Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Dziki Lublin: Czy kobieta powinna się pocić?

Pierwszą sieć telefoniczną uruchomiono w Lublinie we wrześniu 1896 roku. Początkowo liczyła 35 abonentów, w tym 23 prywatnych. Telefon był kosztownym udogodnieniem: opłata kosztowała 75 rubli rocznie za jeden aparat i ten nowoczesny sposób komunikowania długo był domeną bogatszych mieszkańców. Rok później z telefonu korzystało w Lublinie przynajmniej 51 abonentów
Dziki Lublin: Czy kobieta powinna się pocić?

Co jednak telefon ma wspólnego z kobietami? Otóż uruchomienie całodobowej lubelskiej centrali telefonicznej przysłużyło się ich sprawie. Powstał pierwszy wolny zawód dla pań w Lublinie (po prywatnej nauczycielce): operatora telefonicznego.

58 rubli miesięcznie

Kobiety pracowały tylko w dzień, a ich zadaniem było ręczne przełączanie kabli do gniazdek umieszczonych na długiej ścianie. Wymagania: 18-30 lat, dobre wykształcenie, znajomość języka polskiego, rosyjskiego, francuskiego i niemieckiego... Wynagrodzenie wahało się od 37,5 do 58 rubli miesięcznie i było wyższe niż płaca robotników.

Pierwsza aptekarka w Polsce - Augusta Pasierbska - pochodziła z Lublina. W 1894 roku, jako pierwsza w kraju, zdała na Uniwersytecie Warszawskim egzamin na pomoc aptekarską. Tyle, że był to efekt długich starań. M. in. przez trzy lata praktykowała w Uściługu i Lublinie.

„Egzamin p. Pasierbskiej powiódł się bardzo pomyślnie, gdyż otrzymała odznaczenie „cum maxima laude”. Po wyjściu zaś zdającej z sali, egzaminatorowie odzywali się z pochwałami wobec licznego audytorium” - pisała w „Przeglądzie Tygodniowym” Paulina Kuczalska-Reinschmit, publicystka zajmująca się emancypacją kobiet.

Koleżanki zdają egzaminy

Kuczalska miała nadzieję, że życzliwe zachowanie profesorów udzieli się innym. „Przed trzema laty bowiem niechęć i groźby personelu aptekarskiego jedną z kandydatek na uczennicę, p. Kosmowską, zmusiły do wyjazdu na prowincję dla praktyki; dwom innym, p. Sikorskiej i Dowgiałło niemałe trudności spowodowały w przyjęciu do apteki. Obecnie panie te zdają egzamina, niedługo zatem p. Pasierbska mieć będzie koleżanki”.

„Gazeta Lubelska” doniosła natomiast, że pierwszą kobietą, którą dopuszczono do wykładania języków nowożytnych w niższych klasach średnich zakładów naukowych męskich w Królestwie Polskim, była pani Sacharowa z domu Kuprianowiczowa (Kipranówiczowna) - wykładała język francuski od początku 1901 r. w lubelskim gimnazjum męskim.

Tylko małe stacje

Kobieta pracująca w aptece lub w szkole? To wówczas sensacja warta opisania. Podobnie, jak wieść z 1901 roku, że panie dostaną prawo bycia naczelnikami na stacjach kolejowych. Pod warunkiem, że stacje będą małe i na kolejach drugorzędnych. Koniec końców, okazało się, że wiadomość jest, jak mówimy dzisiaj, fake newsem. Kobiety zostały dopuszczone tylko do jednego z wydziałów urzędu nadzorującego koleje.

Ministerstwo oświaty w 1900 roku wyjaśniało instytucjom naukowym, że „lekarze-kobiety mogą zajmować posady lekarzy przy instytutach żeńskich, gimnazyach, pensyach, szkołach i innych żeńskich wychowawczych, dobroczynnych i naukowych zakładach”. Ba, kobiety zajmujące posady lekarskie korzystają ze wszystkich praw służby państwowej, jakie mają lekarze mężczyźni. Z wyjątkami: nie mają prawa do rangi, munduru i orderów.

Jeanne Chauvin była drugą we Francji panią adwokat. Przez wiele lat walczyła o dopuszczenie do palestry. Zadebiutowała w sądzie w 1901 roku.

„Obrona »debiutowa« doskonale opracowana, objawiała się jedynie w częstszym łykaniu śliny i krótkości argumentów” - komentował dziennikarz „Gazety Lubelskiej”. I dowcipkował w puencie artykułu: „Debiutowi towarzyszyła znaczna część adwokatów paryzkich, była to zupełna »premiera «. Zapewne ciekawość ta ustanie z ukazaniem się u „adwokatki” pierwszego włosa siwego”.

Ćwiczenia dla kobiet

Tak, to były ciekawe czasy. W Anglii w 1899 roku sąd decydował czy kobieta może nosić spodnie. W tym samym roku opinia publiczna musiała odpowiedzieć sobie na ważne pytania:
„Czy kobieta przestaje być kobietą oddając się ćwiczeniom fizycznym, oznaczonym powszechnie nazwą sportu? Czy te rozrywki są dla kobiety nowoczesnej zbawienne, lub też czy należy je uważać za fantazyę szkodliwą dla jej przyszłości?”

Ankietę z takimi pytaniami paryski dwutygodnik „Revue des Revues” rozesłał do ówczesnych celebrytów. Dzięki „Gazecie Lubelskiej” wiemy, co odpowiedzieli.

„Uznaję dla kobiety wszelki rodzaj sportu naszych czasów, jeśli pozostanie pełną wdzięku i wzruszającą, jak Śakuntala, jeśli niesie pomoc nieszczęśliwym, jak Święta Genowefa, jeśli gra, jak Święta Cecylia, jeśli wykarmi tyle swoich dzieci, co Blanka kastylijska.(...) Jeśli sport przejmuje mnie pewnym niepokojem to dlatego, że obawiam się, iżby amazonka nowoczesna nie zabiła rycerskiego mężczyzny” - stwierdziła Carmen Sylva, oficjalnie Elżbieta królowa rumuńska.

Śmieszne stroje

Henri de Bornier, dramaturg, wykręcił się od odpowiedzi brakiem kompetencji. „Wybacz mi Pan zatem i pozwól mi, jako autorowi dramatycznemu, powiedzieć, że najlepszym sportem dla kobiety jest chodzenie na nasze sztuki!”.

„Uznaję dla kobiety tylko te rodzaje sportu, które nie pozbawiają jej w niczem kobiecości, jest to jedyny warunek, a po za tem może robić, co jej się podoba, nie mając już potrzeby obawiać się zmęczenia, które szpeci, śmiesznych strojów, twarzy zaczerwienionej i przylepionych, skutkiem potu, włosów do czoła” - wyliczał Jean-Martin Charcot, lekarz i żeglarz.

Charcot tłumaczył, że kobiecość, to „być po prostu najmniej podobną do mężczyzny i dostatecznie zalotną, wdzięczną, wykwitną, a zwłaszcza dystyngowaną”. Dzięki temu kobiety „zachowają wyższość swoją nad mężczyznami, będą w dalszym ciągu robiły z nimi, co zechcą, a mężczyźni pozostaną, a raczej staną się na nowo pełnymi galanteryi”.

Pomieszanie płci

Alfonsowa Daudet (historia zna Alfonsa Daudeta, pisarza, kim jest Alfonsowa?) przyznaje, że ćwiczenia są zbawienne dla rozwoju fizycznego młodej dziewczyny, która „w większej części pędzi życie bezczynne”. Jednak kobieta ma inne zadania. Daudet obawia się wszystkiego, co ją „zniewala do opuszczenia ogniska domowego i z domu nowoczesnego robi korytarz, do którego się wchodzi, by strój zmienić, przystanek, gdzie się jada obiady; dom przestaje być owem wnętrzem tak troskliwie pielęgnowanem i przystrayanem przez nasze babki i matki”.

Pani Daudet ubolewa: „Zaledwie kilka kobiet niezwykle czynnych, posiadających duży majątek, zaczęło uprawiać wszelkie sporty, a oto już zyskały cały szereg naśladowniczek, które nie mają już nawet czasu czytać, zaniedbują dom i dzieci”. Kobiety powinny powstrzymać się od współzawodnictwa w zajęciach i rozrywkach męskich. Oprzeć „temu pomieszaniu płci, zdolności, talentów, bo to wszystko skończy się ostatecznem ich upokorzeniem, a jeśli zechcą stać się równymi mężczyzno, nie będzie już nigdy można powiedzieć, że bywają od nich wyższe”.

Wiosłowanie może być

Ernest Legouvé, pisarz i poeta, zaleca fechtunek i wiosłowanie, ale „protestuje energicznie przeciw wszelkim ćwiczeniom, które rozwijając zbytecznie mięśnie, psują harmonię jej kształtów”. Apeluje: „Nie wymagajmy nigdy od kobiet zmęczenia”.

Fanatyczną zwolenniczką wszelkich ćwiczeń fizycznych okazała się Daniel-Lesueur (pseudonim powieściopisarki francuskiej i feministki Jeanne Loiseau). A pisarz Marcel Prévost stwierdził krótko i przytomnie, że kobiety coraz bardziej będą podzielać zajęcia i rozrywki mężczyzn i że wszyscy się z tym pogodzą, „podobnie jak z wszelkimi przemianami koniecznemi”.

„Trzecia płeć” - taka ponoć bardzo popularna nazwa przylgnęła w Anglii do kobiet, które „zrezygnowawszy z życia rodzinnego, pracują na wszystkich polach wytwórczości społecznej. Rolnictwo, przemysł i handel stoją dla nich otworem, a specjalne wykształcenie daje im bardzo przyzwoite zarobki” - informowała „Gazeta Lubelska”.

Szały zmysłowe

Lubelski redaktor zauważa, że nad Wisłą (i Bystrzycą) ruch kobiecy może mieć mniejszą rację bytu niż na Zachodzie. Tłumaczy: u nas młodzież nie emigruje z kraju, mężczyzn do pracy jest pod dostatkiem, „specjalne wykształcenie naszych kobiet żadne, popyt więc na ich pracę ujawnia się o tyle o ile wynagrodzenia za nie do minimum się ogranicza”. To jednak, dowodzi, prowadzi do wyzysku ze strony pracodawców, obniżenie zarobków mężczyzn, „niemożność zakładania przez nich ognisk rodzinnych i narzekanie na męski egoizm”.

Jak w praktyce przejawiała się demoralizacja tak zwanych „kobiet oświeconych”? Objaśniała to „Kronika Rodzina”. Dostrzegła m. in. fakt oswajania się ze złem, zepsuciem i brakiem wstydliwości.

„Ongi namiętność i szały zmysłowe nie były kobietom naszym znane” - zauważa autor. Na samo ich wspomnieniem odwracały się ze wstrętem, a na uczciwych twarzach pojawiał się rumieniec wstydu. Winne temu są m. in. plugawe romansidła, które przewróciły do reszty w głowach „emancypantek”, „feministek” i „impresjonistek”.

Hecarze uwiezieni na kolacyjkę

Oto przykłady. Dyrekcja ogrodu zoologicznego sprowadziła do Warszawy „dzikusów” z Cejlonu.
„Nadzy niemal zupełnie popisywali się rozmaitemi sztukami: tańczyli, ścigali się na wołach garbatych czyli zebu, śpiewali. Nic w tem nie było ani mądrego, ani ciekawego, przytem nagość tych hecarzy wstręt wzbudzała” - czytamy. Tymczasem „emencypantki” dość licznie chodziły oglądać „hecarzy”, dawały im upominki, „uwoziły na kolacyjki”, a gdy egzotyczni goście opuszczali stolicę, „mnóstwo pań odprowadziło ich na kolej, niektóre omdlewały i płakały... z żalu”.

Na tym nie koniec. Wyzwolone kobiety chodzą do sądu na procesy (np. na głośną sprawę o zamordowanie aktorki Marii Wisnowskiej czy zabicie „starej kapitalistki przez Brzezińską”).
„Niech przyjedzie jaki głośniejszy śpiewak, aktor, grajek, nasze “feministki” i “emancypantki” formalnie nerwy tracą, formalnie w obłęd wpadają... (...) Klaszczą w dłonie, tupią nogami, rzucają w uwielbianych kwiatami, parasolami, kapeluszami, okrywkami, rękawiczkami... A trzeba widzieć, jak im się wtedy oczy błyszczą, jak płoną policzki (...). Nic smutniejszego nad widok takiego zapomnienia o sobie, takiego roznamiętnienia”.

Łatwiej było połączyć urzędy i mieszkańców kablem telefonicznym niż przekonać ich, że kobiety mogą się pocić i dobrze bawić na pokazach „hecarzy”.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama