Daniel Iwanek zakończył karierę. \"Odchodzę spełniony\"
ROZMOWA Z Danielem Iwankiem, trzykrotnym mistrzem świata w karate tradycyjnym
- 17.06.2013 14:52

(Wojciech Nieśpiałowski)
Nie żal panu odchodzić?
- Nie. Dla mnie to jest bardzo miła chwila. Odchodzę jako zawodnik spełniony. Zdobyłem trzy tytuły mistrza świata. Mój organizm jest wyeksploatowany i buntuje się przy mocniejszym treningu. Nie chcę ćwiczyć na pół gwizdka. Wolę zejść z maty niepokonany, niż skończyć karierę z powodu kontuzji, gdzieś daleko od domu.
Który moment ze swojej bogatej kariery wspomina pan najlepiej?
- Ciężko jest wskazać jeden moment. Każda chwila z orzełkiem na piersi była wyjątkowa. Reprezentowanie swojego kraju jest niezapomnianym przeżyciem. Podobnie jest zresztą jednak ze słuchaniem Mazurka Dąbrowskiego, kiedy stoi się na najwyższym stopniu podium.
Karate zostaje w dobrych rękach. W finale Pucharu Świata w Lublinie spotkało się dwóch Polaków...
- Dokładnie. Wierzę, że w przyszłości przyczynię się jeszcze do rozwoju karate w naszym kraju, bo jako trener chcę wychować swoich następców.
U pań nastąpiła zmiana warty – Małgorzata Baranowska zdetronizowała Justynę Marciniak. Jest pan zaskoczony tym rezultatem?
- Nawet bardzo. To rozstrzygnięcie przypomina mi Puchar Europy z 2006 r. w Lublinie. Wówczas również nikt na mnie nie stawiał. Każdy powtarzał, że sukcesem Iwanka będzie czwarte miejsce. Tymczasem okazałem się najlepszy, co rozpoczęło moją serię zwycięstw. Życzę Gosi, aby w jej przypadku było podobnie.
Co zmieni się teraz w życiu Daniela Iwanka?
- Myślę, że nie zajdą w nim jakieś wielkie zmiany. Dalej będę trenował siebie i innych. Z pewnością teraz będę miał więcej czasu dla rodziny.
Ale chyba w tym tygodniu da pan sobie chwilę wytchnienia?
- Nie ma takiej opcji. W tym tygodniu zakładam kimono i pracuję z młodzieżą.
Reklama













Komentarze