Po raz pierwszy odwiedzający będą mogli oglądać taką wystawę w Polsce. Na blisko 700 mkw znajdziemy ponad 250 prac aż 60 polskich artystów. To przede wszystkim artyści, którzy po powstaniu styczniowym szukali swojego miejsca.
– Szukali tam po pierwsze edukacji. Na początku nie były to może czasy dla nich wspaniałe - nie raz pisali między sobą o zamarzających paletach farb, więc ten czas na pewno nie był łatwy - wspomniała podczas briefingu prasowego dyrektor muzeum Katarzyna Mieczkowska.
Dwie sale, dwa światy – jedna historia
Ekspozycja została podzielona na dwie części, choć – jak zauważają kuratorzy – widz ma wrażenie, jakby zwiedzał dwie różne wystawy. Łączy je jednak wspólny temat: polscy twórcy, którzy kształcili się i tworzyli w Monachium.
– Zależało nam, aby pokazać obrazy z Muzeum Polskiego w Rapperswilu jako osobną sekwencję – tłumaczy dr Beata Skrzydlewska, jedna z kuratorek wystawy. – W drugiej części znalazły się dzieła tych samych artystów, ale w innej aranżacji – z rekonstrukcjami pracowni, z oryginalnymi meblami i wyposażeniem. To spojrzenie bardziej „od kuchni”, bliższe ich codzienności.
To właśnie dzięki staraniom Muzeum Narodowego do Lublina trafiła wyjątkowo obszerna część rapperswilskiej kolekcji – ponad 70 prac, choć zbiór jest znacznie większy. Ekspozycja zbiegła się w czasie z szumem medialnym wokół muzeum w Rapperswilu, które straciło swoją siedzibę, a dzieła były przechowywane w magazynach.
– Polacy zawsze chcieli posiadać obrazy monachijczyków, bo były synonimem polskości – wyjaśnia dr Andrzej Frejlich. – Przenosiły na płótna nasze realia, historię i emocje. To sztuka, która łączyła estetykę z patriotyzmem – dlatego tak często trafiała do emigracyjnych kolekcji i później do Rapperswilu.
Rekonstrukcja pracowni artysty. „Nie ma drugiego takiego zbioru”
Jedną z największych atrakcji ekspozycji jest wiernie odtworzona pracownia Alfreda Wierusza-Kowalskiego, jednego z najwybitniejszych malarzy związanych ze środowiskiem monachijskim. Do Lublina trafiły oryginalne meble i wyposażenie ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Suwałkach.
– Mamy u siebie kompletny zbiór sprzętów z jego pracowni: sztalugi, stołki, szafkę malarską, sofę, stół, klawolę… – wylicza Eliza Ptaszyńska, specjalistka zajmująca się monachijczykami. – To unikat. Nie ma drugiego takiego zestawu zachowanego po jednym artyście. To żywy portret tamtej epoki.
Ptaszyńska przypomina też, dlaczego Monachium było tak ważne dla polskiej sztuki.
– Przez to miasto przeszli niemal wszyscy najważniejsi twórcy drugiej połowy XIX wieku. Polski wkład w środowisko monachijskie był ogromny. To było miejsce, gdzie tradycje i wrażliwości różnych narodów przenikały się, a Polacy nie tylko korzystali z tej wymiany – oni również dużo od siebie wnosili.
Historie, które poruszają
Podczas konferencji kuratorzy przywoływali także biografie artystów, które same w sobie mogłyby stać się tematem osobnej wystawy. Jedną z nich jest historia Ludomira Benedyktowicza – powstańca styczniowego, który stracił obie ręce, a mimo to został malarzem, korzystając ze specjalnego przyrządu przymocowanego do ramienia.
– To opowieść o niezwykłej determinacji i sile ducha – mówi dr Skrzydlewska. – Takich historii wśród monachijczyków jest więcej.
Na wystawie znajdziemy także lubelski akcent - wśród prezentowanych eksponatów znajdziemy prace Władysława Czachórskiego - malarza urodzonego w Lublinie. Artysta specjalizował się w scenach rodzajowych, portretach, martwej naturze i obrazach o tematyce szekspirowskiej. W swoim portfolio ma wiele kobiecych portretów.
Wystawa czynna do 8 marca
„Monachijczycy” zajmują dwie sale Muzeum Narodowego w Lublinie o łącznej powierzchni blisko 700 mkw. Wystawa zostanie udostępniona publiczności już w sobotę (22 listopada) i potrwa do 8 marca.















Komentarze