Reklama
Lublinianka ma problem w ataku, Orlęta z treningami
W rundzie wiosennej trener zespołu z Wieniawy Marek Sadowski będzie miał do dyspozycji tylko trzech napastników
- 05.04.2013 14:37

Długo z zespołem beniaminka trenowali: Michał Czarnecki ze Stali Poniatowa i Bartosz Tomczuk z Cisów Nałęczów. Obaj zawodnicy dobrze prezentowali się w sparingach i wydawało się, że ekipa z Lublina będzie miała w linii ataku kłopot bogactwa.
Niestety, transfery tych piłkarzy nie doszły do skutku. Pierwszy wrócił do Stali, a drugi szybko doszedł do porozumienia z innym trzecioligowcem z województwa lubelskiego – Orlętami Radzyń Podlaski.
– Rzeczywiście jest mały problem z napastnikami. Mamy w zasadzie tylko trzech graczy, którzy mogą występować na tej pozycji. Jest Łukasz Gromba, Mateusz Majewski i młody Filip Ozimek. Ten ostatni na pewno w rundzie wiosennej dostanie swoją szansę. W przypadku kontuzji Łukasza naprawdę może się jednak zrobić nieciekawie. Szkoda, że nie udało się sprowadzić Czarneckiego i Tomczuka, bo obaj bardzo by się nam przydali. Czy jest szansa na jakieś uzupełniania w najbliższych dniach? Nie sądzę – mówi trener Marek Sadowski.
Szkoleniowiec Lublinianki przyznał także, że wąska kadra jego drużyny może być problemem zwłaszcza, jeżeli kolejne przełożone mecze ligowe trzeba będzie rozgrywać w środy. – Dwa spotkania w tygodniu mogą dać się nam we znaki, ale jakoś będziemy musieli sobie poradzić. Może liga zostanie jeszcze dodatkowo wydłużona? – zastanawia się opiekun zespołu z Wieniawy.
Jeszcze kilka tygodni temu spory ból głowy z kadrą swojego zespołu miał Sławomir Adamus z radzyńskich Orląt. „Biało-zieloni” dokonali jednak kilku uzupełnień składu i ich zespół wygląda znacznie lepiej.
Do drużyny dołączyli: Tomczuk, Michał Górniak (Chełmianka), Hubert Kopiś (Ursus Warszawa), Marcin Balicki (LZS Magnat Juchnowiec) i Norbert Łukaszuk (Tornado Branica-Wohyń). Ten ostatni rozwiąże kłopot z bramkarzami, bo do tej pory w kadrze byli jedynie Krzysztof Stężała i junior Alan Dąbkowski.
Teraz radzynianie zmagają się z zupełnie innymi problemami, po prostu nie mają, gdzie trenować.
– Niby przełożenie ligi powinno nam pomóc w zgraniu składu, ale prawdę mówiąc nie mamy takiej możliwości. Trenujemy tylko w hali i siłowni. Nie możemy korzystać z żadnego boiska ze sztuczną nawierzchnią. Dlatego nie wiadomo, jak to wszystko będzie funkcjonowało w lidze – tłumaczy szkoleniowiec Orląt.
Reklama













Komentarze