O zakażeniach pacjentów szpitala w Janowie Lubelskim i prowadzonym w związku z tym dochodzeniem epidemiologicznym przez wojewódzki sanepid pisaliśmy w ubiegły czwartek. Na razie nie wiadomo, jak doszło do zakażeń i czy stało się to w szpitalu.
Dotarliśmy do pacjentów, którzy zachorowali, ale ze względu na podjęte kroki prawne tylko jedna osoba zdecydowała się na anonimową rozmowę.
– Kiedy okazało się, że mam pozytywny wynik, chciałam się dowiedzieć, ilu osób to może dotyczyć, jak poważna jest ta sprawa. W szpitalu powiedzieli mi, że chodzi tylko o mnie, zatajono informacje o innych pacjentach. Sugerowano też, żebym szukała innych źródeł zakażenia – opowiada kobieta. – Wyglądało to tak, jakby bagatelizowali całą sprawę. A ja mam teraz poważny problem, bo leczenie jest bardzo kosztowne. W domu muszę cały czas uważać, żeby nie zarazić dzieci.
Okazało się, że wśród zakażonych jest także pracownik szpitala. – W tym momencie zgłosiło się do nas już pięciu pacjentów szpitala w Janowie Lubelskim, którzy zachorowali na WZWC. Może będzie ich więcej, bo przecież badania, które mają wykluczyć zakażenia u innych osób, cały czas trwają – mówi Gabriela Oleszek z Rodzinnego Centrum Odszkodowań, które reprezentuje pacjentów. – Odszkodowanie ma pokryć wszystkie koszty – od samych leków i badań po koszty dojazdów czy opieki psychologa. Pacjentom należą się też zadośćuczynienia jako wyrównanie szkody niemajątkowej, np. stresu czy ograniczenia możliwości na rynku pracy.
Najnowsza terapia w leczeniu WZWC prowadzona w klinice to koszt 30–70 tysięcy złotych – w zależności od jej długości (prywatne leczenie kosztuje ponad 220 tys. zł). Z darmowej terapii mogą korzystać tylko pacjenci objęci programem lekowym. Żeby jednak zostać zakwalifikowanym, trzeba czekać w kolejce nawet dwa lata.
– Szpital prowadząc badania, które mają wykluczyć zakażenia u kolejnych osób, powinien rzeczywiście wezwać wszystkich do przebadania. A jeden z pacjentów, którzy zachorowali, zrobił badania dopiero po naszym ogłoszeniu w internecie – twierdzi Oleszek i dodaje, że wszystkich zarażonych pacjentów łączy wykonane w szpitalu badanie tomografem komputerowym z podaniem kontrastu.
– Jak się jednak okazuje, nie wszyscy, którzy takie badanie przeszli, zostali wezwani przez szpital. Jedna z naszych klientek, która została zarażona nie dostała takiego wezwania – mówi Oleszek.
Co na to szpital? – Pacjentów zawiadomiono listami poleconymi. Wysyłano je sukcesywnie od lutego do ok. 300 pacjentów – informuje Renata Ciupak, p.o. dyrektora SPZOZ w Janowie Lubelskim. – Pacjenci, którzy zachorowali, rzeczywiście mieli wykonane badanie tomograficzne, jednakże dolegliwości, z powodu których to badanie wykonano sugerują toczący się już wtedy proces chorobowy.
Czy w takich przypadkach powinny zostać przebadane rodziny pacjentów? – Ryzyko zarażenia wirusowym zapaleniem wątroby typu C jest niskie. Jednak w takich przypadkach rekomendujemy rodzinie przeprowadzenie badań – mówi dr hab. n.med. Krzysztof Tomasiewicz, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych SPSK1 w Lublinie.
O zakażeniach pacjentów szpitala w Janowie Lubelskim i prowadzonym w związku z tym dochodzeniem epidemiologicznym przez wojewódzki sanepid pisaliśmy w ubiegły czwartek. Na razie nie wiadomo, jak doszło do zakażeń i czy stało się to w szpitalu.
Dotarliśmy do pacjentów, którzy zachorowali, ale ze względu na podjęte kroki prawne tylko jedna osoba zdecydowała się na anonimową rozmowę.
– Kiedy okazało się, że mam pozytywny wynik, chciałam się dowiedzieć, ilu osób to może dotyczyć, jak poważna jest ta sprawa. W szpitalu powiedzieli mi, że chodzi tylko o mnie, zatajono informacje o innych pacjentach. Sugerowano też, żebym szukała innych źródeł zakażenia – opowiada kobieta.














Komentarze