Jan Pelc "...będzie gorzej
Życzę Państwu nieprzyjemnej lektury. Powinien napisać autor po ostatnim zdaniu, na 611 stronie swojej powieści. Wszystko można powiedzieć o napisanej 30 lat temu książce Pelca oprócz tego, że jest przyjemna.
- 26.02.2014 14:49

Czytelnicy 40+ mogli zetknąć się z częścią tego tekstu, bo tak jak oryginał ukazał się na emigracji tak i u nas został wydany w czasach schyłkowego PRL-u w samizdacie.
Teraz tłumacz - Jan Stachowski - dołożył brakująca część powieści i pierwszy raz całość opasłej lektury jest w naszych księgarniach.
- Wtedy to było "wow”, a teraz, cóż chyba gorsze rzeczy dzieją się w książkach dla nastolatek - skomentował znajomy, który usiłował przekopać mieszkanie w poszukiwaniu drugoobiegowej edycji "…będzie gorzej” wydanej wówczas przez Solidarność Polsko-Czechosłowacką.
Chyba niestety ma rację. Tekst z 1984 roku traktowany jako manifest wrażliwości i nihilizmu, wiary i zwątpienia, pełen scen alkoholowo-seksualnie-więziennie-szpitalnych już chyba odrobinkę zwietrzał.
Nic dziwnego, że 30 lat temu autora oskarżano o brak patriotyzmu i wulgarność a ówcześni czytelnicy byli zbulwersowani wydaną na emigracji powieścią. Nic dziwnego, że wówczas dla rówieśników autora był to tekst kultowy okrzyknięty arcydziełem undergroundu. Zapewne była to powieść pokoleniowa. I była ona brawurowa. Wówczas.
Głównego bohatera Olina poznajemy w chwili gdy kolejny raz ojciec prawi mu kazanie o fatalne wyniki w szkole, długie włosy i dżinsy. - Ech, żeby tak zapalić przy zgredzie, ale by była afera. Pewnie by go szlag trafił - to niewinne marzenie nastoletniego Olina.
Olin jest w opozycji do zatyranych rodziców, fabryki, dorosłości. Wybiera bumelkę. Poznajemy bohemę lat 70. i 80. zeszłego wieku, mieszaninę recydywistów, złodziei, zbuntowanych nastolatków, bywalców poprawczaków, klientów podłych knajp, bezdomnych, grubszych i drobniejszych oszustów. I cały czas maksyma "będzie gorzej” jest kluczem do kolejnej historii, kolejnej akcji milicji, bójki, kolejnej odsiadki, udręki emigranta.
Czytelnikowi już po 200 stronach, w końcu się to udziela, czeka na następny fałszywy krok, upadek, dół. Kolejnego kaca, kradzież, złamany nos albo serce. A wszystko w oparach piwa, rumu, rumu z piwem, piwa z wódką i rumem, który: uspokoi ręce, utopi mózg, zabije chandrę, ogrzeje, nakarmi, napoi i ukoi.
Jan Pelc jak główny bohater był z zawodu ślusarzem, jako nastolatek jeździł na zakazane w Czechosłowacji koncerty grup rockowych, pojechał na wycieczkę do Jugosławii i tam uciekł na Zachód.
Wiele z tych doświadczeń to doświadczenia bohatera jego debiutanckiej książki. Kto lubi czytelnicze wyzwania i chce wyjść poza Hrabala czy Kunderę i Havla - niech próbuje wędrować z Olinem aż na plażę w Nicei.
(agdy)
Reklama












Komentarze