Dziennikarze przeprowadzili śledztwo i szybko ustalili, że rzecz się miała nieco inaczej.
Młoda Francuzka mieszkała na ulicy Namiestnikowskiej (teraz Narutowicza). Zakochała się beznadziejnie w młodym lekarzu, „synu Eskulapa”, jak wówczas mawiano. Tenże młodzian „nieczuły na jej wdzięki ulokował swe uczucia u drugiej bony, Niemki zamieszkałej w tym samym domu”.
Przestroga dla matek
Francuzka w przypływie rozpaczy rzuciła się do Bystrzycy. I pewnie by utonęła, gdyby nie uratowali jej kąpiący się w pobliżu mężczyźni.
„Zawiadomiona o wypadku druga bona przyjęła truciznę; w czas podane antidotum przywróciło szczęśliwą rywalkę do życia” - opisywał redaktor „Gazety Lubelskiej”.
To nie były czasy, kiedy dziennikarze silili się na oddzielenie informacji od komentarza. Zatem redaktor znalazł miejsce na morał. Trzeba przyznać, że dość zaskakujący.
„Wypadek ten najzupełniej wiarygodny z jednej strony budzi pewne współczucie dla ofiar własnej namiętności, z drugiej jednak jest przestrogą dla matek rodzin jak należy ostrożnie oddawać opiekę nad swymi dziećmi tak romansowym dziewicom. A jednak tyle naszych współrodaczek potrzebuje kawałka chleba, nie myśląc o flircie i romansach, lecz ciężkiej pracy przy wychowaniu dziatwy”.
Uffff…
Miłość do syna Eskulapa
Sprawa miała jednak nietypowy epilog.
Dwa dni później gazeta opublikowała napisany po francusku list panny Klary Friederich.
„Panie Redaktorze! „Gazeta Lubelska” w artykule „Dramat miłosny”, pisze o wypadku samootrucia z miłości. Wybaczy pan, ale przyczyny były zupełnie inne” - zagaja Klara Friederich. I kontynuuje:
„Będąc bardzo zmartwioną wypadkiem topienia się jaki się przytrafił mojej koleżance, straciłam przytomność i umysł mój chwilowo się zaciemnił; dzięki jednak troskliwości mego otoczenia powróciłam do przytomności, cierpiąc na silny ból głowy. Miałam receptę doktora, i przez nieuwagę zamiast właściwego lekarstwa, zażyłam amoniak, lecz na drugi dzień byłam już zdrowa” - tłumaczy dziewczyna. Podkreśla: „Energicznie protestuję ażeby w całym wypadku była kwestya miłosna z synem Eskulapa; powtarzam, że wszystko zaszło skutkiem mojej nieuwagi”.
Kobieta dodaje, że jako cudzoziemka dba o swoją reputację i dlatego wysłała ten list z prośbą o wydrukowanie.
Redaktor puentuje ironicznie: „Z przyjemnością notujemy, że wypadek jakiemu uległa panna F. - nie był spowodowany miłością do syna Eskulapa”.
Mąż. Żona. Kochanek
O wiele bardziej dramatyczny przebieg miała, niestety, druga historia.
Mąż. Żona. Kochanek. Dramat rozegrał się w Bychawie, ale miał swoje epizody w Lublinie i tutaj zapadł wyrok. Nie mówiąc o zainteresowaniu jakie wywołał wśród lublinian.
Michał Buczek zmarł 5 marca 1898 roku. Na kilka godzin przed śmiercią, skarżył się w nocy na silny ból w klatce piersiowej. Żona, Katarzyna Buczek, podała mężczyźnie dwa kieliszki wódki z cytwarem (rodzaj byliny).
„Po wypiciu trunku Buczkowi zrobiło się gorzej, doświadczał palenia w piersi i żołądku, trząsł się i wymiotował i pomimo pomocy lekarskiej zmarł po kilku godzinach” - relacjonuje „Gazeta Lubelska”.
Mieszkańcy Bychawy zaczęli natychmiast plotkować - na pewno Buczka otruła żona.
Kto się z kim zaznajomił
Kobietę wziął w obroty strażnik ziemski Sokołow. Katarzyna szybko przyznała, że wódkę zaprawiła trującym proszkiem. Dostała go od kochanka Stanisława Sprawki.
„Analiza chemiczna dokonana na wnętrznościach nieboszczyka przez laboratoryum hygieniczne przy rządzie gubernialnym lubelskim wykryła że śmierć nastąpiła skutkiem otrucia arszenikiem” - pisze dziennikarz.
Wdowę i jej kochanka aresztowano. Mieszkania przeszukano. W ręce policji wpadły - jak wkrótce się okazało cenne - dowody: listy kochanków.
Co ustaliło śledztwo? Otóż Katarzyna „wyszła za mąż za Buczka z miłości”. Dwa lata żyli małżonkowie „bardzo przykładnie”. Potem jednak Katarzyna „zaznajomiła się” ze Stanisławem Sprawką.
37 listów
Buczek zauważył, że coś się dzieje i zabronił Sprawce bywać w ich domu.
„Zakaz ten nie poskutkował i kochankowie w dalszym ciągu spotykali się w polach i w Lublinie, starając się unikać męża. Od tego czasu życie domowe Buczków zamieniło się w piekło” - relacjonuje „Gazeta Lubelska”.
Buczek zaczął bić żonę, ta uciekała z domu szukając pocieszenia z kochankiem.
Policja znalazła kilkadziesiąt listów. Sprawka pisał do kochanki, że trzeba się postarać, żeby tego „bękarta” więcej nie było. W innych listach, wyraźnie „dawana była rada, że męża należy otruć”.
Z 37 listów napisanych przez Katarzynę wyraźnie wynika, że kobieta została doprowadzona przez męża do rozpaczy i sama prosiła kochanka o truciznę.
Oto jeden z najbardziej przejmujących listów napisanych przez Katarzynę do kochanka (zapis oryginalny):
„Oj Stasiu czemu się nie staras żebyś ty wiedział jaka mnie bida teraz. Oj Stasiu postaraj się o to o co cie prosiłam i prosze cie bardzo oj bo mnie zabijo bo mnie każdy bije i on i matka i ojciec A ty o niczem nie wiesz Oj Stasiu postaraj sie i to jak najprendzej choćby na Niedziele wieczór w sobote pszynieś i połusz za hałupo ot hliwka pot drzewo koło ściany Oj Stasiu o te dwie żecy cie prosze co pierf A co teraz tylko nie wysłowie bo sie boje oj Stasiuniu pociecho moja hoć ty nie zapominaj o mnie bo o tobie pan Bug zapomni oj ratuj oj ratuj mojo dusze staraj sie i to prentko oj nie zapominaj”.
Sąd nie miał wątpliwości
Wszystko już wskazywało, że dojdzie do nieszczęścia: zginie mąż lub kochanek.
Jan Buczek, brat nieboszczyka, oświadczył, że Michał skarżył się, że Sprawka mu groził: „ty pierwej zginiesz, ja ciebie pierwej zakopie”. Na początku 1898 roku Buczek przechwycił list Sprawki i mówił, że chcą go otruć. Na dwa dni przed śmiercią, Buczek spotkał w nocy Sprawkę koło stajni i pobił go pałką.
„Wreszcie w wilię śmierci męża Katarzyna otrzymała pęcherzyk z jakimś proszkiem od Stanisława Sprawki z rozkazem ażeby otruła męża, gdyż inaczej ją zamorduje” - pisała „Gazeta Lubelska”.
Początkowo Katarzyna przyznała się do wszystkiego, a Sprawka zaprzeczył jakoby namawiał ją do otrucia męża.
Sprawa trafiła do sądu okręgowego w Lublinie. Kobieta zmieniła zeznania. Stwierdziła, że proszek dostała od Sprawki, ale nie wiedziała, co się w nim znajduje. Sprawka zaś przyznał się do winy. Sąd nie miał jednak wątpliwości. Oskarżoną obciążali świadkowie i znalezione listy.
Katarzyna dostała 15 lat ciężkich robót. Sprawka 12 lat ciężkich robót i nakaz dożywotniego osiedlenia na Syberii.
Historia pochodzi z książki "Dziki Lublin". 10 niezwykłych, poruszających i sensacyjnych opowieści z miasta, które już nie istnieje” pióra Rafała Panasa z ilustracjami Bartka Żurawskiego, którą zrealizowano w ramach stypendium Prezydenta Miasta Lublin.
Za tydzień kolejny odcinek w piątkowym dodatku do Dziennika Wschodniego "Magazyn"
Dziennikarze przeprowadzili śledztwo i szybko ustalili, że rzecz się miała nieco inaczej.
Młoda Francuzka mieszkała na ulicy Namiestnikowskiej (teraz Narutowicza). Zakochała się beznadziejnie w młodym lekarzu, „synu Eskulapa”, jak wówczas mawiano. Tenże młodzian „nieczuły na jej wdzięki ulokował swe uczucia u drugiej bony, Niemki zamieszkałej w tym samym domu”.
Przestroga dla matek
Francuzka w przypływie rozpaczy rzuciła się do Bystrzycy. I pewnie by utonęła, gdyby nie uratowali jej kąpiący się w pobliżu mężczyźni.
„Zawiadomiona o wypadku druga bona przyjęła truciznę; w czas podane antidotum przywróciło szczęśliwą rywalkę do życia” - opisywał redaktor „Gazety Lubelskiej”.
















Komentarze