Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Pomost nad zalewem. Ledwie stanął, a już się rozłazi

Na pierwszy rzut oka wygląda naprawdę dobrze. Z bliska jest dużo gorzej. Spora część drewna, z którego wykonano pomost nad zalewem w Zamościu popękała. A to o tyle dziwne, że konstrukcja jest nowiutka i nie była tania.
Pomost nad zalewem. Ledwie stanął, a już się rozłazi
W poniedziałek po godz. 6 rano na nowym pomoście pracowało dwóch mężczyzn. Na wszystkich poręczach mocowali deski. Dyrektor Flis wyjaśnił, że ma to służyć zabezpieczeniu belek przed destrukcją.

Autor: Anna Szewc

Pomost jest jednym z elementów strefy relaksu zrealizowanej nad zalewem miejskim w Zamościu jako zwycięski projekt ogólnomiejski w ostatniej edycji budżetu obywatelskiego. Całość prac kosztowała ok. 950 tys. zł.

Radny i przewodniczący: Fuszerka za publiczne pieniądze

– To molo zostało zrobione miesiąc temu, niedawno zostało oddane, a na całej długości, już w tej chwili popękane są deski – tak zaczął swój film zamieszczony w niedzielę na Facebooku opozycyjny radny Rafał Zwolak.

– To jak został wykonany remont tego mola, to zakrawa o pomstę do nieba – stwierdził Maciej Spozowskim, przewodniczący zarządu osiedla Stare Miasto, który również wystąpił w nagraniu. Wskazał, że na pomoście powinno zostać użyte drewno konstrukcyjne C27, a jego zdaniem takie nie jest, dlatego wszystko jest „potrzaskane i popękane”, a na dodatek belki i deski na pewno nie zostały „odsezonowane”.

W kilkuminutowym nagraniu Zwolak i Spozowski wskazali naprawdę mnóstwo większych i mniejszych szpar i pęknięć. Skrytykowali też „nieudolne próby” maskowania szpar silikonem albo zamalowywania byle jak śrub.

– Tu wszędzie woda wniknie. Przyjdzie zima, przyjdzie mróz i to wszystko rozsadzi – prorokował wyraźnie poirytowany Spozowski, zarzucając realizatorom inwestycji brak nadzoru, za który przecież „ktoś wziął pieniądze”.

– Problem polega na tym, że to są publiczne pieniądze, a za rok to molo będzie do poprawy. – stwierdził Zwolak i od razu zapowiedział, że niebawem zamieści kolejne materiały o niedoróbkach nad zalewem, bo wypatrzył ich podobno sporo.

Magistrat: Wiemy i działamy

Okazuje się, że temat i problem, który radny z przewodniczącym nagłośnili w weekend, w magistracie jest „wałkowany” od trzech tygodni.

– Drewno w momencie montażu wyglądało dobrze, ale z czasem pojawiły się te pęknięcia, niektóre dość głębokie, dlatego od razu postanowiliśmy sprawę wyjaśnić – zapewnił nas Stanisław Flis, dyrektor Wydziału Inwestycji Miejskich i Zamówień Publicznych Urzędu Miasta Zamość.

Dodał, że wymiana korespondencji i rozmowy z wykonawcą trwają, a UM dysponuje oświadczeniami zarówno ze strony kierownika budowy, jak i inspektora nadzoru, że wykorzystane przy budowie pomostu drewno spełnia parametry C27, jakie określono w przetargu.

– Jednak nas to nie satysfakcjonuje, przede wszystkim ze wzgledów estetycznych. Dlatego będziemy dążyć do tego, aby wykonawca jednak te najmocniej pęknięte elementy po prostu wymienił, a pozostałe solidnie zabezpieczył – zapowiada dyrektor Flis.

Budowlaniec: Na to nie ma siły

W poniedziałek rano byliśmy nad zalewem. Na pomoście pracowało już od świtu dwóch mężczyzn. Na szczytach poręczy przymocowywali dość grube deski. – Takie zlecenie dostaliśmy, więc to robimy – tłumaczył swoją obecność jeden z pracowników.

Pytany o pęknięcia elementów pomostu wzruszył ramionami. Jego zdaniem, to nic nadzwyczajnego.

– To są tzw. pęknięcia rdzeniowe. Na to nie ma siły. Tak się dzieje prawie zawsze – stwierdził kategorycznie. I dodał, że wie co mówi, bo jest budowlańcem, a „z drewnem pracuje od zawsze”.

– A już w takich warunkach jak tutaj, gdzie jest duża wilgotność, a jednocześnie ostatnio były bardzo wysokie temperatury, to jest norma – ocenił mężczyzna. Dodał również, że wlewanie w szczeliny silikonu to powszechna praktyka i zapewnił, że pęknięty nawet dość głęboko słupek w żaden sposób nie stwarza zagrożenia dla kogokolwiek. – Oczywiście można było użyć drewna klejonego, jest mocniejsze, ale też pięć razy droższe – podsumował budowlaniec.

Dokładnie takie same zapewnienia dotyczące stabilności konstrukcji otrzymał od wykonawcy, kierownika i inspektora nadzoru Stanisław Flis.

– Dlatego mimo faktu, że nie jesteśmy zadowoleni z tego, jak pomost wygląda, nie zdecydowaliśmy się go zamykać. Zwłaszcza, że to element większej całości i gdybyśmy nie dokonali otwarcia, to nie można by było korzystać również np. z placu zabaw (powstał, podobnie jak pomost w ramach inwestycji z budżetu obywatelskiego – red.) – mówi dyrektor. Ale podkreśla, że temat zamknięty nie jest. Zwłaszcza, że całe zadanie jest objęte 7-letnią gwarancją.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama