmawiał z dochodzącym do zdrowia przyjacielem, a następnie w czwórkę wyruszyli na spacer do Wawozu Łukoszyńskiego.
– Spacer miał być krótki; mieli wrócić na podwieczorek o godz. 16 – twierdzi p. Wisława. – Można brać pod uwagę dwie prawdopodobne trasy spaceru: pierwsza mogła przebiegać ul. Kościuszki, następnie 1 Maja, potem alejkami Parku Zdrojowego, obok stawu, Starych Łazienek, następnie wyjście przez Bramę Królewską do ul. Paderewskiego i lewą stroną obok zachowanych willi, przejście przez most na Bystrej i dalej przez Charz A. Wejście do Wąwozu Łukoszyńskiego znajduje się za domkiem drewnianym oznaczonym nr 89. Możliwe też, że księża po przejściu ul. Kościuszki skierowali się w lewo ul. 1 Maja, w dół do mostu na Bystrej na skraju Charza B, tam przy krzyżu skręcili w prawo, ul. Harcerską, następnie drogą utwardzoną w kierunku dzisiejszej wieży ciśnień i stamtąd polnymi dróżkami skierowali się do czoła wąwozu i wędrowali nim w dół do szosy Nałęczów-Wąwolnica, gdzie wyszli na Charzu A.
Według profesora Jerzego Gałkowskiego wszystkie wędrówki z Karolem Wojtyłą były przepełnione ważnymi rozmowami, dyskusjami. Tym razem panowie na pewno zachwycili się niezwykłymi rozmiarami wąwozu, przypominającymi bieszczadzkie wysokości, podwójnym dnem, z szemrzącą leniwie strugą na niższym poziomie, zielonością drzew i krzewów porastających wielkie zbocza. Może jeszcze kwitły łany zawilców? Potem zatopieni w rozmowie stracili zupełnie rachubę czasu. Siostry z niepokojem śledziły wskazówki zegara. Minęła 16, potem 17, zbliżał się wieczór, a wędrowców nie było widać. Nawet kierowca Michał Mucha zdążył już wypocząć przed dalszą jazdą do Krakowa.
Z siostrą Bożysławą wspólnie uradzono, by szykować nie podwieczorek, ale kolację. Siostry postanowiły podać kaszę gryczaną, zsiadłe mleko i sałatę. Na wszelki wypadek otwarto zawekowane w słojach mięsa. Dopiero o 18.30 w drzwiach ukazali się strudzeni wędrowcy.
Oddajmy więc głos siostrze Anuncjacie:
„ Zaprosiłam więc ich na kolację. Ksiądz Kardynał od razu zapytał: – A co nam dasz? Odpowiedziałam: kaszę i kwaśne mleko. Wówczas on sam zaprosił towarzyszy słowami: Chłopaki, chodźcie na wieczerzę, bo będzie kasza i kwaśne mleko. Całe towarzystwo ochotnie zajęło miejsca przy stole, a my podałyśmy wszystko, co było przygotowane. Wówczas Ksiądz Kardynał z właściwym sobie uśmiechem powiedział: – Patrzcie miała być tylko kasza, a tu tyle innych smakowitych rzeczy. Po modlitwie rozpoczęła się kolacja – radosna wieczerza, spokojna, bez pośpiechu. On, późniejszy Jan Paweł II Wielki, jak ojciec rozpoczął pierwszy, a że salaterka z sałatą stała przed Nim, więc prosto z niej zaczął z apetytem zajadać zielony dar Boży. Wówczas pozostali goście, nie mogąc sięgnąć do wspólnej misy, zawołali: – Wuju, my byśmy też chcieli tej sałaty; na co padła odpowiedź: – No, chłopcy to bierzcie, jest bardzo dobra. Śmiech, radość i żarty przeplatały się wzajemnie.” Przed odjazdem Karol Wojtyła serdecznie dziękował siostrom za gościnę, kończąc: – „Bośmy was tutaj tak najechali”.
Śladami Karola Wojtyły
Pamięć o pobytach Karola Wojtyły w Nałęczowie utrwala kamień z tablicą, ustawiony w pobliżu Bramy Wschodniej z inicjatywy T. Adamczyka, a wykonany przez artystów St. i Z. Strzyżyńskich. Piękną turystyczną wędrówkę przybliża quest „Śladami papieża Jana Pawła II” opracowany przez W. Dobrowolską-Łuszczyńską, M. Przybyłko i S. Seroczyńską-Kozubę. Nałęczowscy pasjonaci turystyki questowej marzą, by każdego 18 maja otwierać kolejny sezon questowy, wędrując do Wąwozu Łukoszyńskiego. Odbyła się już jedna taka impreza z udziałem Sławomira Łowczaka, reprezentującego LGD „Zielony Pierścień”, prowadzona przez Marię Mironowicz-Panek, szefową Koła Przewodników w Nałęczowie, które opracowało także turystyczną trasę papieską.
Ojciec Święty, będący w latach 60. ub. w. arcybiskupem, a później kardynałem krakowskim, przyjeżdżał w odwiedziny do swojego dozgonnego przyjaciela mieszkającego w Nałęczowie – mówi Wiesława Dobrowolska-Łuszczyńska, regionalistka i przewodnik turystyczny. – Ksiądz T. Styczeń był bowiem najbliższym współpracownikiem arcybiskupa Krakowa, który związany z katedrą etyki na Wydziale Filozofii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego od 1954 r., kierował nią od 1956 r. aż do momentu „objęcia Katedry Świętego Piotra w Rzymie”.
1968 r.
Pierwsza wizyta u adiunkta ks. T. Stycznia miała miejsce 19/20 października 1968 r. Ksiądz kardynał przenocował z soboty na niedzielę w domu zakonnym Księży Salwatorianów przy ul. Różanej, a rankiem w domowej kaplicy zakonnej odprawił mszę św.














Komentarze