Ukraiński chór może zaśpiewać w Lublinie, ale bez czapek
Środowiska prawicowe protestują przeciwko koncertowi w Lublinie ukraińskiego Chóru Armii Alexandra Pustovalova. Chodzi o kostiumy artystów stylizowane na mundury czerwonoarmistów
- 26.03.2014 06:00

Dostaliśmy list od Okręgu Lubelskiego Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych. Zdaniem autorów, występ chóru w mundurach czerwonoarmistów wykonujących m. in. sowieckie pieśni wojskowe "jest niestosowny”.
- Czy gdyby powstał chór odwołujący się do III Rzeszy i występował w mundurach SS również byłby on gościnnie przyjmowany w naszym kraju? - czytamy w piśmie.
Do protestu przeciwko występowi mogą się przyłączyć także użytkownicy Facebooka. Do wczoraj swoje poparcie dla hasła "Nie chcemy chóru Armii Czerwonej w Lublinie” zadeklarowało ponad 1100 osób. Za organizacją protestu w mediach społecznościowych stoi Ruch Narodowy.
- Nie jesteśmy przeciwni samej imprezie, ale strojom artystów. Zawierają ona elementy Armii Czerwonej, która okupowała nasz kraj po 1944 roku - tłumaczy Wojciech Rowiński, rzecznik Ruchu Narodowego w województwie lubelskim.
Chór ma wystąpić 4 kwietnia w Centrum Kongresowym Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. - Nie jesteśmy organizatorem, wynajmujemy tylko salę - podkreśla Henryk Bichta, kanclerz uczelni.
Organizatorzy imprezy nie kryją zdziwienia zamieszaniem wokół koncertów chóru w Polsce. Przypominają, że zespół koncertuje w naszym kraju z niesłabnącym powodzeniem od kilku lat. W Lublinie występował już trzykrotnie i nigdy nikt nie protestował.
- Dla artystów pochodzących z Ukrainy, na co dzień mieszkających w Kijowie, Charkowie i Odessie niezrozumiała jest próba łączenia kultury z polityką - mówi Grzegorz Sirow z agencji artystycznej organizującej trasę koncertową. I tłumaczy, że zespół występuje w kostiumach, a nie mundurach. - Jeżeli wykonanie utworu w języku rosyjskim jest naganne, to przestańmy gotować na gazie, bo on jest zza wschodniej granicy. Przestańmy też ogrzewać domy i tankować pojazdy - dodaje Sirow.
Organizator zapewnia, że tegoroczna trasa koncertowa przebiega zgodnie z planem, w spokoju i kulturze. Wyjątkiem były skromne pikiety w Grodzisku Mazowieckim i Olsztynie. Z kolei w Poznaniu i Krakowie, po tym, jak kilka osób zakwestionowało emblemat na czapkach artystów, dyrekcja chóru zaproponowała publiczności dokonanie wyboru, czy zespół ma wystąpić w nakryciach głowy, czy bez.
- Takie samo rozwiązanie jest możliwe w Lublinie. Nie chodzi nam o to, by szokować i wywoływać skandale - zapewnia Grzegorz Sirow.
Zdania na ten temat są też podzielone wśród lubelskich polityków. - To jest nie do przyjęcia. Trudno akceptować, aby symbole komunistyczne były prezentowane i popularyzowane w Polsce - mówi Krzysztof Michałkiewicz, poseł PiS.
- Nie chodzi o propagowanie systemu, tylko o pokazanie pewnej twórczości. Jeśli ktoś uzna, że chce tego posłuchać, to przyjdzie na koncert. Jeśli nie, to zostanie w domu. Żyjemy w wolnym kraju - mówi z kolei Jacek Czerniak, poseł SLD.
Reklama












Komentarze