Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

One pokazują sedno miłości. Mamy, które poświęciły życia niepełnosprawnym dzieciom

Drogie mamy, całujemy dzisiaj Wasze spracowane ręce, całujemy Wasze codzienne smutki, przed tymi Waszymi smutkami klękamy – to słowa, jakimi ks. Karol Jędruszczak, diecezjalny duszpasterz chorych i niepełnosprawnych zakończył czwartkową homilię. Zwracał się tak do zgromadzonych w sanktuarium w Krasnobrodzie uczestniczek pielgrzymki zorganizowanej z okazji Dnia Matki dla mam niepełnosprawnych dzieci.
One pokazują sedno miłości. Mamy, które poświęciły życia niepełnosprawnym dzieciom
Madzia i jej mama. Są prawie nierozłączne. I obie sobie bardzo potrzebne.

Autor: Anna Szewc

Madzia Wodyk (tak się przedstawia) z Zamościa ma 30 lat i zespół Downa. W czwartek obudziła się o świcie i już o godz. 5 przybiegła do swojej mamy, żeby złożyć jej życzenia. Z pamięci powiedziała specjalnie przygotowany wierszyk. Kończył się słowami: Żyj mamusiu jak najdłużej.

Jaka jest mama?

– Fajna, śmieszna i kochana – odpowiada z szerokim uśmiechem i bez namysłu niepełnosprawna zamościanka. Mówi, że lubi spędzać z mamą czas. Lubi jej pomagać, kiedy zostanie o to poproszona i razem pracować na działce, bo tam rosną maki. Madzia lubi też zakupy. Czasem chodzi na nie sama. – Wszystkie pieniądze potrafi wydać na kosmetyki. A to jakieś pachnące mydełko wypatrzy, a to balsamik. Ile by jej nie dać, tyle przepuści – śmieje się pani Maria Wodyk.

Madzia jest jej trzecim dzieckiem. Starsze się usamodzielniły, jedno mieszka w Biłgoraju, drugie we Włoszech, a Madzia z mamą. I tak już na pewno będzie zawsze.

– Jest kochana, serdeczna, przez wszystkich lubiana. Cieszę się, że ją mam ze sobą. Jest z kim porozmawiać, do kogo się przytulić – mówi pani Maria. A niepełnosprawność córki? – Ja tego już teraz nie widzę – zapewnia mama, choć przyznaje, że z powodu choroby Madzi jej życie musiało się zmienić. Rzuciła pracę, całkowicie poświęciła się dziecku.

Kiedyś powiedział „ma-ma”

Pani Kasia z miejscowości Zadębce w gminie Trzeszczany także nie pracuje. Jest matką dwójki dzieci. Do Krasnobrodu przyjechała z 19-letnim synem Michałem, u którego, dopiero gdy miał 7 lat, zdiagnozowano zespół Retta.

– To bardzo rzadka wada genetyczna. Nie da się jej wykryć zaraz po urodzeniu, bo chłopcy z reguły od razu umierają. Dlatego mówi się, że dotyka głównie dziewczynek. Michał był ósmym zdiagnozowanym chłopcem w Polsce – tłumaczy kobieta, karmiąc siedzącego na wózku syna.

Pani Katarzyna pamięta radość z momentu, gdy pierwszy raz wzięła go w ramiona i niepokój, gdy zaczęła podejrzewać, że coś z nim jest nie tak. – Rozwijał się wolniej niż inne dzieci, ale lekarze nie potrafili powiedzieć, o co chodzi. Nie siadał, nie próbował wstawać, zaczął późno chodzić. Pojedyncze słowa z prostych sylab wypowiadał, kiedy miał 4 lata. I wtedy usłyszałam, jak mówi „ma-ma” – pani Kasia uśmiecha się na to wspomnienie.

Teraz z synem nie może rozmawiać. Michał nie mówi. W najmniejszym stopniu nie jest samodzielny. Najczęściej jeździ na wózku, choć potrafi chodzić. Ale szybko się tym męczy, a poza tym cierpi na padaczkę, więc to dla niego niebezpieczne. Bo kiedy ma atak, przewraca się, rozbija a to nos, a to czoło, wtedy cierpi, a mama razem z nim. Ale Michał ma też swoje radości. – Bardzo lubi jeździć samochodem i bardzo lubi swoją szkołę (Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy w Hrubieszowie – red.). Kiedy mówię o jego paniach, jest rozpromieniony – cieszy się matka. Podczas pielgrzymkowej mszy chciała modlić się o siły dla siebie, bo czasem jest ciężko, ale też o to, by stan syna się nie pogarszał. – Bo lepiej na pewno nigdy nie będzie – mówi wprost kobieta.

Mama na całe życie

Wojtek Janiak z Mircza ma 12 lat. Urodził się z porażeniem mózgowym. W czwartek rano nie składał mamie życzeń. Postanowił, że zrobi to po pielgrzymce, kiedy wszystko sobie ułoży w głowie. Planował też, że nazrywa dla mamy kwiatków, bo ona to bardzo lubi.

A jaka jest? – Ciepła, kochana i dobrze gotuje – odpowiada chłopiec, ale rozmowa tak go peszy, że więcej o mamie opowiada jego starsza siostra. – Mama jest niezawodna, po prostu niezastąpiona i bardzo, bardzo cierpliwa. Wojtek potrafi łobuzować, więc naprawdę trzeba mieć dużo spokoju – precyzuje 19-letnia Julia.

– Mamy niepełnosprawnych dzieci są niezwykłe w swojej zwykłości. W tym, że urodziły swoje dzieci i ich nie porzuciły. Są wyjątkowe w miłości codziennego dnia, w swojej gotowości do bycia mamami nie tylko do momentu, gdy dziecko kończy 18 lat, ale przez całe życie – uważa ks. Karol Jędruszczak. I ze wzruszeniem mówi o 85-letniej mamie Weronice i jej synu Leszku, mężczyźnie już ok. sześćdziesiątki, którzy są dla siebie całym światem. – Ona żyje dla niego, a on żyje dla niej. Tak to wygląda – mówi duchowny.

Czwartkowa pielgrzymka do Sanktuarium Matki Bożej w Krasnobrodzie była pierwszą po kilkuletniej przerwie spowodowanej pandemią. Dzień wcześniej ks. Jędruszczak zastanawiał się, jaka będzie frekwencja. Tuż przed rozpoczęciem mszy cieszył się, widząc jak kościół się zapełnia. Mam i dzieci, ale także ojców, sióstr i braci przyjechało mnóstwo. Niektórzy musieli zajmować miejsca na zewnątrz. Po nabożeństwie obejrzeli program artystyczny przygotowany przez wychowanków zamojskiego ośrodka Polskiego Stowarzyszenia Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną, a później spotkali się przy ciastku i herbacie.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama