Kilka dni temu rozmawiając o pogodzie zapowiadaliśmy, że ten tydzień może rozpocząć od solidnych mrozów. Jeszcze w niedzielę Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej potwierdzał te prognozy, by po kilku godzinach poinformować o spodziewanym ociepleniu i mogących nas czekać szybkich roztopach. Z czego wynika taka nagła zmiana?
- Do prognoz, zwłaszcza średnio- i długoterminowych, wciąż należy podchodzić z ostrożnością. Ktoś może zapytać, po co w ogóle wykonywać tego rodzaju prognozy, skoro nie zawsze się sprawdzają? Otóż w umiarkowanych szerokościach geograficznych nie da się z bardzo wysokim prawdopodobieństwem stwierdzić, jaki będzie występował typ pogody w danym miejscu za kilkanaście dni. Wciąż nie znamy wszystkich procesów zachodzących między atmosferą a powierzchnią ziemi, stąd też wystarczą niewielkie zaburzenia, które powodują zmiany w prognozowanych warunkach pogodowych. W tej chwili modele pogodowe pokazują szybsze zanikanie stabilnego wyżu znad środkowej i północnej Europy, który dotychczas blokował do nas napływ ciepłych mas powietrza znad Atlantyku. Zmiana w prognozach jest dość istotna, choć w naszym regionie to ocieplenie nie będzie aż tak gwałtowne. Do piątku włącznie powinny utrzymywać się ujemne temperatury. W weekend będzie już cieplej, a w przyszłym tygodniu w ciągu dnia możemy spodziewać się temperatur w granicach +5 stopni Celsjusza.
A co z zapowiadanymi przez IMGW roztopami? W niedzielnym komunikacie nawiązano do sytuacji z 1982 roku, kiedy przy podobnych prognozach miała miejsce katastrofalna powódź.
- Ten scenariusz nie musi się powtórzyć, a większe ryzyko takich zjawisk będzie w zachodniej części kraju, gdzie wzrost temperatury będzie bardziej wyraźny. W województwie lubelskim powinno to następować w wolniejszym tempie i proces topnienia pokrywy śnieżnej nie musi być aż tak szybki.
Czy możemy zatem próbować przewidzieć, kiedy skończy się zima?
- To nie jest tak, że nagle zrobi się kilkanaście stopni na plusie. Zwykle większe ocieplenie może być odczuwalne dopiero po całkowitym stopnieniu pokrywy śnieżnej. Ale z twardymi stwierdzeniami o początku termicznej wiosny należy się powstrzymać do końca marca. Po okresie przewidywanej odwilży wciąż będzie określone prawdopodobieństwo wystąpienia opadów śniegu czy ujemnej temperatury, choć niekoniecznie muszą to być dwudziestostopniowe mrozy.













Komentarze