Reklama
Unia Krzywda – Górnik II Łęczna 1:2, wygrana Ruchu Ryki, mecz Lewart - Orlęta przełożony
Po zwycięstwie w Krzywdzie łęcznianie znów wskoczyli na pierwsze miejsce w tabeli i mają trzy punkty przewagi nad wiceliderem z Żółkiewki.
- 29.09.2013 23:38
Tylko cztery dni trwał rozbrat „zielono-czarnych” z fotelem lidera. Stracili go w środę, po tym jak Hetman Żółkiewka pokonał w zaległym meczu Lutnię Piszczac 3:1. Wczoraj zespół Waldemara Wiatra uległ Ładzie Biłgoraj, co po sobotnim zwycięstwie Górnika II w Krzywdzie zaowocowało powrotem łęcznian na pierwsze miejsce. – Tak naprawdę to my powinniśmy wygrać, bo to strzeliliśmy dwie bramki, a rywal jedną – żartuje Zbigniew Lamek, trener Unii, nawiązując do samobójczego trafienia Radosława Kwaśniewskiego w 60 min, które dało gościom prowadzenie.
Dziesięć minut później było już jednak 1:1 po golu Michała Purzyckiego z rzutu karnego. Gospodarze mieli w tym momencie chrapkę na coś więcej, bo sędzia pokazał drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę Marcinowi Świechowi z Górnika II. – Szkoda, że tego nie wykorzystaliśmy. W sumie mieliśmy 4-5 dobrych sytuacji, ale nic jakoś nie chciało wpaść. Jestem zadowolony z postawy zawodników, bo zagrali dobry mecz, byli ambitni, waleczni. Zabrakło tylko punktów – podkreśla Lamek.
– To był dla nas bardzo trudny mecz – komentuje Sławomir Skorupski, trener rezerw łęczyńskiego I-ligowca. – Musieliśmy gonić wynik, ale na szczęście udało nam się w końcówce wyprowadzić kontrę, która przyniosła efekt w postaci zwycięskiej bramki.
Skorupski nie mógł w tym meczu skorzystać ze swojego super snajpera Kamila Oziemczuka, który pauzował za żółte kartki. Na dodatek w trakcie spotkania boisko opuścili kontuzjowani Jacek Sowa i Mateusz Żukowski. – To nic poważnego i na następny mecz powinni być gotowi do gry, ale te zmiany i czerwona kartka trochę nam napsuły krwi w Krzywdzie – przyznaje szkoleniowiec lidera IV ligi. W kolejnym spotkaniu Górnik II zagra z będącym w dobrej formie Powiślakiem Końskowola.
Unia Krzywda – Górnik II Łęczna 1:2 (0:0)
Bramki: Purzycki (70 z karnego) – Kwaśniewski (60 samobójcza), Stopa (80).
Unia: J. Dadasiewicz – Kwaśniewski, Purzycki, Sokół, Mazur, Chmiel, Gajownik, Skwarek, A. Białach (80 Tymosz), Kępka (65 Kuś), Wróbel.
Górnik II: Kamiński – Dubicki, Tymosiak, Sowa (25 Jaszuk), Świech, Kotowicz, Stopa, Walaszek, Bujak, Żukowski (35 Klimkiewicz), Szpak.
Żółte kartki: Świech, Walaszek, Jaszuk (G). Czerwona kartka: Świech (Górnik II, 70 min, za drugą żółtą). Sędziował: Karol Walczuk (Lublin). Widzów: 300.
Wysokie prowadzenie uśpiło czujność gospodarzy
Skazana na porażkę Stal Poniatowa strzeliła w Rykach dwie bramki, ale nie wystarczyło to do zdobycia choćby punktu, bo Ruch już wcześniej zaaplikował rywalowi aż cztery gole. Wysokie prowadzenie po pierwszej połowie najwyraźniej uśpiło czujność gospodarzy, którzy po zmianie stron oddali inicjatywę Stali. Swoje zrobiło tez zejście z boiska Wojciecha Kępki, doświadczonego napastnika Ruchu. Efekt był taki, że to przyjezdni wygrali drugą połowę. Ale to Ruch coraz śmielej włącza się do czołówki ligi. Stal natomiast ciągle okupuje ostatnie miejsce w tabeli. – Ale pierwszy raz się nie wstydziłem w meczu – mówi Sławomir Kozłowski, trener poniatowian.
Ruch Ryki – Stal Poniatowa 4:2 (4:0)
Bramki: Gransztof (35, 45), Kamola (37), W. Kępka (45+1) – Ł. Sobiech (55), Kilijański (76).
Ruch: Jóżwik – Walasek, Stolarek, Prządka, Gransztof, Leonarcik (89 Jeżewski), Chachuła (80 Sadura), Łukasik (68 W. Piątkowski), W. Kępka (46 Mądry), Kamola.
Stal: Wyrostek – Orzeł, Charmast, Tomczyk, Kilijański, Siekierka (65 Łyżwiński), Sobiech, Wojnicki, Pyszniak (60 Pikuła), Puszka, Pękalski.
Żółte kartki: Stolarek, Walasek (R) – Kilijański, Orzeł (S). Sędziował: Artur Krasowski (Biała Podlaska). Widzów: 200.
Na prośbę gości mecz Lewart - Orlęta został przełożony
To miał być przełomowy mecz dla Lewartu Lubartów, który zanotował ostatnio trzy porażki z rzędu. Po raz ostatni sięgnął po trzy punkty w lidze 25 sierpnia, kiedy pokonał na wyjeździe Unię Krzywda 5:0. Od tamtej pory jest na równi pochyłej. – Mamy sporo problemów kadrowych – tłumaczy Grzegorz Białek, trener Lewartu. – O ile na początku musiałem wyznaczać osiemnastu ludzi do gry, bo nie wszyscy mogli się zmieścić w meczowym protokole, to teraz ledwo zbieram czternastu. Za kartki z Górnikiem II wypadli mi Przemek Kosmala i Mateusz Kompanicki, a po Opolaninie pauzują Wojtek Bijan i Artur Sadowski. To czterech podstawowych zawodników – dodaje.
Na sytuację Lewartu ma też wpływ letnie wietrzenie składu. – Odeszło od nas dziesięciu piłkarzy i trzeba było wszystko składać od nowa. Kryzys musiał kiedyś przyjść. Z Orionem przegraliśmy pechowo po golu w 90 min. Z Górnikiem II zgubiliśmy skuteczność, a w Opolu grałem z trzema chorymi chłopakami w składzie – wyjaśnia Białek.
Lubartowscy kibice musieli jednak wczoraj zostać w domach, bo spotkanie ze względu na chorobę kilku zawodników Orląt Łuków odbędzie się w innym terminie.
Reklama













Komentarze