Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Polityka nie, miłość tak - recenzja spektaklu „Wielki człowiek do małych interesów”

Pierwszy akt był jak „Reformackie z zakonnikiem” które „przeczyszczały łagodnie nie przerywając snu”. W drugim aktorzy wzięli się do roboty, podkręcili tempo i dało się „Wielkiego człowieka do małych interesów” oglądać bez nadmiernego znużenia. Ale szału na scenie nie było. Sceny były na widowni. Po pierwszym akcie wybiegł z niej podekscytowany nastolatek krzycząc do matki: „To kicz, straszny kicz, nie będę tego oglądał!”. Trochę widzów po przerwie nie wróciło do oglądania komedii Fredry.
Polityka nie, miłość tak - recenzja spektaklu „Wielki człowiek do małych interesów”

Autor: DW

Co nie zagrało? Brak tempa, budowania napięcia, słaba, pseudonowoczesna scenografia, która nijak nie zgrała się z sentymentalnymi obrazkami. Nie było scenografii, nie było jak budować światłem nastroju - reżyserską koncepcję Anny Wieczur mieli uratować aktorzy. Starali się jak mogli. Najlepiej wypadła stara gwardia: kapitalny Telembecki (Tomasz Bielawiec) oraz Pan Ignacy (Wojciech Dobrowolski) oraz duet: Matylda (Jowita Stępniak) i Aniela (Magdalena Zabel). Dolski (Adam Rosa) i tytułowy Ambroży Jenialkiewicz (Włodzimierz Dyła) zagrywali się jak mogli, z oddaniem podskakiwali, ale nawet przerysowane gesty nie uratowały spektaklu.

Na finał spektaklu wierna publiczność jak zwykle biła brawa, jak zwykle na stojąco. A mnie przypomniała się scena z Gombrowicza: „Nie mogę zrozumieć, jak zachwyca, jeśli nie zachwyca. - Jak to nie zachwyca Gałkiewicza, jeśli tysiąc razy tłumaczyłem Gałkiewiczowi, że go zachwyca. - A mnie nie zachwyca. - To prywatna sprawa Gałkiewicza”.

Żeby się upewnić, czemu Fredro w Teatrze Osterwy mnie nie zachwycał, w niedzielę obejrzałem dwie inscenizacje „Wielkiego człowieka do małych interesów”: z 1975 roku, kiedy Janielkiewicza zagrał fanatycznie Bronisław Pawlik i z 1995 roku, kiedy w głównej roli wystąpił Jan Nowicki. Obie oglądało się z zapartym tchem, oglądanie dawało radość, a dzięki robocie reżyserskiej i scenografii poszczególne sceny smakowały się same. A w teatrze w Lublinie? Ze sceny wiało nudą, na rozwój wypadków czekało się i czekało, dopiero sentymentalnie szczęśliwy finał przyniósł poczucie ulgi, że „Wielki człowiek do małych interesów” się skończył. Jakby reżyser, Anna Wieczór, do końca nie miała pomysłu na inscenizację.

W teatrze ważne jest przesłanie. Nawet z kiepskiego spektaklu do serc widzów może przeniknąć coś wartościowego. Jak na przykład pamięć o delikatności reżyserki, która z sercem na dłoni starała się pokazać bezradnych, po ludzku wzruszających bohaterów, przez co udało się jej wpisać do serc widzów przesłanie: polityka nie, miłość tak. Tyle, że tak mogło dziać się w świecie Aleksandra Fredry, gdzie polityka jest zabawną grą. W dzisiejszym świecie to brutalna gra, faul za faulem i nienawiść - a miłość jest tu bezradna. Ale to tylko moja prywatna sprawa.

Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie

Aleksander Fredro, Wielki człowiek do małych interesów

Reżyseria i inscenizacja – Anna Wieczur, scenografia – Anna Haudek, kostiumy – Joanna Organiściak, muzyka – Ignacy Zalewski, reżyseria światła – Jędrzej Skajster

Obsada: Ambroży Jenialkiewicz - Włodzimierz Dyła, Matylda  - Jowita Stępniak, Aniela - Magdalena Zabel, Karol - Paweł Ferens, Leon - Michał Czyż, Dolski - Adam Rosa (gościnnie), Antoni / Alfred - Marek Szkoda, Telembecki - Tomasz Bielawiec, Pan Ignacy / Marcin -  Wojciech Dobrowolski.

Powiązane galerie zdjęć:

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama