Kolejne kłopoty posła Szeligi
Znów głośno o biłgorajskim pośle Piotrze Szelidze. W poniedziałkowym wydaniu tygodnika "Wprost opisano rzekomy romans parlamentarzysty z rzeszowską kelnerką. - To stek bzdur - twierdzi poseł.
- 17.02.2014 21:15

Problemy Szeligi zaczęły się na początku roku, kiedy media opisały historię jego rzekomych kontaktów z prostytutką. Za jedno ze spotkań poseł miał nie zapłacić.
Z telewizyjnej relacji z marszu zwolenników telewizji Trwam kobieta dowiedziała się, z kim ma do czynienia i postanowiła posła szantażować. Wraz z dwoma kompanami domagała się pieniędzy.
Szeliga - wówczas poseł Solidarnej Polski - nie dał się zastraszyć i zgłosił sprawę na policję. Wybuchła afera.
Dzisiejszy tygodnik "Wprost” w reklamowanym od niedzieli artykule "Seksafera w Sejmie” twierdzi, że tym razem poseł z Biłgoraja miał adorować kelnerkę poznaną w jednym z barów na lotnisku Rzeszów Jasionka. Zostawił jej karteczkę z numerem telefonu i imieniem Tomek.
Na pierwszym spotkaniu pomachał jej jakąś tabliczką i powiedział, że dzięki niej wjeżdża na teren Sejmu i nikt nie może go zatrzymać. Dodał też, że pochodzi z Biłgoraja. Dzięki temu kobieta odkryła w Internecie, kim naprawdę jest jej adorator.
Przy okazji kolejnych wizyt w stolicy Podkarpacia poseł miał ją zabierać swoim samochodem do lasu lub do luksusowego hotelu Rzeszów. Jak sugeruje tygodnik, noclegi Szeligi miała rozliczać Kancelaria Sejmu.
Sprawdziliśmy w Kancelarii. Piotr Szeliga dostarczył cztery faktury (od 283 do 299 zł) za pobyty w hotelu w Rzeszowie w ubiegłym roku.
Pierwsza z wizyt miała miejsce w nocy z 14 na 15 lipca, na kolejnych widnieją daty: 18/19 i 28/29 października. Jest też z 17/18 grudnia. Jak twierdzi "Wprost”, romans posła z kelnerką miał trwać do listopada ubiegłego roku.
Według tygodnika, dziewczyna prosiła parlamentarzystę, by dał jej spokój, bo chce zostać ze swoim chłopakiem, który zaczął coś podejrzewać. Wtedy poseł miał jej odpisać, że jeśli coś mu powie, mężczyzną może zająć się ABW.
W oświadczeniu przesłanym do naszej redakcji Piotr Szeliga zaprzecza tym doniesieniom.
- To stek bzdur, zawierający żenujące opisy nielicujące z dobrym dziennikarstwem. To kolejny bezpardonowy atak na moją osobę, rodzinę, środowiska prawicy oraz system wartości - przekonuje.
W rozmowie telefonicznej poseł zapewnia, że ogłoszona przez niego w ubiegły piątek decyzja o odejściu z Solidarnej Polski nie miała związku z planowaną publikacją artykułu o jego rzekomym romansie.
- Myślałem o tym od dawna i to była moja własna decyzja. Moi przyjaciele wiedzieli o tym już wcześniej - zapewnia Szeliga.
Reklama












Komentarze