W Kijowie wieczorem sytuacja się uspokoiła. W wielu miejscach nie ma już kolejek, jakie można było zobaczyć przed południem. Do tej pory są za to bardzo duże korki na drogach wyjazdowych z miasta.
– Chciałem kupić radio na baterie i też mi się udało, więc nie ma większego problemu z zakupami – relacjonuje Artem Riesa, absolwent UMCS, który po studiach w Lublinie wrócił do swojego kraju.
Ale przyznaje, że sytuacja cały czas jest napięta. Od godziny 20 wprowadzono godzinę policyjną, trzeba pozostać w domu.
– Już dwa razy słyszałem syreny w okolicy mojej dzielnicy. Napięcie i stres jest, ale radzimy sobie. Chcę podziękować swoim rodakom, że są spokojni, nie ma chaosu – dodaje.
Dorohusk, Zosin, Dołhobyczów i Hrebenne - w tych miejscach na terenie województwa lubelskiego powstaną punkty recepcyjne dla uchodźców z Ukrainy.
12:34
– Dzisiaj rano zaczęli obstrzeliwać wszystkie nasze bazy wojenne i magazyny. Obstrzelali praktycznie każde większe miasto. Ludzie zaczęli uciekać. Paliwa na stacjach benzynowych nie ma. Kolejki po 150 samochodów. Można kupić tylko 20 litrów benzyny na głowę. Granice są przepełnione. Nie wiem co tam się dzieje. Jeszcze nic nie wiadomo. Przed chwilą dostałam informację, że zaczęli strzelać pod granicą w Sumach – mówi Kasia z Kijowa, obecnie mieszkająca w Lublinie.
– Cały dzień śledzę informacje w ukraińskiej telewizji. Godzinę temu znowu ostrzelali Kijów. W miasteczku obok 6 osób nie żyje, a 12 jest rannych – mówi Juliet z Iwano-Frankowska, na stałe mieszkająca w Polsce. (ea)
12:05
– O piątej rano usłyszałam potworny huk. To były rakiety. Poczułam strach, paraliżujący. Do wojny nie da się psychicznie przygotować. Nigdy czegoś takiego nie czułam, nigdy tak się nie bałam. Boję się o dzieci, żeby nie zaznały cierpienia. Młodszy synek jeszcze nie zdaje sobie sprawy, co się dzieje, ma dopiero trzy lata. Starsza córka więcej rozumie. Nie poszła dzisiaj do szkoły. Przedszkola i szkoły są pozamykane. Nie działają telefony, została nam tylko łączność przez internet, ale też nie wiemy jak długo – opowiada Julia, która mieszka w Niecieszynie (obwód chmielnicki). Działa tam chmielnicka elektrownia jądrowa. Blisko 40-tysięczne miasto zostało zamknięte, nie można ani wjechać, ani wyjechać.
– Ludzie wpadają w panikę, ale nie można wyjechać, bo zostaliśmy zamknięci. Jesteśmy odcięci. Mamy ogromne obawy co będzie dalej, również dlatego, że mamy tu elektrownię, strategiczny obiekt. Przecież takie obiekty są w czasie wojny zagrożone. Modlimy się, żeby nasza ziemia nie została całkiem zniszczona. Módlcie się za nas! – dodaje płacząc Julia. (kp)
11:43
W Kijowie czuć mobilizację społeczeństwa – relacjonuje dla Dziennika Artem Riasa, absolwent UMCS, który po studiach w Lublinie wrócił do swojego kraju. Artem pochodzi z Krzemieńczuka, ale początek wojny zastał go akurat w Kijowie.
Komentarze