Dekrety i konflikty
2 kwietnia 1918 roku rozwiązane zostały Rada Miejska i Magistrat w Lublinie. „O godzinie 10 przybyli przedstawiciele władz okupacyjnych i odczytawszy akt odnośny, wręczyli prezydentowi Bajkowskiemu dekret Gubernatora”. Wyznaczono komisarza rządowego ds. miejskich.
W kwietniu w Lublinie otwarte zostały zaś dwa nowe banki: „rolny, parcelacyjny, związany ze sprawą obrony ziemi polskiej” i „filja poznańskiego Banku Związku spółek zarobkowych” - czytamy.
W mieście powstawały konflikty na tle religijnym. Jeden z domów na ulicy Złotej przejął żydowski właściciel, który kazał usunąć pamiątkowy krzyż. Nie pozwalały mu na to ówczesne przepisy, dlatego przed domem protestowali okoliczni wierni.
Kuchnia znana z dobroci
"Głos Lubelski” reklamował Bar wiedeński, czyli „pierwszorzędną restaurację Jana Mazurkiewicza przy Krakowskim Przedmieściu 66”. Można było tam zjeść obiady i kolacje, a „kuchnia była znana ze swej dobroci”. Lubelskie Biuro Porad Technicznych (Spółka Inżynierów) udzielała zaś „porad we wszystkich gałęziach techniki”. Sporządzała między innymi plany i kosztorysy na budowy.
Tyfus
W Lublinie postrach siał tyfus plamisty, czyli jedna z najgroźniejszych chorób zakaźnych. Objawiała się między innymi wysypką, która zamieniała się w krwawe plamki. Towarzyszył jej spadek ciśnienia krwi, utrata wagi, silny ból głowy i gorączka. 12 kwietnia na tyfus plamisty zmarł doktor Piotr Borsukiewicz, ordynator Szpitala Dziecięcego. Dziennikarze uważali, że „padł ofiarą obowiązków zawodowych”.
Choroby zakaźne przerażały nie tylko mieszkańców. Dziennikarze gazety opisali historię, w którą dzisiaj trudno jest nam uwierzyć: „24 kwietnia o godzinie czwartej po południu na ulicy Poksal w Lublinie, sześćdziesięcioletni starzec Marceli Duda nagle zasłabł i upadł na chodnik. Milicya zaopiekowała się chorym i ulokowała go w bramie domu nr 20. Jednocześnie zawiadomiono telefonicznie Pogotowie Ratunkowe, które przybyło dopiero o godzinie ósmej z minutami wieczorem w cztery godziny po wypadku”.
To dopiero początek dramatu. „Lekarz Pogotowia po podaniu lekarstwa orzeźwiającego, orzekł iż chory nie może być przewieziony karetką Pogotowia, gdyż wobec wysokiej gorączki budzi objawy choroby zakaźnej, a do przewożenia tego rodzaju choroby jest specjalna karetka Wydziału Sanitarnego przy Magistracie”.
Milicjanci chcieli zabrać Dudę na komisariat, aby nie leżał pod bramą. Lekarz się na to nie zgodził. Karetka następnego dnia przyjechała po raz kolejny, ale 60-latek już nie żył. Zmarł po 25 godzinach męczarni. Dziennikarze Głosu Lubelskiego opatrzyli tą sytuację ironicznym tytułem „Szybka pomoc”.
Protesty
Kilka dni wcześniej w mieście protestowali stolarze z cechu rzemieślniczego. Przerwali pracę w warsztatach chrześcijańskich ze względu na nieprzyjęcie ich żądań. Chcieli podwyżki płac, ograniczenia czasu pracy od 6 rano do 6 wieczorem z półgodzinną przerwą na śniadanie i półtoragodzinną przerwą na obiad.
Problemem były też wysokie ceny produktów: „Z roku na rok powiększająca się drożyzna daje się we znaki ludziom względnie zamożnym. Cóż więc mówić o tych licznych rzeszach miejskich, obarczonych rodzin, żyjących z dnia na dzień z pracy rąk własnych, nie posiadających żadnych zasobów” - komentowali dziennikarze. Mieszanie informacji i publicystyki było dość częste w prasie z tamtego czasu.
W tamtych dniach miastem wstrząsnęła historia 12-letniego Michała Janielaka, który pomagał przy uboju świń w rzeźni na Wieniawie. Chłopiec został zepchnięty do kotła z wrzącą wodą przez czeladnika Feliksa Małeckiego. Janielak w bardzo ciężkim stanie trafił do szpitala, miał poparzone prawie całe ciało. Dziennikarze zastanawiali się czy był to nieszczęśliwy wypadek, czy Małecki celowo zepchnął chłopca do kotła. Miało to ustalić śledztwo.
Sprawy zagraniczne
Redaktorzy dużo miejsca poświęcali sprawom międzynarodowym i doniesieniom wojennym. Pisali choćby o przyszłych relacjach gospodarczych z Niemcami (pisownia oryginalna, choć w tamtym czasie panowały jeszcze Prusy): „W Niemczech zajmują się żywo sprawą przyszłego ukształtowania stosunków gospodarczych w Królestwie Polskim, nie tylko bezpośrednio zainteresowane sfery handlowe i przemysłowe, ale także i liczni ekonomiści oraz politycy”.
Wykorzystałem wydania “Głosu Lubelskiego” z Czytelni Zbiorów Specjalnych Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. Hieronima Łopacińskiego w Lublinie














Komentarze