Temperatura gwałtownie zaczęła spadać, osiągając w niektórych miejscach nawet około -30ºC. Wkrótce Polska została zasypana śniegiem. Na skutek ogromnych opadów śniegu w wiele miejsc zostało – dosłownie – odciętych od świata.
Najgorszy był początek stycznia. Zamykano szkoły, a kolejne województwa ogłaszały stan klęski żywiołowej. Na drogi wyjechały pługi, które okazały się bezużyteczne ponieważ przy niskich temperaturach zamarzał olej! Z podobnego powodu uziemionych zostało wiele autobusów. Bywało, że zamarzały w nich układy kierownicze.
Podstawowe artykuły żywnościowe do wiejskich sklepów dowożono saniami i furmankami. Piekarnie nie działały, więc nie miał kto wypiekać chleba. W sklepach nie było także mydła, pasty do zębów i oczywiście ciepłej odzieży. Mleko w proszku można było kupić, okazując książeczkę zdrowia dziecka. Występowały też problemy z dostawą energii elektrycznej. Brak prądu i ciepła powodował rozsadzanie rur i kaloryferów, co powodowało zalewanie mieszkań.
Wiele dróg krajowych i wojewódzkich było całkowicie nie przejezdnych. Samochody i autobusy jeździły w "tunelach" wykopanych w śniegu. Na ulice Lublina wyjechały czołgi. Paraliż całego państwa miał trwać aż dwa miesiące.













