Sąd wysyła adwokata po skarb do Szwajcarii

Takie ustalenia zapadły wczoraj podczas kolejnej rozprawy w procesie byłych członków zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej w Lubartowie.
W Sądzie Okręgowym Lublinie już po raz drugi stawili się wszyscy oskarżeni – Władysław B., Anna Z., i Andrzej S., czyli były zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej w Lubartowie, oraz Krzysztof G., z którym w przeszłości spółdzielnia współpracowała.

Według prokuratury ich niekorzystne dla spółdzielni inwestycje poczynione w latach 2001–2004 doprowadziły do strat w SM w Lubartowie wysokości 3,2 mln zł. Spółdzielnia wysłała m.in. kilkaset tysięcy dolarów do Szwajcarii. Chciała pomnożyć zainwestowane pieniądze, ale te nigdy do Lubartowa nie powróciły.

Jeszcze podczas śledztwa Anna Z. wspominała, że w szwajcarskim banku widziała depozyt, który był zabezpieczeniem części spółdzielczych inwestycji finansowych. W sądzie zadeklarowała, że sfinansuje wysłanie prawnika SM w Lubartowie do Szwajcarii. Na takie rozwiązanie przystał sędzia.

– Zobaczymy, czy taki depozyt istnieje i co zawiera – stwierdził prowadzący sprawę sędzia Krzysztof Ogrodnik.

Kolejną rozprawę zaplanowano na maj. Wówczas okaże się czy dojdzie do odczytania aktu oskarżenia i rozpoczęcia procesu czy też sprawa zakończy się dobrowolnym poddaniem się karze. Przed miesiącem oskarżeni deklarowali, że właśnie tak chcą zakończyć proces.

Spółdzielnia w Lubartowie jest podczas procesu oskarżycielem posiłkowym. Jacek Tomasiak, obecny prezes spółdzielni twierdzi, że będzie zabiegał, żeby oskarżeni naprawili szkodę – czyli wpłacili stracone ponad 3 mln. zł.

– Przygotowujemy pozwy o unieważnienie aktów notarialnych, na mocy których przekazali swój prywatny majątek innym osobom – zapowiada Tomasiak. – Chcemy zabezpieczyć to mienie. Skierowaliśmy już pozew dotyczący Władysława B.