– Chcemy zapomnieć o tym, jak przystanki kolejowe, dworce kolejowe porastała trawa, wychodziły z użycia – mówił premier Mateusz Morawiecki, gdy 20 kwietnia w Janowie Lubelskim ogłaszał listę kolejowych inwestycji, które dostaną rządową dotację.
Morawiecki nakreślił czarno-biały obraz: poprzednia ekipa rządząca Polską zwijała kolej, obecna troszczy się o jej rozwój. Ale do tego obrazu nijak nie pasuje to, co stało się z linią kolejową do lubelskiego lotniska. Zbudowano ją kosztem 27 mln zł tuż przed startem pierwszego samolotu, który wzbił się w powietrze w grudniu 2012 r., gdy województwem rządziła koalicja PO-PSL. Pociągi jeździły względnie regularnie, chociaż ich rozkład rzadko zgrywał się z godzinami przylotów i odlotów.
Ostatni pociąg na lotnisko pojechał tędy 6 listopada. Dzień później zaczął obowiązywać zmieniony rozkład jazdy, w którym składów już nie było. O zawieszeniu kursów zdecydowały władze województwa rządzonego dziś przez PiS. To właśnie Urząd Marszałkowski organizuje kursy pociągów regionalnych i to on postanowił, że nie zamówi kursów na lotnisko, wykonywanych zresztą jego pociągami. Dziś tłumaczy to pandemią powodującą ubytek lotów i pasażerów.
Urząd zapowiadał wtedy, że decyzja w sprawie wznowienia kursów „zostanie podjęta m.in. w oparciu o sytuację epidemiczną, która ma istotny wpływ na ilość połączeń lotniczych”. Od tamtej pory rząd zdążył już ogłosić, że 16 maja kończy się w Polsce stan epidemii, ze Świdnika regularnie latają samoloty, ale Urząd Marszałkowski nie przywraca pociągów. Od 7 listopada linia na lotnisko jest więc bezużyteczna.
– Organizator przewozów monitoruje na bieżąco sytuację związaną z obsługą kolejową Portu Lotniczego Lublin, w tym związaną z ruchem pasażerskim – stwierdza Remigiusz Małecki, rzecznik marszałka województwa. – Nie wykluczamy jednocześnie przywrócenia kursów w przypadku ponownego uruchomienia regularnych połączeń lotniczych i jednoczesnego powrotu pasażerów na poziomie zbliżonym do stwierdzonego sprzed epidemii. Na ten moment nie jest możliwe wskazanie konkretnego terminu, z jakim takie połączenia zostaną uruchomione.

Milczenie i potoki pasażerskie
Czy decyzja o budowie linii na lotnisko była błędem? Na to pytanie Urząd Marszałkowski nie odpowiedział nam wcale. A pytany o przyszłość tej linii nakreślił dla niej nową rolę.
– Planowana jest do wykorzystania przy realizacji budowy linii kolejowej Lublin-Łęczna. Włączenie nowej linii do Łęcznej w istniejącą linię powinno poprawić obsługę lubelskiego lotniska – informuje Małecki. – Dzięki temu, że głównymi generatorami potoków pasażerskich będą miasta Lublin, Świdnik i Łęczna, możliwe będzie uruchomienie większej liczby połączeń kolejowych, które przy okazji będą obsługiwać lubelskie lotnisko, nie będąc jednocześnie uzależnionymi od częstych zmian w rozkładzie lotów.
Budowa linii do Łęcznej, której rząd przyznał dofinansowanie, miałaby kosztować ponad 730 mln zł i mogłaby się zakończyć – o ile faktycznie się zacznie – w 2028 roku. Na razie jej przebieg budzi protesty mieszkańców, którzy nie chcą, by linia przecięła ich miejscowości i gospodarstwa.













Komentarze