Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Ksiądz o nasikaniu na krzyż: „Aż mnie zmroziło”. Skrucha do sprawców przyszła z kacem

Podczas mszy palili papierosy i pili alkohol. Wyproszeni z kościoła nasikali na krzyż stojący przed wejściem do świątyni. – Nigdy czegoś takiego nie widziałem – mówi nam proboszcz parafii.
Ksiądz o nasikaniu na krzyż: „Aż mnie zmroziło”. Skrucha do sprawców przyszła z kacem
Jeden z zatrzymanych mężczyzn i parafia pw. Św. Wojciecha BM przy ul. Kaczeńcowej w Lublinie

Autor: Maciej Kaczanowski/policja

– Mam 64 lata, księdzem jestem od 39 lat, a proboszczem tej parafii od 26 lat. Razem z parafianami budowaliśmy ten kościół. Przeżyłem komunę, ale z tak bulwersującym zachowaniem w stosunku do świątyni, wiernych, liturgii, jeszcze nigdy się nie spotkałem – przyznaje ks. Jacek Wargocki, proboszcz parafii pw. Św. Wojciecha BM przy ul. Kaczeńcowej w Lublinie. – Nigdy też o takiej profanacji Domu Bożego, nie słyszałem.

Do incydentu doszło w piątek podczas nabożeństwa, które rozpoczęło się o godz. 7 rano.

– Wraz z drugim księdzem celebrowaliśmy poranną mszę świętą jak to ma miejsce każdego dnia – opowiada proboszcz parafii. – Nic nie zapowiadało, że coś niewłaściwego może się wydarzyć. Modliliśmy się z parafianami, tego dnia było nawet nieco więcej osób niż zwykle. Gdzieś w połowie mszy, do świątyni weszło dwóch młodych mężczyzn.

Do kościoła przy Kaczeńcowej wchodzi się przez szerokie 18-metrowe szklane drzwi. Ze środka widać wszystko co dzieje się na zewnątrz.

– Chwiali się na nogach – relacjonuje ks. Wargocki. – Po wejściu do kościoła usiedli w ławkach. Dość głośno rozmawiali, ale nie wiem o czym, bo dalej celebrowałem mszę. Oczywiście co pewien czas zerkałem w ich stronę. W pewnej chwili spostrzegłem dym unoszący się nad ławkami. Okazało się, że palili papierosy a także coś pili. Drugi ksiądz, który ze mną koncelebrował mszę podszedł do nich. Nie zareagowali jednak na prośbę o opuszczenie kościoła.

Kapłanowi pomogli obecni na nabożeństwie wierni.

– Nie było szarpania, ale przy pewnym oporze zostali wyprowadzeni na zewnątrz świątyni – dodaje proboszcz.

Na tym się jednak skończyło. – Przed naszym kościołem stoi duży betonowy krzyż. Jest to największy, wolnostojący krzyż na terenie archidiecezji lubelskiej – opowiada duchowny. – Sądziłem, że ci dwaj pójdą sobie skąd przyszli, czyli w kierunku wąwozów.

Stało się jednak inaczej. Młodzieńcy ściągnęli spodnie i nasikali na krzyż. – Nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. Aż mnie zmroziło – zawiesza głos kapłan.

A dwaj pijani młodzi mężczyźni nadal nie odpuszczali. – Po mszy zaczęli się awanturować. Używali bardzo wulgarnych słów w stosunku do wiernych, proszę wybaczyć, ale nie będę ich powtarzał. Niektóre osoby też szarpali. W obawie, że może dojść do tragedii zadzwoniłem na numer alarmowy 112. Policjanci byli na miejscu bardzo szybko. I ich zabrali.

Jeszcze tego samego dnia proboszcz złożył zawiadomienie na pobliskim komisariacie.

19- i 20-latek zostali zatrzymani. – Obaj byli kompletnie pijani. Jeden z nich miał 3 promile alkoholu w organizmie, a drugi ponad 2 – podaje kom. Kamil Gołębiowski, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. – Usłyszeli zarzuty złośliwego przeszkadzania w wykonywaniu aktów religijnych i obrazy uczuć religijnych. Jeden z nich tłumaczył, że krzyż pomylił ze ścianą.

Żaden z nich nie był wcześniej karany. – Obaj wyrazili skruchę. Powiedzieli, że do tej sytuacji w ogóle nie powinno dojść – dodaje policjant.

Mundurowi wyjaśniają teraz wszelkie okoliczności piątkowego zdarzenia. Weryfikują m.in. informacje, że młodzi mężczyźni mogli być po użyciu substancji zabronionych.

19-latkowi i jego o rok starszemu koledze grozi kara do 2 lat więzienia.

Dla dziennika: ks. Adam Jaszcz, kanclerz Kurii Metropolitalnej w Lublinie, rzecznik prasowy Archidiecezji Lubelskiej

Nawet jeśli ten incydent jest zdarzeniem typowo chuligańskim, to nie mam wątpliwości, że atmosfera szerzenia nienawiści wobec Kościoła wpływa na zachowania osób podatnych na manipulację i ulegających modzie, w której każda forma agresji wobec Kościoła jest usprawiedliwiona, a nawet konieczna. Zdarza się, że ofiarami takiej manipulacji padają ludzie młodzi. Już kilka lat temu przekroczono granicę między uzasadnioną krytyką a wulgarnym barbarzyństwem, bo trudno inaczej nazwać profanowanie miejsc kultu. Zachowania patologiczne, nawet jeśli niektóre środowiska cynicznie usprawiedliwiają je jako wyraz sprzeciwu wobec nadużyć w Kościele, w cywilizowanym społeczeństwie powinny być napiętnowane jako powód do hańby i wstydu.

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama