Reklama
Maciej Kuciapa wyrasta na lidera Lubelskiego Węgla KMŻ
Wysokie zwycięstwo Lubelskiego Węgla KMŻ nad Kolejarzem Rawag Rawicz ma być dla podopiecznych trenera Mariana Wardzały początkiem marszu w górę tabeli.
- 03.06.2013 17:05

Po niedzielnej kolejce liderem pozostał GKM Grudziądz, który niespodziewanie pokonał na wyjeździe Renault Zdunek Wybrzeże Gdańsk 47:43. Z kolei \"Koziołki” zajmują na razie przedostatnie, szóste miejsce.
Szansą na jego opuszczenie są najbliższe dwa mecze z Lokomotivem Daugapils. Pierwszy odbędzie się w niedzielę na Łotwie, rewanż w czwartek w Lublinie. – Nie ma co kalkulować, dlatego naszym celem jest wygranie tych dwóch spotkań – mówi Marian Wardzała, trener Lubelskiego Węgla KMŻ.
Komplet punktów z Lokomotivem pozwoliłby \"Koziołkom” zbliżyć się do czwartego miejsca, które jest celem drużyny na rundę zasadniczą. Dlatego w lubelskiej ekipie panuje pełna mobilizacja przed wyjazdem na Łotwę.
– Mecz z Kolejarzem był dla nas bardzo dobrym treningiem przed najbliższymi spotkaniami. Tych treningów, ze względu na pogodę, zabrakło nam w ostatnim tygodniu. Dlatego przeciwko rawiczanom pojechaliśmy w ciemno. Rywale nie stawiali nam jednak żadnego oporu – komentuje trener Wardzała.
W starciu z Kolejarzem znowu bardzo dobrze spisał się Maciej Kuciapa, który wywalczył 15 punktów. Wychowanek Stali Rzeszów powoli staje się liderem LW KMŻ.
– W ekstralidze mu nie szło, ale na I ligę jest w sam raz. Robi dla nas to, co w ubiegłym sezonie Robert Miśkowiak – przyznaje szkoleniowiec \"Koziołków”.
Kuciapa gra obecnie pierwsze skrzypce w zespole, choć wielu widziało w tej roli Daniela Jeleniewskiego. Ten jednak wciąż nie może się odnaleźć po koszmarnym upadku i kontuzji odniesionej w pierwszym, wyjazdowym spotkaniu z Kolejarzem. W niedzielnym rewanżu z \"Niedźwiadkami” zdobył co prawda 11 punktów, ale zdaniem kibiców, a także trenera, to nie wszystko.
– Prawdziwy Daniel, ten sprzed kontuzji, pojechał tak naprawdę tylko w pierwszym biegu, który zakończył się jego zwycięstwem. W kolejnych jechał oczywiście dobrze, bo zna ten tor jak własną kieszeń, ale brakowało mu takiej swobody. Wyraźnie męczył się jazdą. Były takie momenty w tym meczu, iż obawiałem się, że zaraz wyląduje na bandzie – nie ukrywa trener Wardzała.
Reklama













Komentarze