Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Zamość ma problem o wadze 250 kg. Powinny stać w miejscu, ale toczą się i toczą...

Niby dość estetyczne i solidne, a jednak w Zamościu nie dają im spokoju. Kamienne, ciężkie kule ustawiane w różnych punktach miasta, by zapobiegać niewłaściwemu parkowaniu i wjeżdżaniu samochodów na chodniki, co raz zmieniają swoje położenie. Bywa, że z tego powodu robi się niebezpiecznie.
Zamość ma problem o wadze 250 kg. Powinny stać w miejscu, ale toczą się i toczą...
Kule na ul. Piłsudskiego przy targowisku nie znajdują się w zasięgu kamer, więc bywa, że są przetaczane. Niestety, zdarza się to dość często. Czasem lądują na środku ścieżki rowerowej, czasem na trawniku, a czasem... na jezdni

Autor: Anna Szewc

To z pozoru błahy, ale jednak od wielu miesięcy gorący temat w Zamościu. Kamienne kule, kupione przez Zarząd Dróg Grodzkich już na początku roku pojawiły się w kilku miejscach Starego Miasta. Wywołały spore zainteresowanie i wiele, również złośliwych komentarzy, głównie zamieszczanych w mediach społecznościowych.

Jeszcze więcej pisano o nich wiosną, gdy z dnia na dzień „wyrosły” na chodnikach i ścieżkach rowerowych przy ul. Piłsudskiego, m.in. na przeciwko parkingu przy parku oraz w sąsiedztwie zielonego rynku na os. Orzeszkowej. Ich pierwotne umiejscowienie powodowało pewne utrudnienia dla pieszych i cyklistów.

Dyrektor ZDG zapewniał nas wówczas, że to się zmieni i kule będą przez jego pracowników ustawione tak, by nikomu nie przeszkadzać. Nikomu, poza kierowcami, którym miały uniemożliwiać wjazd i parkowanie na świeżo wyremontowanych traktach.

Ale kule wcale nie stoją w miejscu. Co jakiś czas się przemieszczają, bywa, że na bardzo duże odległości. – W piątek czy w sobotę jak rano przyjechałem do pracy, to jedna była na środku jezdni. Szczęściem ją minąłem, a zaraz za mną jakiś kierowca się zatrzymał i ją sam przetoczył na pobocze. Bo to przecież niebezpieczne – mówi jeden z handlujących na targowisku. Mężczyzna opowiada, że najczęściej kule są przetaczane w weekendy. – Pewnie dzieciaki wracają z imprez i chcą się popisać – przypuszcza. Sam przeciwko kulom nic nie ma, ale uważa, że powinno się pomyśleć o ich solidniejszym przymocowaniu.

– Na ul. Piłsudskiego, niedaleko parku kul już nie ma. Bo rzeczywiście w tym miejscu ciągle były przetaczane. Teraz stoją tam słupki – mówi Marcin Nowak, dyrektor ZDG w Zamościu.

Twierdzi, że póki co nie ma potrzeby zajmowania się kulami ze Starego Miasta, bo tam od jakiegoś czasu jest spokój.

– Na początku był z tym duży problem, ale teraz rzeczywiście jest znacząca poprawa. W zeszłym tygodniu mieliśmy dwa takie przypadki, a tydzień wcześniej tylko jeden – przyznaje Marian Puszka, komendant Straży Miejskiej w Zamościu. Skąd ta zmiana? – Teren zespołu staromiejskiego jest objęty monitoringiem. Jego operator sprawnie wychwytywał wszystkie przypadki przetaczania kul, a strażnicy interweniowali – opowiada Puszka. Zapewnia, że jego podwładni w takich przypadkach nikogo mandatami nie karali, a jedynie pouczali. To podobno wystarczyło.

W rejonie ryneczku na os. Orzeszkowej tak się nie da, bo tam nie ma kamer. Póki co dyrektor ZDG nie podjął decyzji, co z kulami w tym miejscu. – Nie chcieliśmy ich mocować na stałe, aby w razie konieczności udrożeniania przejazdu np. dla służb ratunkowych móc je przesunąć, ale może trzeba będzie zastosować takie rozwiązanie, a może jednak ustawimy słupki – zastanawia się Nowak.

Przypomnijmy, że ZDG kupił 100 takich kul pod koniec zeszłego roku. Za jedną, ważącą ok. 250 kg. trzeba było zapłacić 100 zł.

 


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama