Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

"Zalewa nam posesje, bo jest za mało studzienek". Ale miejska spółka widzi to inaczej

Problem się powtarza po każdej ulewie. Mieszkańcom alei Tysiąclecia zalewa posesje. Ich zdaniem to skutek niewystarczającej liczby studzienek na ulicy. Miejska spółka Wod-Kan odpowiada, że powodów jest wiele.
"Zalewa nam posesje, bo jest za mało studzienek". Ale miejska spółka widzi to inaczej

Autor: Pixabay

O tej sprawie urzędnicy już wiedzą, bo pierwszą petycję mieszkańcy skierowali do ratusza w 2021 roku. „Zalewanie spowodowane jest niewystarczającą infrastrukturą odwadniającą. Konkretnie zbyt małą liczbą studzienek melioracyjnych, które nie są w stanie odebrać i odprowadzić wód opadowych w trakcie intensywnych ulew. W efekcie woda z jezdni oraz terenów przyległych nie znajduje ujścia w kanalizacji, lecz spływa bezpośrednio na tereny prywatne, powodując liczne szkody materialne oraz zagrożenie dla bezpieczeństwa mieszkańców” - piszą w kolejnej petycji właściciele domów przy alei Tysiąclecia.

W 2021 roku urzędnicy obiecali „poprawę systemu odwodnienia”, m.in. poprzez wykonanie dodatkowych wpustów kanalizacji deszczowej. Ale jednocześnie stwierdzili, że „budowa alei Tysiąclecia została wykonana zgodnie z projektem budowlanym i sztuką budowlaną. Nawalne i niespodziewane opady deszczu są to zdarzenia losowe, których nie można przewidzieć oraz podjąć działań zabezpieczających”.

- Niestety, pomimo upływu niemal czterech lat, do dziś nie zrealizowano żadnego z zapowiadanych działań - wskazują autorzy petycji.

 Dlatego ponownie wnioskują o wizję lokalną z udziałem urzędników, a następnie o wykonanie dodatkowych studzienek lub wpustów.

Z kolei spółka Wod-Kan, która zarządza m.in. systemem miejskiej kanalizacji potwierdza, że podczas intensywnych opadów deszczu dochodzi do lokalnych podtopień. – Przyczyny są złożone. Począwszy od zmian klimatycznych, aż po zagęszczenie zabudowy i coraz mniejszą ilość terenów zielonych. To sprawia, że woda deszczowa nie ma gdzie wsiąkać i szybciej spływa do kanalizacji. Z roku na rok zwiększa się powierzchnia uszczelniona- tłumaczy Beata Jasińska, prezes Wod-Kanu. Poza tym, system kanalizacji deszczowej jest stary. - W wielu miejscach powstał kilkadziesiąt lat temu i nie jest przystosowany do obecnych warunków- zauważa Jasińska.

Jej zdaniem, proponowane przez autorów petycji rozwiązania nie będą skuteczne.  - Zwiększenie ilości kratek deszczowych nie odbierze większej ilości wody i nie zwiększy przepustowości kanału przeciążonego w czasie deszczu nawalnego. Prowadzimy obecnie analizy lokalizacyjne, techniczne i hydrologiczne, które pomogą w opracowaniu długofalowego planu modernizacji i rozbudowy systemu odwodnienia – zapowiada szefowa miejskiej spółki. Wiadomo jednak, że wiąże się to z dużymi nakładami finansowymi.

- Chcemy wypracować rozwiązania oparte na tzw. „zielonej infrastrukturze”. Chodzi m.in. o tworzenie ogrodów deszczowych, zbiorników retencyjnych czy zwiększenie powierzchni biologicznie czynnych- zaznacza Jasińska. Nie zmienia to faktu, że jak zapewnia pani prezes, spółka na bieżąco monitoruje przepustowość istniejących kanałów deszczowych. To w sumie 72 kilometry sieci. - Aby ograniczyć skutki gwałtownych opadów, ważne, by deszczówka była zatrzymywana w miejscach jej powstania, ale nie tylko w pasach drogowych czy parkach. Także na posesjach prywatnych, na przykład w zbiornikach, w ogrodach czy nawierzchniach przepuszczalnych. Każda działka, która zatrzyma wodę pomaga zmniejszyć ryzyko lokalnych podtopień- tłumaczy Jasińska.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama