Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Antykwariat Lublin świętował 25. urodziny. "Jest tyle książek do przeczytania, że na nudne szkoda mi czasu"

Rozmowa z Katarzyną Dardzińską, współwłaścicielką Antykwariatu Lublin, który wczoraj miał 25. urodziny.
Antykwariat Lublin świętował 25. urodziny. "Jest tyle książek do przeczytania, że na nudne szkoda mi czasu"
Katarzyna Dardzińska: Do Lublina przyjechałam w zasadzie tylko na chwilę i tak już zostałam

Autor: Maciej Kaczanowski

  • Lublinianie czytają?

- To bardzo inteligentni i kulturalni ludzie. Czytają wszystko. Jest zapotrzebowanie na książki z każdej dziedziny. Przychodzą rodzice z malutkimi dziećmi, studenci, ludzie pracujący i seniorzy. Sprzedaję wszystko od książek dziecięcych, przez kucharskie, beletrystykę, podręczniki… Są wszystkie możliwe działy. Dużym zainteresowaniem cieszą się też książki z zakresu psychologii i samorozwoju.

  • To efekt koronawirusa?

- Niekoniecznie. Te książki zawsze cieszyły się dużym powodzeniem. Podobnie jak pedagogika. Dzieje się tak chyba dlatego, że takie wydziały są zarówno na KUL, jak i na UMCS.

  • Dlaczego zachodzimy do antykwariatu, a nie do księgarni?

- Księgarnie są znakomitym miejscem, ale idziemy tam głównie po nowości. W antykwariacie mamy książki wydane w tym roku, ale też i 100 lat wcześniej. Ludzie ich szukają, bo jest wiele tytułów wydanych kilkadziesiąt lat temu, które nie były już wznawiane. Być może dla wydawców są już mało atrakcyjne, a może mamy tylu współczesnych pisarzy, że wydawcy nie widzą takiej potrzeby.

  • Jak to się wszystko zaczęło?

- 1 czerwca 1996 roku mój były już mąż wspólnie ze swoim kolegą założyli Lubelskie Centrum Książki na Krakowskim Przedmieściu 53 nad delikatesami Społem. To była tania książka i nowości wydawnicze. Ja w tym czasie broniłam pracę magisterską z resocjalizacji. Do Lublina przyjechałam w zasadzie tylko na chwilę i tak już zostałam.

  • Kiedy pojawił się antykwariat?

- Jakiś czas później, na prośbę czytelników, pojawiła się sala z antykwariatem. Zainteresowanie nią było tak duże, że firma stała się wkrótce tylko antykwariatem. W tej chwili nowości wydawnicze sprowadzam tylko na zamówienia klientów.

  • Klienci szukają białych kruków?

- Nawet w poniedziałek była para szukająca pierwszych wydań. W Antykwariacie spędzili ponad dwie godziny. Nie wiem, czy znaleźli to, czego szukali, ale kupili kilkadziesiąt książek.

  • Pani ulubiona książka?

- Nie mam takiej. Ulubioną jest każda książka, którą właśnie czytam. W danym momencie jest dla mnie najznakomitsza.

  • Zdarza się, że zaczyna pani czytać i odkłada książkę po kilku stronach?

- Mam test pierwszej strony. Jeśli nie jestem w stanie przez nią przebrnąć, to dalej nie czytam.

  • Odkłada ją pani bez wyrzutów sumienia?

- Teraz już tak. Szkoda mi czasu na kiepskie książki, które czyta się chropowato i bez tego czegoś, co by mnie wciągnęło od pierwszego zdania, od pierwszej strony. Jest tyle książek do przeczytania, że na nudne szkoda mi czasu. Ale zdecydowana większość, która trafia mi w ręce, jest wspaniała. To pozycje, które potem kompletuję.

  • Domowa biblioteka jest więc chyba ogromna.

- Mała. To tylko około 2 tysięcy książek. Niestety, nie można mieć w życiu wszystkiego, co by się chciało.

  • Antykwariat Lublin działa przy ul. Jasnej. To miejsce, które wkrótce czekają duże zmiany budowlane. Szuka już pani nowego lokalu?

- Przez te 25 lat miałam kilka zmian lokalizacji i zmian nazw. Wierni klienci pamiętają zapewne także „Kawiarnię Literacką” z ogromnym wyborem kaw, herbat i innych napojów relaksujących Umowę na lokal przy Jasnej mam podpisaną do końca czerwca. W tej chwili wiem tylko tyle. Jak będzie trzeba, będę szukała nowego miejsca. Nie wyobrażam sobie życia bez książek, bez Antykwariatu, bez tego, co robię.

  • Czyli powinniśmy życzyć kolejnych 25 lat.

- Mój ideał śmierci to umrzeć w pracy i żeby mnie znaleźli klienci zasypaną książkami (śmiech). Bezczynność nie jest dla mnie.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama