Reklama
Trans, reż. Danny Boyle (recenzja)
Simon (James McAvoy) to pracownik domu aukcyjnego, a jednocześnie współpracownik gangu, który chce ukraść wart górę pieniędzy obraz Goyi.
- 22.07.2013 15:29

Napad nie idzie gładko i po ciosie w głowę Simon zapomina gdzie ukrył dzieło sztuki. Pamięci nie przywracają mu tortury, więc szef bandy Franck (Vincent Cassel) postanawia zaaplikować mu niekonwencjonalną terapię – idą do hipnoterapeutki (w tej roli Rosario Dawson). Piękna kobieta przy użyciu hipnozy próbuje wydobyć z podświadomości Simona informację o obrazie.
Film bardzo w swoim pomyśle przypomina \"Incepcję” tegoż reżysera z jej pytaniami, który sen jest prawdziwy. Tutaj zastanawiamy się, które wspomnienie jest tym prawdziwym. \"Trans” zaskakuje zwrotami akcji, choć niektórych widzów może też pewnie zmęczyć. Łatwo \"Transowi” zarzucić przekombinowanie. Ja takie kino lubię. Z pewnością najnowsze dzieło Boyla wymaga uważnego oglądania – niemal wszystko co widzimy jest ważne i odegra rolę, a w meandrach akcji łatwo się pogubić. Umówmy się też, że żelazna logika nie jest najmocniejszą stroną \"Transu\".
\"Trans” to kolejny film nadający hipnozie magiczną moc podróży w czasie. Bardzo pasuje w tym miejscu cytat z \"50 wielkich mitów psychologii popularnej”: \"Jeżeli zatem kusi cię, aby o pomoc w odnalezieniu zapodzianej przed lat obrączki poprosić hipnotyzera, mamy dla ciebie lepszą radę: po prostu nie przestawaj jej szukać”. Naukowcy, naukowcami, a my nie dajmy sobie popsuć przyjemności z oglądania niezłego dreszczowca.
Reklama













Komentarze