Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Bitwy pod Tomaszowem po cywilnemu. Jak się organizuje rekonstrukcję historyczną?

– Kiedy ktoś raz przekroczy biało-czerwoną taśmę i weźmie udział w wydarzeniach, już nigdy nie wróci na widownię – mówią rekonstruktorzy, którzy w niedzielę przypominali rok 1939 i walki 6 Dywizji Piechoty z Niemcami. W tym roku opowiadali tragiczną historię mieszkańców Narola.
Bitwy pod Tomaszowem po cywilnemu. Jak się organizuje rekonstrukcję historyczną?

Już 13. raz spotkali się rekonstruktorzy by przypomnieć widzom wypadki, które rozegrały się na tych terenach we wrześniu 1939 roku. W tym roku rekonstrukcja była oparta o działania 6 Dywizji Piechoty pod Narolem. Oddziały tej dywizji starły się tam z Niemcami. Atak, przeprowadzony z ogromnym zacięciem, doprowadził do wyparcia wojsk niemieckich z miasteczka. Później czołowe oddziały 6 Dywizji walczyły z Niemcami pod Werchratą, również wygrywając.

Był w tej opowieści sprzed 82 lat także wątek mieszkańców Narola, który Niemcy doszczętnie spalili w odwecie za śmierć wysokiego rangą wojskowego. Zachowały się zdjęcia z tamtego czasu. Widać w oddali sylwetkę kościoła i ludzi stojących bezradnie wśród lasu kominów, bo tylko one zostały z wypalonych domów.

– Chodzi o przekazanie emocji, żeby widzowie zrozumieli, co przeżywali ludzie, których losy pokazujemy. Jakie tragedie ich spotykały, w jakich wydarzeniach brali udział. Uważam, że to bardzo dobry sposób przekazywania młodym naszej historii, przypominanie tego, co działo się w naszej okolicy – mówi Elżbieta Raczkiewicz z Grupy Rekonstrukcji Historycznej Ludności Cywilnej Tomaszów Lubelski.

W tym roku podczas rekonstrukcji Bitew pod Tomaszowem była jedną z mieszkanek wojennego Narola. To pod jej dom podjechało niemieckie wojsko i wysokiej rangą wojskowy przymusił do przygotowania sobie posiłku.

– Z koleżankami wynosimy stół, nakrywamy go do śniadania ale Niemiec nie jest zadowolony, każe sprowadzić kamerdynera z pałacu, który mu będzie usługiwał. Później przyjeżdża polskie wojsko, będzie potyczka – streszcza założenia scenariusza rekonstruktorka i opowiada, że ich grupę tworzy 25 dorosłych osób, oprócz tego są też dzieci.

Najmłodszy rekonstruktor ma 10 lat, najstarszy jest po 80. Są studenci, pracownicy fizyczni, pracownicy umysłowi, emeryci.

– Grupa powstała cztery lata temu, kiedy pojawił się pomysł, by do rekonstrukcji Bitew pod Tomaszowem wprowadzić osoby cywilne. Zaczynaliśmy od odtworzenia wesela, potem już każdego roku w scenariuszu były jakieś sceny z cywilami. Jesteśmy ważnymi postaciami, bo reagujemy na rozwój sytuacji. Czasami nie wszystko idzie zgodnie z planem, jakiś samochód się spóźnia, jakaś scena wydłuża. Wtedy się bardzo przydajemy.

Wszyscy wkładają wiele wysiłku i czasu, by jak najwierniej przygotować się do roli. W niedzielę grali z dużym poświęceniem, bo pogoda była fatalna. Obłoczki pary, które się unosiły przy oddechach dawały pojęcie o temperaturze jaka była na polach stadniny w Dąbrowie Tomaszowskiej.

Cywile, którzy w niedzielę wcielali się w mieszkańców spalonego w 1939 roku Narola są rodzinnie związani z członkami Tomaszowskiego Szwadronu im. 1 Pułku Kawalerii Korpusu Ochrony Pogranicza. Żony i córki dawniej towarzyszyły swoim wojskowym w czasie różnych wydarzeń i rekonstrukcji ale były tylko widzami.

– Kiedy raz się przekroczy biało-czerwona taśmę i weźmie czynny udział w rekonstrukcji, już nigdy się nie chce wrócić na widownię. To są takie emocje, że zapominamy o realnym świecie. Jesteśmy na planie, odtwarzamy sceny ale jakby to się działo faktycznie. Nawet mamy specjalną osobę, która się opiekuje dziećmi, bo one potrafią bardzo przeżywać i reagować spontanicznie. A są sceny pirotechniczne, więc chodzi o bezpieczeństwo – dodaje pani Elżbieta, choć przyznaje, że udział w rekonstrukcji to także niewygody, zmęczenie. I dużo pracy.

– Mąż żartuje, że mnie wyprowadzi z tymi moimi szafami, tyle jest ubrań, ale bierzemy udział w różnych rekonstrukcjach. Są rzeczy „wiejskie”, bardziej eleganckie z okresu międzywojennego i te potrzebne do rekonstrukcji z XIX wieku. Moje ulubione, bo jestem zakochana w koronkach. A ostatnio byliśmy w Czernięcinie, gdzie były potrzebne ubrania pasujące do lat 40. i 50. ubiegłego wieku – opowiada Elżbieta Raczkiewicz, która przyznaje, że najłatwiej ubrać dawne wiejskie dziewczyny i kobiety.

Nauczyła się szyć i sama przygotowuje marszczone spódnice i bluzki wzorując się na starych fotografiach.

– Gorzej jest z eleganckimi, przedwojennymi ubraniami. Trudno o materiały, trzeba przerabiać współczesne rzeczy. Najlepiej gdy coś oryginalnego uda się jeszcze znaleźć na jakimś strychu – dodaje.

Grupa Rekonstrukcji Historycznej Ludności Cywilnej Tomaszów Lubelski słynie z tego, że wiejskie koszyki, które mają na planie nigdy nie są puste. Rekonstrukcję przygotowuje się w... kuchni lepiąc pierogi, smażąc placki i piekąc ciasto. W tym roku też tak było.

- Baliśmy się, że będziemy sami na terenie stadniny, że pogoda odstraszy widzów. Nie pamiętam w historii rekonstrukcji, żeby była aż tak fatalna – mówi Jarosław Antoszewski, autor scenariusza, koordynator wydarzeń i rekonstrukcji, który szacuje, że mimo deszczu rekonstrukcję oglądało około tysiąca osób.

Nowością w tym roku była relacja na YouTube. Wieczorem miała już ponad 3 tysiące wyświetleń.

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama