Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Pijany kierowca potrącił chłopca. Ojciec dziecka walczy o odszkodowanie

Janusz Przech walczy w sądzie o odszkodowanie dla syna, którego potrącił pijany kierowca. W ciągu dwóch lat odbyła się tylko jedna rozprawa. A opinie wydało tylko dwóch z czterech powołanych biegłych.
Pijany kierowca potrącił chłopca. Ojciec dziecka walczy o odszkodowanie
Prawie trzy lata temu Rafał Przech wracał do domu z treningu piłki nożnej. 11-latek jechał rowerem kiedy potrącił go pijany kierowca. Wypadek był poważny. Do szpitala dziecko zostało przetransportowane helikopterem. Chłopiec doznał wielu obrażeń: głowy, uda, kości piszczelowej i nerwu strzałkowego. Ubezpieczyciel wypłacił rodzinie ok. 50 tys. zł na pokrycie kosztów rehabilitacji Rafała. Według ojca chłopca to za mało. Przed sądem domaga się kilkuset tys. zł odszkodowania i renty dla syna. Sprawę cywilną założył dwa lata temu. W tym czasie odbyła się tylko jedna rozprawa. - Jak to możliwe, że na opinię lekarza trzeba czekać dwa lata? Czy naprawdę sądy działają w ten sposób? Tuż po wypadku wszyscy doradzali nam, żeby od razu nagłaśniać sprawę, bo inaczej nigdy nie doczekamy się odszkodowania - mówi Janusz Przech. Termin drugiego posiedzenia sądu był wyznaczony na 17 lutego, ale z powodu choroby sędziego rozprawa została odwołana. Nowego terminu jeszcze nie ma. W ciągu dwóch lat opinie wydało tylko dwóch z czterech powołanych biegłych. Dlaczego? - Jeden z biegłych ma bardzo dużo pracy, w zasadzie do lipca nie będzie w stanie wydać żadnej dodatkowej opinii. Drugi w międzyczasie stracił uprawnienia, dlatego będzie trzeba wyznaczyć kolejnego. Cała sprawa się przeciąga, bo obie strony kwestionowały opinie biegłych. Dlatego trzeba było też czekać na dopuszczenie opinii uzupełniających. Żądano także dodatkowej dokumentacji medycznej i opinii specjalistów - tłumaczy Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie. Nastolatek ma orzeczenie o niepełnosprawności, na razie do 2016 roku. Chodzi o kuli, codziennie trzeba go odwozić do szkoły. - Raz miałem zepsuty samochód i nie mogłem go odebrać. Syn musiał wrócić sam. Udało mu się dojść niemal pod sam dom, ale strasznie dużo go to kosztowało. Nigdy więcej tego nie powtórzymy - opowiada ojciec chłopca. Rafał przeszedł już dwie operacje, zajmowali się nim specjaliści w Warszawie, Otwocku i Lublinie. - Czeka go też kolejna, poważna operacja połączenia nerwów. Wykonuje ją tylko jeden lekarz, w Poznaniu - dodaje pan Janusz. Na samo leczenie rodzina wydała już około 20 tys. zł, sporo pieniędzy pochłonęły też podróże do specjalistów w innych miastach. Teraz potrzebne są środki na kolejny zabieg. - Pieniądze w zasadzie się skończyły. W przypadku Rafała czas jest najważniejszy. Według lekarzy, im dłużej czekamy, tym kolejny zabieg ma mniejsze szanse powodzenia - mówi ojciec.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama
Reklama