Reklama
Kowalczyk i Stoch czekają na pierwszy medal w Val di Fiemme
Marit Bjoergen powalczy dziś o trzecie złoto na mistrzostwach świata w Val di Fiemme. W biegu na 10 km techniką dowolną nie wystąpi Justyna Kowalczyk.
- 25.02.2013 13:36

Justyna Kowalczyk odpoczywa po zajęciu piątego miejsca w skiathlonie. Zgodnie z zapowiedziami nie wystąpiła w niedzielnym sprincie drużynowym. Zabraknie jej też we wtorkowym biegu na 10 km techniką dowolną.
– Justyna nie pobiegnie, bo ten występ nie jest jej potrzebny. Nawet treningowo nie będzie startować, bo mistrzostwa świata to nie jest czas i miejsce na taki trening – wyjaśnił trener Aleksander Wieretielny, na oficjalnej stronie swojej podopiecznej.
Pod nieobecność Kowalczyk miejsca na podium zapewne rozdzielą między siebie Norweżki, które prezentują we Włoszech niezwykle wysoką dyspozycję. Faworytką do zwycięstwa jest oczywiście Marit Bjoergen, która wywalczyła w Val di Fiemme już dwa złote medale. Transmisja z zawodów od godz. 12.45 w Eurosporcie oraz TVP2.
– Pewnie będę się trochę dziwnie czuć oglądając bieg w telewizji, a nie startując, bo jako sportowiec chcę rywalizować, ale zgodziłam się bez sprzeciwu z decyzją trenera. W perspektywie tego najważniejszego startu, czyli 30 km stylem klasycznym, to jest na pewno słuszne, by odpuścić ten występ – dodała Kowalczyk, która nadal czeka na pierwszy medal MŚ.
Polska Królowa Nart wystartuje dopiero jutro o 12.45 w biegu sztafetowym 4x5km. To ma być dla niej przetarcie przed \"trzydziestką”, ostatnią i zarazem największą szansą medalową. Transmisja z biegu, w którym wystartują także trzy inne Polki w Eurosporcie oraz TVP2.
Kilka dni odpoczynku od startów mają też skoczkowie. Polacy w niedzielę dostali dzień wolny, bo nie wzięli udziału w konkursie mieszanym, wygranym przez Japończyków.
Wczoraj odbył się pierwszy trening na dużej skoczni, gdzie w czwartek zostanie rozegrany konkurs indywidualny, a w niedzielę drużynowy. Dla Kamila Stocha i jego kolegów będzie to okazja do rehabilitacji za słaby występ na normalnym obiekcie.
– Wyspałem się i czuję się o wiele lepiej niż po zawodach – mówił w niedzielę na antenie TVP Stoch, który dzień wcześniej ukrywał łzy pod narciarskimi goglami.
– Dzisiaj została już tylko sportowa złość, ale wczoraj była prawdziwa rozpacz, bo po pierwsze wiedziałem, że zepsułem skok, a po drugie zawaliłem lądowanie, co kosztowało mnie kilka kolejnych miejsc. No, ale wolę być ósmy niż czwarty, bo tego bym chyba nie przeżył. Tego co się stało już zmienię. To sobie też uświadomiłem. Wiem, ze teraz mam, nie tylko ja, ale cała drużyna szanse na dużej skoczni. Uważam, że stać nas na zajęcie dobrych miejsc – zakończył lider polskiej kadry.
Reklama













Komentarze