W grze lubelskiego zespołu nie układało się praktycznie nic. Już w pierwszej kwarcie jak natchniony trafiał Landrius Horton. W sumie to żadne zaskoczenie, bo przecież ten gracz został wybrany MVP listopada w Orlen Basket Lidze. Nie skłoniło to jednak fatalnie dysponowanych w defensywie zawodników Startu do mocniejszego zajęcia się tym graczem. Nic więc dziwnego, że po 10 minutach na tablicy wyników było już 14:28 dla gości.
Później nie było lepiej, zwłaszcza, że zaczęła się pojawiać masa innych błędów. Proste straty, brak walki na boisku czy kompletne odpuszczenie własnej tablicy – to tylko najpoważniejsze błędy. Wystarczy powiedzieć, że Dziki zebrały z atakowanej tablicy aż 25 piłek. Przez pełne 40 min nie było momentu, żeby warszawianie mogli czuć się zagrożeni.
Najlepsi zawodnicy Startu? Elijah Hawkins tym razem zagrał bardzo przyzwoicie i był jednym z niewielu zawodników, którzy mieli ochotę walczyć na parkiecie. Amerykanin zdobył 21 pkt, chociaż miał aż 6 strat. Tyle samo piłek zgubił zresztą O’Reilly. On z kolei zdobył 18 pkt. U przeciwników wyróżnił się Łukasz Frąckiewicz, który zdobył aż 16 pkt.
PGE Start Lublin – Dziki Warszawa 76:101 (14:28, 23:27, 19:23, 20:23)
Start: Hawkins 21 (3x3), O’Reilly 18 (4x3), Griffin 9 (1x3), Ford 4, Mack 3 (1x3) oraz Wright 9, B. Pelczar 5 (1x3), Put 4 (1x3), Krasuski 3, Szymański 0.
Dziki: Horton 17 (4x3), Frąckiewicz 16, Caruthers 11 (1x3), Soares 11 (1x3), Van der Plas 10 (2x3) oraz Kamiński 10 (2x3), Chavez 10 (2x3), Oguama 10, Aleksandrowicz 3 (1x3), Grochowski 3 (1x3), Kempa 0.
Sędziowali: Kowalski, Chrakowiecki i Trybalski. Widzów: 1007.













Komentarze