Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Zabójstwo 10-latka w hostelu w Lublinie. Matka oskarżona o uduszenie syna

Jest akt oskarżenia przeciwko Monice S., która udusiła swojego syna. Do zabójstwa doszło w hostelu w centrum Lublina. Kobieta przyznała się do winy.

- Używając ręcznika, który zadzierzgnęła na szyi dziecka oraz unieruchamiając własnym ciałem klatkę piersiową, spowodowała liczne obrażenia, co skutkowało zgonem chłopca przez uduszenie - wyjaśnia Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. 

Do zabójstwa doszło pod koniec listopada ubiegłego roku, w hostelu w centrum Lublina. Rano pracownica znalazła w pokoju ciało 10-latka. Chłopiec leżał na łóżku przykryty kocem. Trzy dni wcześniej Filip przyjechał do hostelu razem z mamą. 

Monika S. od początku była główną podejrzaną w sprawie. Była ostatnią osobą, która widziała chłopca żywego. Obsługa hostelu zapamiętała, jak kobieta wychodzi z budynku. Miała niedługo wrócić, ale już nie przyszła. Kilka godzin później w jej pokoju znaleziono zwłoki Filipa. 

Następnego dnia policjanci zatrzymali Monikę S. Okazało się, że pojechała do Puław. Z nieoficjalnych informacji wynika, że chciała popełnić samobójstwo. Śledczy nie ujawniają jednak dokładnych okoliczności zatrzymania. 

Podczas późniejszego przesłuchania Monika S. przyznała się do zamordowania syna. 

- Składała wyjaśnienia. Dość szczegółowo opisała przebieg zdarzeń, które doprowadziły do zabójstwa - dodaje Agnieszka Kępka. - W trakcie śledztwa została wywołana opinia biegłych lekarzy psychiatrów i biegłego psychologa, którzy uznali, że oskarżona nie miała zarówno zniesionej ani ograniczonej poczytalności w chwili dokonania przestępstwa. 

To oznacza, że Monika S. może staną przed sądem. Kobieta czeka na proces w areszcie. Grozi jej dożywocie. 

Monika S. mieszkała w Kłodnicy, niedaleko Bełżyc. Śmierć jej syna wstrząsnęła mieszkańcami miejscowości. 

– To była zupełnie normalna rodzina. Jeszcze w wakacje widywałam ją z synem w kościele. Ona spokojna, on uśmiechnięty. Nie wiem, co się stało z tą kobietą. Co się jej pozmieniało w głowie - zastanawiała się wówczas jedna z mieszkanek wsi. 

Monika S. była szefową Bractwa im. Św. Alberta w Lublinie. Śledczy ustalili, że miała spore długi. Wyprowadziła więc z konta organizacji setki tysięcy złotych. Pomagała również krewnym w wyłudzaniu kredytów. Śledztwo zakończyło się już aktem oskarżenia. W procesie dotyczącym malwersacji będą odpowiadały również dwie byłe pracownice bractwa. Sama Monika S. została zatrzymana w grudniu 2018 r. Później jednak wyszła z aresztu za poręczeniem majątkowym. Miała coraz większe problemy finansowe. Zdaniem śledczych, właśnie ten motym mógł popchnąć kobietę do zbrodni. 

W październiku 2019 r. Monika S. wraz z mężem i synem zaczęła jeździć do różnych hoteli i pensjonatów. Nie płaciła za pobyt. Mężowi tłumaczyła, że jest świadkiem koronnym. Musi więc często zmieniać miejsce zamieszkania. W listopadzie ubiegłego roku wybrała się do Lublina tylko z synem. Tym razem wyjazd zakończył się tragicznie. 

Sprawę Moniki S. rozstrzygnie Sąd Okręgowy w Lublinie.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama