• Jakie są korzyści z istnienia lotniska?
- Można je podzielić na cztery grupy. Pierwszą z nich jest to, co zarabiamy bezpośrednio na obsłudze pasażerów. Ale to zaledwie ok. 10 proc. Kolejna grupa to korzyści pośrednie, czyli dochody wszystkich firm, które operują na lotnisku. Dwie najważniejsze grupy to jednak dodatkowe korzyści, fachowo określane jako korzyści indukowane i katalityczne, czyli wszystko, co powstają dzięki funkcjonowaniu lotniska. Port Lotniczy pobudza bowiem liczne sektory gospodarki. Dotyczy to zarówno: turystyki, służby zdrowia, ale także np. usług outsourcingowych. Na coraz większym ruchu pasażerskim zyskują firmy, które mogą otwierać swoje siedziby w Lublinie, ale co ważne, także handel i usługi, hotelarze, sklepikarze oraz ośrodki akademickie. Ostatnie lata to szybki rozwój Lublina i województwa. Dzieje się tak również dzięki Portowi Lotniczemu. Szacujemy, że region lubelski dzięki lotnisku zaoszczędził ok. 75 mln zł rocznie przy ruchu 300 tys. pasażerów. Musimy tylko zdać sobie sprawę, że nie są to pieniądze, które możemy po prostu zaksięgować w rachunku księgowym jednej firmy, lotniska.
• Jak zostało to policzone?
- Są to wyliczenia pochodzące z naszego studium wykonalności. Rentowność lotniska nie jest liczona tylko jego przychodem, ale również w postaci ekwiwalentu ekonomicznego, na który składa się m.in. oszczędność czasu, a także oszczędności dla środowiska, a nawet ochrony zdrowia. Przykłady? Lecąc z Lublina do Londynu w dwie godziny, nie trzeba spędzać 22 godzin w busie. Samolot z 180 pasażerami na pokładzie spala mniej paliwa niż 180 samochodów. Oznacza to, że oszczędzamy zarówno czas, jak i dbamy o środowisko. A mniej samochodów to mniejsze prawdopodobieństwo wypadków, a co za tym idzie mniej ludzi, których potencjalnie trzeba leczyć, mniejsze nakłady na służbę zdrowia.
• Piąty rok swojej działalności Port Lotniczy Lublin kończy rekordową liczbą obsłużonych pasażerów. Z drugiej strony pod względem finansowym notuje straty. Czy w takim razie z pełną odpowiedzialnością możemy mówić o sukcesie lotniska?
- Zdecydowanie tak. Z powodzeniem realizujemy założenia mówiące, że lotnisko ma być oknem na świat dla mieszkańców Lubelszczyzny. I tak się dzieje. Prosty wynik finansowy "na papierze", co wcześniej starałem się wytłumaczyć, nie jest jedynym miernikiem sukcesu. Z opracowanego, i to jeszcze przed otwarciem lotniska, studium wykonalności wynika, że przez długi czas port będzie notować straty i kilkanaście lat zajmie mu dojście do samodzielności. Tak się dzieje w zdecydowanej większości lotnisk w Polsce, Europie, na świecie. Gdyby jednostkom samorządu terytorialnego chodziło o to, żeby założyć firmę, która od razu przyniesie zysk, na pewno nie zakładałyby lotniska. Portu lotniczego nie można postrzegać w kontekście zwykłej firmy, która zatrudnia sto osób i przynosi 10 czy 15 mln zł zysku rocznie. Lotnisko budowane jest m.in. po, to, aby było impulsem stymulującym rozwój całego regionu. Po to, aby mogły w nim powstawać nowe miejsca pracy, rosło PKB i podnosił się standard życia mieszkańców. Nie chodzi tylko o to, żeby ludzie mogli polecieć na wakacje, odwiedzić rodzinę i znajomych za granicą, ale także, a może nawet głównie o to, żeby mogli tu przyjechać przedsiębiorcy i założyć firmy. Jest wiele takich przykładów, firm zlokalizowanych w regionie, w lubelskiej strefie. Chociażby działająca w Lublinie firma z branży samochodowej. Jej prezes powiedział, że łatwiej jest mu dostać się do fabryki w Lublinie, niż do najbliższego zakładu w Niemczech. Inny przykład to duża lubelska drukarnia. Od jej przedstawiciela usłyszałem, że po zlikwidowaniu lotów do Frankfurtu spadła liczba zamówień, bo kontrahenci zaczęli korzystać z usług firmy w Mediolanie, ponieważ mieli z nią bardzo dobre połączenie lotnicze. Po uruchomieniu przez nas codziennych rejsów do Niemiec obroty firmy ponownie wzrosły. To doskonałe przykłady na to, że dzięki lotnisku, przyciągamy inwestorów. Jeżeli porównamy nakłady wydane przez samorządy na budowę i funkcjonowanie portu z napływem środków do regionu, które przyciąga Port Lotniczy Lublin, to ten bilans wygląda bardzo korzystnie.
• Jakie są główne wydatki portu lotniczego?
- Nasze lotnisko zostało wybudowane od podstaw, dlatego koszty na początku są duże, chociażby ze względu na amortyzację. Zostało w części sfinansowane ze środków z kredytu, który trzeba spłacać, co też jest dużym wydatkiem. Do tego dochodzą koszty stałe, czyli m.in. kwestie związane z bezpieczeństwem operacji lotniczych czy zapewnieniem bezpieczeństwa podróżnym. Szczególnie drogie jest utrzymanie zimowe portu, co roku wydajemy na to kilka milionów. Kolejna rzecz to przekonanie linii lotniczych, żeby chciały stąd latać. Chodzi nie tylko o zapewnienie przewoźników, że będą na tym zarabiać, ale też o pewne wsparcie pod względem marketingowym. Każdy port wspiera swoje połączenia, a w szczególności muszą robić to te nowe. Nie mamy tych pieniędzy aż tyle, żeby realizować wszystkie nasze plany, ale robimy tyle, na ile nas stać. Jeśli zbierzemy to wszystko razem, to okaże się, że koszty stałe wynoszą rocznie ok. 50 mln zł. To za dużo, żebyśmy już mogli pokryć to z własnego przychodu. Do tego potrzebny jest ruch na poziomie 1,5 mln pasażerów rocznie. I my to osiągniemy, to tylko kwestia czasu. Chcemy dojść do tego jak najszybciej, żeby odciąć się od finansowej kroplówki samorządów.
• Kiedy?
- Nasza prognoza sprzed trzech lat zakładała, że 1,5 mln pasażerów będziemy obsługiwać w 2035 roku, kolejna mówiła o roku 2030. Mówimy hipotetycznie, ale na dzień dzisiejszy w grę wchodzi nawet rok 2025. To zasługa naszej dynamiki rozwoju, największej w kraju.
• Mówiliśmy o kosztach. A na czym lotnisko zarabia?
- Przede wszystkim na obsłudze samolotów. W części pośredniej zarabia na parkingu, wynajmie powierzchni działającym na jego terenie sklepów, restauracji, ale też na wynajmie pomieszczeń i urządzeń dla Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, IMGW i inne przedsiębiorstwa działające na lotnisku. Co ciekawe, tylko jedna trzecia naszych przychodów pochodzi z opłat lotniczych. Warto dodać, że handling, czyli odprawa pasażerów, bagaży i samolotów nie została powierzona firmie zewnętrznej, jak to się dzieje często na innych lotniskach, ale wykonywana jest przez naszych pracowników, dzięki czemu to też jest nasze źródło dochodów.
• Pod względem liczby obsłużonych pasażerów lubelskie lotnisko notuje ostatnio wzrosty na podobnym poziomie, co Rzeszów i Szczecin. W rozkładzie mamy więcej kierunków, ale obsługujemy mniej podróżnych. Jesteśmy w stanie dogonić te porty?
- Tym dwóm portom ruch generują głównie połączenia z Warszawą. Obsługujemy już więcej pasażerów niż Łódź czy Bydgoszcz i obecnie zbliżamy się w statystykach do Rzeszowa i Szczecina. Nie jestem zwolennikiem "ścigania" się z innymi lotniskami. Zamiast porównywania liczb, myślę, że warto spojrzeć na obszar oddziaływania Portu Lotniczego Lublin. Nasze lotnisko ze względu na atrakcyjną siatkę lotów przyciąga bardzo dużą liczbę pasażerów np. z województwa świętokrzyskiego, a także pogranicza województwa lubelskiego i podkarpackiego oraz wielu pasażerów zza naszej wschodniej granicy. Zwróćmy uwagę na to, że jesteśmy jedynym portem w tym gronie, z którego operuje aż sześciu przewoźników. Warto dodać, że jesteśmy jednym z zaledwie dwóch lotnisk w Polsce, z którego latają tanie linie lotnicze easyJet. To nasz wielki sukces, który potwierdza ogromny potencjał Portu Lotniczego Lublin i jest podstawą do prognozowania dalszego rozwoju sitaki połączeń przez tego przewoźnika.
• Jest miejsce dla kolejnych przewoźników??
- Kiedyś było trzech i wydawało się, że nie ma miejsca dla czwartego. A przecież latały od nas jeszcze linie Carpatair, Eurolot, Enter i Lufthansa. W sumie przez nasze lotnisko przewinęło się dziewięć linii lotniczych. W tej chwili mogę tylko powiedzieć, że będą kolejne. Prowadzimy intensywne rozmowy i wskazujemy możliwości, jakie daje Lublin Airport. Pokazały to chociażby rejsy do Kijowa i Tel Awiwu. Zainteresowanie tymi trasami nawet przerosło nasze oczekiwania.
• A jakie były nietrafione połączenia?
- Nie możemy mówić w kontekście nietrafionych połączeń, ponieważ wszystkie trasy otwierane są na podstawie badań dotyczących potencjału konkretnego kierunku oraz preferencji pasażerów sprawdzanych przez nas i przewoźników. Często jednak, po rozpoczęciu operacji na danej trasie, założenia weryfikowane są z rzeczywistością i zdarza się, że oczekiwane zainteresowanie nie jest wystarczająco satysfakcjonujące dla przewoźnika. Decyduje on wówczas o podjęciu decyzji czysto biznesowej, dotyczącej zamknięcia połączenia, a w jego miejsce często uruchamiając inne. Przykład Barcelony, oferowanej w formule czarter-mix przez Small Planet, która nie utrzymała się w rozkładzie lotów, a Burgas odbierane jest znakomicie. Z pewnością znaczenie ma cena biletów, pasażerowie z naszego regionu szczególnie biorą ten czynnik pod uwagę, co wyszło w naszych badaniach. Musimy zdawać sobie sprawę, z tego, że profil pasażerów warunkuje w pewien sposób to, jak wygląda siatka połączeń.
• A co z Gdańskiem? Te loty cieszyły się dużym zainteresowaniem, ale po upadku Eurolotu nie wróciły do rozkładów.
- Stale prowadzimy rozmowy z naszymi partnerami biznesowymi w sprawie rozwoju siatki połączeń. Nie wykluczamy również krajowego połączenia nad morze, bo znamy potencjał tej trasy. Gdańsk to typowe połączenie wakacyjne, w lipcu i sierpniu latały tam pełne samoloty, a bilety trzeba było kupować z dużym wyprzedzeniem. Tę lukę mógłby uzupełnić LOT, który przejął flotę Eurolotu, ale ten przewoźnik na razie ma inne priorytety i koncentruje się na dostarczaniu pasażerów do swojego hubu na Okęciu. Rozmawiamy z kilkoma przewoźnikami, także z linią Small Planet, która jest otwarta na tego typu pomysły. Wierzymy, że rozmowy zakończą się sukcesem i ponownie będziemy mogli zaoferować naszym podróżnym możliwość lotów z Lublina nad morze.
• Jakie są inne priorytety portu, jeśli chodzi o nowe trasy?
- Uważamy, że duży potencjał ma rynek ukraiński i chcielibyśmy, poza wykonywanymi od kilku miesięcy lotami do Kijowa, uruchomić kolejne połączenie na wschód. Mam tu na myśli Odessę. Być może byłaby to atrakcyjna propozycja turystyczna, biorąc pod uwagę portfele lublinian. Myślimy też o lokalizacji bliżej naszej granicy, w centralnej czy zachodniej Ukrainie, skąd pochodzi wielu Ukraińców mieszkających, uczących się i pracujących w Lublinie. Myślę, że sens miałoby nawet połączenie ze Lwowem. Ale to moja osobista ocena, która nie musi się przełożyć na decyzje przewoźników. To oni mają decydujący głos w tej kwestii. Jeśli chodzi o inne ewentualne nowości, to przysłowiowym workiem bez dna są wciąż Wyspy Brytyjskie, Niemcy, w szczególności Zagłębie Ruhry, Skandynawia czy północne Włochy. Wiemy, że ludzie chcą tam latać i potrzebują szerszej oferty.
• W ostatnich tygodniach gruchnęła wieść o likwidacji przez Wizz Air bazy w lubelskim porcie. W związku z tym przewoźnik zawiesza loty do Doncaster Sheffield, Liverpoolu i Tel Awiwu. Spodziewaliście się takiej decyzji? Czy jest szansa na to, że loty w tych kierunkach powrócą do rozkładów?
- Była to niezależna decyzja biznesowa naszego partnera, którą przyjęliśmy ze spokojem, choć i pewnym zdziwieniem. Z Portu Lotniczego Lublin operuje, jak wspomniałem, obecnie 6 przewoźników, co daje nam, a także pasażerom, którzy korzystają z naszego lotniska, poczucie stabilności. Widać to na przykładzie choćby połączenia do Tel Awiwu. Mimo, że Wizz Air od czerwca przyszłego roku nie będzie latał do Izraela, to dzięki współpracy z liniami LOT, rejsy będą nadal realizowane. Kontynuujemy rozmowy z przewoźnikami na temat przejęcia tras, które po zamknięciu bazy zostaną skasowane. Były to połączenia, które cieszyły się dużym zainteresowaniem, dlatego mam nadzieję, że uda się je przywrócić.
Rynek lotniczy jest bardzo dynamiczny, jedni odchodzą, inni przychodzą. Nasze doświadczenia pokazują, że prowadzimy skuteczne rozmowy, które owocują atrakcyjnymi trasami, uruchamianymi w zastępstwie skasowanych połączeń. Przykładem mogą być np. wznowione loty do Niemiec, które po wycofaniu się linii lotniczych Lufthansa wróciły do rozkładu jako połączenie codzienne realizowane przez linie bmi regional lub połączenie do Mediolanu, oferowane obecnie przez linie lotnicze easyJet.
***
1 420 189
pasażerów obsłużono w Porcie Lotniczym Lublin od momentu jego powstania do 30 listopada tego roku
46 416
podróżnych przewinęło się przez port w sierpniu tego roku. To rekordowy pod tym względem miesiąc w historii lotniska
12
w tylu kierunkach można obecnie odlecieć z lubelskiego lotniska
6
tylu przewoźników oferuje loty z PLL. To Wizz Air, Ryanair, PLL LOT, BMI Regional, easyJet i Small Planet
2520
metrów długości ma pas startowy lotniska
40
minut zajmuje jego odśnieżanie
15
minut trwa podróż pociągiem z Dworca Głównego w Lublinie na przystanek przy Porcie Lotniczym Lublin
175 000
kilogramów waży An-124 Rusłan. To największy samolot, jaki do tej pory wylądował w Porcie Lotniczym Lublin
• Jakie są korzyści z istnienia lotniska?
- Można je podzielić na cztery grupy. Pierwszą z nich jest to, co zarabiamy bezpośrednio na obsłudze pasażerów. Ale to zaledwie ok. 10 proc. Kolejna grupa to korzyści pośrednie, czyli dochody wszystkich firm, które operują na lotnisku. Dwie najważniejsze grupy to jednak dodatkowe korzyści, fachowo określane jako korzyści indukowane i katalityczne, czyli wszystko, co powstaje dzięki funkcjonowaniu lotniska. Port Lotniczy pobudza bowiem liczne sektory gospodarki. Dotyczy to zarówno: turystyki, służby zdrowia, ale także np. usług outsourcingowych. Na coraz większym ruchu pasażerskim zyskują firmy, które mogą otwierać swoje siedziby w Lublinie, ale co ważne, także handel i usługi, hotelarze, sklepikarze oraz ośrodki akademickie. Ostatnie lata to szybki rozwój Lublina i województwa. Dzieje się tak również dzięki Portowi Lotniczemu. Szacujemy, że region lubelski dzięki lotnisku zaoszczędził ok. 75 mln zł rocznie przy ruchu 300 tys. pasażerów. Musimy tylko zdać sobie sprawę, że nie są to pieniądze, które możemy po prostu zaksięgować w rachunku księgowym jednej firmy, lotniska.













Komentarze