Szymon Martuś rozpoczął rundę wiosenną na ławce rezerwowych. W Zambrowie pojawił się na boisku w 70 minucie, ale odegrał bardzo ważną rolę. Najpierw wyprowadził swój zespół na prowadzenie 4:3, a później asystował jeszcze przy ostatnim golu, którego autorem był Ivan Litwiniuk.
– Naprawdę naszym rezerwowym należą się duże słowa uznania, bo weszli na boisko i zrobili dużą różnicę. O to nam chodziło, żeby piłkarze, którzy akurat siedzą na ławce rezerwowych byli wzmocnieniem, kiedy pojawiają się na murawie. I tak właśnie było w sobotę, w Zambrowie – ocenia drugi trener „Dumy Powiśla” Marek Nowak.
• Brał pan kiedyś udział w taki szalonym meczu, jak ten w Zambrowie?
– Nigdy. To, co działo się w sobotę naprawdę bardzo rzadko się spotyka. Mecz zakończył się hokejowym wynikiem i na całe szczęście to my okazaliśmy się lepsi. Mam nadzieję, że nigdy więcej nie będę musiał brać udziału w takim dreszczowcu. Powinniśmy wcześniej rozstrzygnąć losy spotkania, ale dobrze, że w odpowiednim momencie wzięliśmy się w garść.
• Pan akurat odegrał dużą rolę w końcówce, bo oprócz bardzo ważnego gola udało się też zaliczyć asystę przy piątym golu dla Wisły?
– Jestem zadowolony ze swojej postawy i fajnie, że pomogłem drużynie. Mamy wyrównaną kadrę, a poziom zawodników rezerwowych jest bardzo wysoki. Nie tylko ja, ale i inni koledzy z ławki pokazaliśmy trenerowi, że może na nas liczyć.
• Kiedyś Arsenal prowadził z Newcastle 4:0, a zremisował ostatecznie 4:4. Takie rzeczy w polskich ligach zdarzają się jednak rzadko. Wy straciliście trzy bramki zaliczki, ale potrafiliście się podnieść...
– Pamiętam to spotkanie Arsenalu, bo jestem kibicem „Kanonierów”. Zastanawiałem się, jak piłkarze czują się po zmarnowaniu takiej przewagi. Teraz mogłem to odczuć na własnej skórze. Zresztą jeszcze trudniej oglądało się to z boku, bo najpierw oglądałem z ławki, jak prowadzimy 3:0, a później widziałem, jak rywale zdobywają trzy gole. Nerwy na ławce były podwójne.
• Wyjście z tak poważnych tarapatów powinno dodać wam wiary we własne możliwości przed kolejnymi meczami...
– Mam nadzieję, że to będzie dla nas taki pozytywny impuls, ale jednocześnie nauczka na przyszłość. Mogliśmy i powinniśmy wygrać spokojnie, a zrobiło się bardzo nerwowo. Tym razem nam się po prostu upiekło. Pokazaliśmy charakter i dużą wolę walki, to była też taka próba charakteru i na pewno ją zdaliśmy.
Szymon Martuś (Wisła Puławy): Nigdy więcej takich dreszczowców
ROZMOWA Z Szymonem Martusiem, napastnikiem Wisły Puławy
- 10.03.2014 12:22

Reklama












Komentarze