Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

"J i M już nie ma. Zostało B i A". Beata Kozidrak o początkach Bajmu i koncercie na 40-lecie, który dedykuje zmarłemu bratu

Było lato 1978 r., gdy młodziutka Beata Kozidrak pojechała z Lublina na festiwal w Opolu. Wyszła na scenę jako skromna dziewczyna w białej bluzce i białych spodniach, ozdobiona kwiatami. Wraz z zespołem wyśpiewała „Piechotą do lata”. Właśnie tak zaczęła się wielka kariera, która trwa już 40 lat.
"J i M już nie ma. Zostało B i A". Beata Kozidrak o początkach Bajmu i koncercie na 40-lecie, który dedykuje zmarłemu bratu

– Tutaj mieszkałam. Grodzka 36a, mieszkania 8, na samej górze – mówi Beata Kozidrak, której stare zdjęcia od kilku dni spoglądają na przechodniów z okien kamienicy na lubelskim Starym Mieście. – Tu odbywały się różne koncerty, mnóstwo się działo i ja tutaj zawsze siedziałam i patrzyłam z góry. Miałam najlepszą miejscówkę.

Wybłagany balet, wyproszony śpiew

Mała Beata nie od razu zafascynowała się śpiewem. – Na początku interesował mnie balet – przyznaje wokalistka. – Mój brat chodził tutaj do liceum plastycznego i przychodził do mnie z gitarą. Męczył mnie cały czas, żebym zaczęła jednak śpiewać, a nie tańczyć. Ja prosiłam, że chcę tańczyć, a moi rodzice mówili, że nie. Więc Jarek przychodził do rodziców i wybłagał ich, żeby pozwolili mi chodzić na Zamek do ogniska baletowego. To był mój świat. Stąd tam i z powrotem.

Pierwsze kroki z mikrofonem

– Centrum Kultury to kiedyś był LDK. Właśnie tam we troje podjęliśmy decyzję, że będziemy ze sobą śpiewali – wspomina Andrzej Pietras, który z Beatą i jej bratem był w pierwszym składzie zespołu, a do dziś jest jego menedżerem. – Na następny dzień mieliśmy pierwsze próby u Beaty w domu, na Ponikwodzie. Pamiętam, bo wtedy się przeprowadziliście na Ponikwodę. Tam były pierwsze próby, doszli dodatkowi muzycy i już się rozpoczęło.

Pierwsze kroki na scenie

Pierwszy koncert nie odbył się w Lublinie. – Zaczynaliśmy w Świdniku, w kinie LOT, tam mieliśmy pierwszy występ w historii, zajęliśmy trzecie miejsce – mówi Pietras. – Później pojechaliśmy do Torunia i za dwa miesiące było Opole.

– Urodziłam się w Lublinie, ale ta Beata też się narodziła tam, w Opolu – wspomina Kozidrak. – Mając osiemnaście lat i śpiewając „Piechotą do lata” uzmysłowiłam sobie, że to jest to, co kocham. Że nie chcę nic więcej robić, tylko śpiewać.

• Był strach przed Opolem?

– Nie – odpowiada Beata. – Ja myślałam tylko o jednym.

Uciec przed stylistami

– Oni mi przygotowali taką kieckę z lamy i chcieli, żebym w tej kiecce śpiewała „Piechotą do lata”. A ja myślę sobie, że chyba zwariowali, przecież jestem młodą dziewczyną i ja nie będę w takiej lamie srebrnej z rozporkiem śpiewała, że to jest straszne. I ja musiałam ich wszystkich oszukać – przyznaje po latach wokalistka. – Chłopaki musieli przemycić dżinsy, ubrać się na luzie, a ja myślałam tylko, żeby czmychnąć przed stylistami, żeby po prostu ubrać się tak, jak chcę. Bokiem uciekaliśmy na scenę.

Spełnione marzenia

Występ na festiwalu w 1978 r. był sukcesem. Bajm zajął drugie miejsce w koncercie debiutów.

– My byliśmy szczęśliwi, nie myśleliśmy o sukcesie, że chcemy nagle podbić rynek polski, że chcemy zarabiać pieniądze. O tym się w tym momencie nie myślało. Ja po prostu tak bardzo chciałam spełnić swoje marzenie, czyli wystąpić w Opolu, na tej scenie, gdzie wcześniej oglądałam artystów. Byłam w garderobie z Ewą Bem, Marylą Rodowicz i tak stałam po prostu z gębą otwartą i mówię „Jezu, to się nie dzieje naprawdę? Moje marzenia się spełniają!” – opowiada artystka. – W momencie, w którym wyszłam na scenę, myślę sobie: „OK, ja tu rządzę”. Stanęłam i bisowaliśmy kilkakrotnie. Nie miałam dość. Mi się tak chciało stać tam na tej scenie i śpiewać dla publiczności, a publiczność była tak rozgrzana i chłonna... Czułam, że ta piosenka trafiła do nich.

Początek popularności

– Wtedy po raz pierwszy spotkaliśmy się z tym, że ludzie zaczynają nas poznawać – wspomina Andrzej Pietras.

– Pojechaliśmy z Andrzejem nad morze – mówi Beata. – Chodziliśmy brzegiem, młodzi ludzie siedzieli przy ogniskach, grali na gitarach, pili piwko i śpiewali naszą piosenkę. To był szok, kolejny szok. Byliśmy tak szczęśliwi i za chwilę mnie rozpoznali.

– Miała ksywę „do lata” – wtrąca Andrzej Pietras.

– Tak, jeszcze nie wiedzieli, jak mam na imię – śmieje się wokalistka. – Wołali: O! „Do lata” idzie.

– A Jarek poprawiał, że nie mówi się „dolata” tylko „dolatuje”.

Już nie poprawi

– Miał z nami wystąpić. Pracując zasnął przy keyboardzie i już się nie obudził – mówi Beata Kozidrak, która niespełna dwa miesiące temu przeżyła śmierć brata. Śmierć zastała go w trakcie przygotowań do występu na wielkim koncercie z okazji 40-lecia zespołu. Nie wystąpi również Marek Winiarski, zmarły dziesięć lat temu. Z Bajmem związany był tylko przez dwa lata, ale do dziś jest obecny w nazwie zespołu pochodzącej od pierwszych liter imion młodziutkich muzyków z Lublina:
Beata Kozidrak,
Andrzej Pietras,
Jarosław Kozidrak,
Marek Winiarski.

– J i M już nie ma. Zostało B i A – mówi wokalistka i dedykuje bratu wielki koncert na urodziny zespołu. Urodziny zaplanowano na 31 sierpnia na pl. Zamkowym. Tuż pod oknami, z których niegdyś mała Beata rzucała pierwsze spojrzenia na świat.

Aż tu nagle 40 lat

– Pierwsze moje kroki i pierwsze zdjęcia, jak byłam mała, to tutaj, z mamą – mówi Beata Kozidrak. To w Lublinie poznała Andrzeja Pietrasa, który przez wiele lat był jej mężem. – Przychodził do mnie do liceum Unii Lubelskiej. Zapraszał na lody, na oranżadę do Czarciej Łapy i tam snuliśmy swoją przyszłość.

Małżeństwo co prawda się rozpadło, ale Bajm wciąż ma się świetnie. Andrzej Pietras nie spodziewał się, że zespół przetrwa aż 40 lat.

– Naprawdę. Ja tak myślałem, że może 4, 5 lat – przyznaje menedżer zespołu. – Tak rozmawialiśmy na początku, a jakoś tak dalej poszło. Beata robiła świetne kawałki, stworzyła bardzo fajną postać, dlatego to wszystko tak przepięknie trwa do dzisiaj.

• Będzie trwało?

– Tak – zapewnia Beata. – Ja nie odpuszczam.

– Tutaj mieszkałam. Grodzka 36a, mieszkania 8, na samej górze – mówi Beata Kozidrak, której stare zdjęcia od kilku dni spoglądają na przechodniów z okien kamienicy na lubelskim Starym Mieście. – Tu odbywały się różne koncerty, mnóstwo się działo i ja tutaj zawsze siedziałam i patrzyłam z góry. Miałam najlepszą miejscówkę.

Wybłagany balet, wyproszony śpiew

Mała Beata nie od razu zafascynowała się śpiewem. – Na początku interesował mnie balet – przyznaje wokalistka. – Mój brat chodził tutaj do liceum plastycznego i przychodził do mnie z gitarą. Męczył mnie cały czas, żebym zaczęła jednak śpiewać, a nie tańczyć. Ja prosiłam, że chcę tańczyć, a moi rodzice mówili, że nie. Więc Jarek przychodził do rodziców i wybłagał ich, żeby pozwolili mi chodzić na Zamek do ogniska baletowego. To był mój świat. Stąd tam i z powrotem.

Pierwsze kroki z mikrofonem

– Centrum Kultury to kiedyś był LDK. Właśnie tam we troje podjęliśmy decyzję, że będziemy ze sobą śpiewali – wspomina Andrzej Pietras, który z Beatą i jej bratem był w pierwszym składzie zespołu, a do dziś jest jego menedżerem. – Na następny dzień mieliśmy pierwsze próby u Beaty w domu, na Ponikwodzie. Pamiętam, bo wtedy się przeprowadziliście na Ponikwodę. Tam były pierwsze próby, doszli dodatkowi muzycy i już się rozpoczęło.

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama