To nie pierwszy apel wystosowany przez radnych powiatu bialskiego do przedstawicieli urzędów wyższego szczebla. Tym razem dotyczy on podjęcia działań, m.in. prac legislacyjnych zmierzających do ograniczenia populacji zwierzyny płowej, w szczególności jelenia szlachetnego i łosia oraz bobra europejskiego na terenie powiatu.
"Stale rosnąca populacja zwierzyny płowej – co wynika z informacji przekazywanych przez rolników – powoduje wzrost powierzchni upraw rolnych i leśnych uszkadzanych przez jeleniowate. W konsekwencji stan taki wpływa na zwiększenie kosztów ponoszonych przez osoby trudniące się gospodarką rolną oraz leśną na odbudowę uszkodzonych płodów i upraw rolnych, a także leśnych" –czytamy w apelu.
Poza tym, coraz częstszym problemem są bobry. "Do najczęściej zgłaszanych szkód należą: podtopienia pól, użytków zielonych i upraw leśnych; ścinanie i podgryzanie drzew w drzewostanach leśnych, zadrzewieniach i sadach owocowych; niszczenie obwałowań stawów, wałów przeciwpowodziowych czy nasypów drogowych i kolejowych; niszczenie płodów rolnych" – wyliczają radni.
Podają też, że tylko w 2018 roku Skarb Państwa wypłacił 22,5 mln zł odszkodowań z tytułu szkód wyrządzonych przez bobry. "Z roku na rok kwota wypłacanych odszkodowań rośnie. W roku 2019 suma wypłaconych rekompensat wyniosła już 26,5 mln zł, co stanowiło 90 proc. ogólnej sumy odszkodowań wypłaconych za szkody wyrządzone przez zwierzęta prawnie chronione"–czytamy w apelu.
– Dzisiaj wieś jest ogołocona ze swoim normalnych kierunków hodowli. Wszystko zostało pokoncentrowane w hodowlach molochach, na potężnych areałach. A siła niezależności żywnościowej każdego kraju i gospodarki tkwi w drobnej hodowli, gospodarstwach niskotowarowych – uważa radny Arkadiusz Maksymiuk (PSL).
Ale treść apelu nie spodobała się radnemu Markowi Uścińskiemu (PiS). – W uzasadnieni nie ma żadnych informacji odnoszących się do powiatu. Nie wiemy jaka jest naprawdę sytuacja związana ze stanem zwierzyny – podkreśla Uściński. – Z danych Polskiego Związku Łowieckiego wynika, że w stosunku do 2020 roku, w tym roku pogłowie dzika wzrosło o 4 sztuki, a jelenia o 37 – precyzuje radny.
Wystąpienie przerwał jednak przewodniczący rady. – Dyskusja nad apelem rozpoczęła się 2 miesiące temu. Był czas na wnoszenie korekt. A teraz wystąpieniem chce pan zbijać kapitał polityczny – skomentował przewodniczący Mariusz Kiczyński (PSL).
– Merytorycznie mówiłem. Jeśli my ten apel przyjmiemy i wyślemy do instytucji, to ośmieszymy radę i samorząd – odpowiedział radny PiS.
Ostatecznie, przewodniczący odebrał mu głos.
– Wydłużyłem termin do 2 miesięcy aby był czas na złożenie poprawek – podkreśla Marek Sulima (PSL), szef komisji rolnictwa w radzie. – Dzisiaj mówienie, że nie ma problemów ze szkodami w rolnictwie, to jest poniżanie rolników – denerwuje się Sulima. – Gdy mieliśmy problemy z ASF, próbowałem różnymi sposobami powiedzieć jaki tragizm mamy na wsi. Wtedy ciągle robiliście to, co teraz. Mówiliście, że wszystko jest "pięknie". To była parodia – dodaje radny PSL.
Jego zdaniem, rolnicy poświadczą, że szkód łowieckich jest coraz więcej. – Dzisiaj 5300 gospodarstw w powiecie bialskim jest wyjętych z produkcji trzody chlewnej, bo nie umieliśmy zrobić porządków z dzikiem. Duńczycy zrobili to szybko. Wybili co do jednego – zauważa Sulima. On sam, by ratować swoje gospodarstwo rolne, musiał wyjechać na zarobek do Niemiec. – Rolnicy muszą za granicą się tułać i dorabiać. Ile można jeszcze wołać? Ten apel trzeba natychmiast przyjąć – przekonuje.
Ostatecznie, dokument poparło 15 radnych, tylko radny Marek Uściński głosował przeciwko, a czworo radnych wstrzymało się od głosu.
Apel trafi m.in. do Łowczego Krajowego PZL, Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, władz województwa i parlamentarzystów z regionu.
5 października starosta organizuje w tej sprawie spotkanie m.in. z kołami łowieckimi.













Komentarze