Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Kasjerka z Biedronki podczas napadu pomogła ochroniarzowi. Zwolnili ją z pracy

Jolanta Palmer, odważna kasjerka z puławskiej Biedronki, pomagając ochroniarzowi w zatrzymaniu pijanych wandali próbujących okraść sklep, otrzymała cios w kolano. Diagnoza-pęknięta łąkotka i przymusowa, długa przerwa pracy. Za swoją postawę zapłaciła zwolnieniem.
Kasjerka z Biedronki podczas napadu pomogła ochroniarzowi. Zwolnili ją z pracy
Gdy Jolanta Palmer opowiada o tym, co ją spotkało, z trudem powstrzymuje emocje. Jak przyznaje, w Biedronce zakupów już nie robi, chociaż zawsze lubiła swoją pracę. Do tej firmy wracać do niej jednak nie chce, nawet jeśli kierownictwo zaproponuje jej taką możliwość.

Autor: rs

Ta historia rozpoczęła się w sobotę, 4 listopada ubiegłego roku. Do dyskontu Biedronka przy ul. Piaskowej w Puławach weszło dwóch pijanych 17-latków, którzy chcieli ukraść kilka butelek z alkoholem. Zauważył ich ochroniarz, który starał się zatrzymać złodziei. Na pomoc zawołał zastępcę kierownika, ale trudno im było zapanować nad agresywnymi wandalami. Doszło do szarpaniny, podczas której napastnicy niszczyli znajdujący się na regałach towar. Na pomoc kolegom ruszyła filigranowa kasjerka, Jolanta Palmer, która
chciała uspokoić nastolatków.
 
Rozwścieczeni i pijani
 
- Jeszcze nigdy nie widziałam tak rozwścieczonych osób, zachowywali się jak opętani. Gdy zobaczyłam, że jak jeden z nich próbuje kopnąć mojego kolegę w głowę i przewraca na niego regał z towarem, ruszyłam mu na ratunek. To był impuls. Próbowałam przytrzymać tego chłopaka, ale w pewnym momencie poczułam ból w kolanie, chyba od kopnięcia. To wszystko działo się bardzo szybko - opowiada.
 
Na miejsce przyjechała policja, która spacyfikowała napastników, skuła i zawiozła ich na komendę. Po wylegitymowaniu okazało się, że to przyjezni. Jeden z powiatu łęczyńskiego, drugi ze Zgierza. Obaj pod wpływem alkoholu.
 
- W trakcie interwencji obaj mężczyźni byli wulgarni i agresywni. Za znieważenie funkcjonariuszy odpowiedzą przed sądem. Grozi im grzywna, ograniczenie wolności lub kara do dwóch lat więzienia - mówi mł. asp. Ewa Rejn-Kozak, rzecznik puławskiej policji.
 
Uszkodzone kolano
 
Sklep, z uwagi na niską wartość uszkodzonych towarów, nie złożył wniosku o ich ściganie. Prywatnego oskarżenia wobec sprawców nie zgłosiła także poszkodowana w trakcie szarpaniny kasjerka. Ta, jak wspomina, została zawieziona karetką do szpitala. Lekarz obejrzał jej kolano stwierdzając jedynie stłuczenie. Niestety, z biegiem czasu, dolegliwości zamiast ustępować, nasilały się.
 
- Z trudem chodziłam, na nodze pojawiła się opuchlizna. Nie byłam w stanie pracować, więc dostałam zwolnienie. Tygodniami odwiedzałam lekarzy słysząc różne diagnozy. W końcu jeden z nich stwierdził, że mam pękniętą łąkotkę - mówi pani Jola, która po nowych lekach poczuła się lepiej.
 
Gdy 18 stycznia pojawiła się w pracy, nie wiedziała jeszcze, że firma przygotowała dla niej niespodziankę. Nie były to jednak podziękowania za odważną postawę w trakcie napaści, czy kwiaty. Zamiast tego, po tygodniu od powrotu na kasę wręczono jej wypowiedzenie.
 
- Nie mogłam w to uwierzyć, miałam łzy w oczach, gdy to zobaczyłam - przyznaje była pracownica dyskontu.
Potrzebna pomoc
 
Znajomi i przyjaciele bardzo jej współczują. Kobieta samotnie wychowuje dziecko. Straciła główne źródło utrzymania.
 
- To jest naprawdę już szczyt wszystkiego, żeby za to co się stało Jolancie, za jej uszczerbek na zdrowiu, mogli zwolnić ją z pracy - mówi zbulwersowany Karol Tukiendorf, który namawia internautów do pomocy swojej przyjaciółce. - Takie rzeczy mogą przytrafić się każdemu, więc bądźmy ludźmi, pomóżmy jej, zareagujmy na to - zachęca.
 
O swoje prawa pani Jola postanowiła zawalczyć w sądzie. Złożyła pozew o wypłatę pensji za trzy miesiące oraz wyrównanie z 80 do 100 procent wynagrodzenia w trakcie przebywania na zwolnieniu. Tyle dostałaby od razu, gdyby firma niezwłocznie zgłosiła stłuczenie jakiego doznała, jako wypadek w pracy. Zrobiono to jednak dopiero pod koniec stycznia, na wyraźną prośbę poszkodowanej. To ważne, bo nie chodzi tylko o wyrównanie, ale także o odszkodowanie z ubezpieczenia.
 
O komentarz w sprawie zwolnienia Jolanty Palmer zwróciliśmy się zarówno do biura prasowego Jeronimo Martins, portugalskiego właściciela sieci dyskontów Biedronka, jak i bezpośrednio do kierownika sklepu przy ul. Piaskowej. Ten drugi powiedział nam, że ze względu na zasady panujące w firmie, nie może udzielać mediom żadnych informacji. Z biura natomiast, zamiast odpowiedzi na pytania, otrzymaliśmy krótki komunikat.
 
- Poddajemy tę sprawę dokładnej analizie przez Biuro Obsługi Pracowników, działające na poziomie centrali firmy, a nie w strukturach regionu. Taki sposób jej procedowania wymaga dodatkowego czasu, ale gwarantuje obiektywny przebieg procesu sprawdzania danego przypadku - oświadczono, prosząc o więcej czasu na przyjrzenie się sprawie.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama